Część mediów (m.in. TVN 24, „Gazeta Wyborcza” i media lewicowe) pisała o Margot w rodzaju żeńskim, a część (m.in. TVP Info, PAP, media prawicowe) podawała, że chodzi o mężczyznę „uważającego się za kobietę”.
Po tym, jak w serwisie Radia Nowy Świat poinformowano o „aktywiście”, na stację wylała się fala krytyki, także od jej patronów. Mike Urbaniak na Facebooku uznał to za „żenujące i haniebne”. Początkowo używania formy męskoosobowej próbował bronić prezes i udziałowiec Radia Nowy Świat Piotr Jedliński. „Jeśli Margot oraz akolici, tak bardzo apelują o poszanowanie wolności, to dlaczego nie szanują wolności mediów oraz mojej, jako osoby? Dlaczego chcą mi na siłę narzucić sposób postrzegania świata, zmuszając, żebym określał kogoś, kogo odbieram jako mężczyznę, zaimkami żeńskimi” – napisał Jedliński na Facebooku. Jednak w kolejnym wpisie zmienił zdanie i bronił się, że miał na celu „obronę niezależności naszego radia także przed naciskami opinii publicznej”. „Jednak dalsze działania władzy wobec Margot, zwłaszcza osadzenie jej w areszcie dla mężczyzn, ze skandalicznym komentarzem jednego z polityków, istotnie zmieniło w moich oczach kontekst całej sprawy” – tłumaczył Jedliński.
W niedzielę wieczorem oświadczenie wystosowali pozostali udziałowcy Radia Nowy Świat: Magda Jethon, Anna Krakowska, Patrycja Macjon, Jan Chojnacki, Krzysztof Łuszczewski, Wojciech Mann i Jerzy Sosnowski. Zaznaczyli, że wpis Jedlińskiego jest jego prywatną opinią. „Zastosowana przez nas forma męskoosobowa (»aktywista«) w odniesieniu do Margot była nieintencjonalnym błędem, który w żadnej mierze nie definiuje stanowiska Radia Nowy Świat wobec wspomnianych osób i wydarzeń” – napisali. „Państwa błyskawiczna reakcja na użycie przez nas niewłaściwych określeń buduje w nas poczucie wyjątkowej odpowiedzialności, którą wzięliśmy na swoje barki, decydując się na relacjonowanie dramatycznych wydarzeń mających miejsce na ulicach wielu miast w Polsce” – napisali radiowcy do swoich słuchaczy.
Dyskusja o tym, jak informować o płci Margot, toczyła się także w innych mediach. Katarzyna Włodkowska, reporterka „Dużego Formatu”, apelowała na Twitterze: „Widzę, że wielu dziennikarzy ma z tym kłopot: u osoby transpłciowej zewnętrzny wizerunek i dokumenty nie zawsze oddają tożsamość płciową. Traktujmy ich zgodnie z tym, jak się identyfikują. Negowanie transpłciowości jest jedną z najbardziej popularnych form przemocy”.
Wielu internautów było oburzonych wpisem Łukasza Warzechy z tygodnika „Do Rzeczy”: „To jest gwałt na zdrowym rozsądku i prawdzie obiektywnej. Nie ma żadnej »Margot«, jest Michał Sz. i każdy rzetelny dziennikarz właśnie tak powinien o tym panu pisać”.
Jednak niektórzy dziennikarze przyznają, że po prostu nie wiedzą, jaka forma w takiej sytuacji jest poprawna. Jacek Czarnecki z Radia Zet napisał na Twitterze: „Przepraszam ale tu problemu (pisownia oryginalna – przyp. red.). Jeśli osoba aresztowana lub zatrzymana ma w dokumentach napisane Jan Kowalski to muszę w relacji nazywać go Janem K. Jak ta osoba zmieni płeć nazwisko, cokolwiek i w komunikacie prokuratury będzie przedstawiona jako Aldona Z. To ją tak przedstawię”.
Przepraszam ale tu problemu. Jesli osoba aresztowana lub zatrzymana ma w dokumentach napisane Jan Kowalski to muszę w relacji nazywać go Janem K. Jak ta osoba zmieni płeć nazwisko, cokolwiek i w komunikacie prokuratury będzie przedstawiona jako Aldona Z. To ją tak przedstawię.
— Jacek Czarnecki (@JacekCzarnecki1) August 8, 2020
– Problem istnieje, jest złożony i trudny do jednoznacznego rozstrzygnięcia – przyznaje Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onet.pl. Dziennikarze jego portalu w tekstach publicystycznych mają dowolność co do tego, jak w podobnych sytuacjach rozstrzygną kwestie określania płci osób transseksualnych. – Natomiast w tekstach informacyjnych na razie obowiązuje zasada, że przede wszystkim musimy wyjaśnić czytelnikowi złożoność tematu, więc piszemy: „Michał Sz. w środowiskach LGBT znany jako Margot”. Nie możemy napisać, że „policja aresztowała Michała Sz., która jest działaczem LGBT”, bo to może sugerować, że albo popełniliśmy błąd, albo chodzi o dwie różne osoby. Pisanie o osobach „binarnych” i „niebinarnych” też nie rozwiązuje problemu, bo większość czytelników nie wie, co to oznacza – mówi Węglarczyk. Naczelny Onetu zaznacza, że redakcja planuje szkolenia w kwestii pisania o osobach transpłciowych, z udziałem ekspertów, którzy pomogą rozstrzygnąć problem.
Eksperci stają po stronie dziennikarzy respektujących prawo osób transseksualnych do określania ich płci. Daniel Boćkowski, profesor Uniwersytetu w Białymstoku, kierownik Zakładu Socjologii Polityki i Bezpieczeństwa w Instytucie Socjologii, tłumaczy, że zmiana płci następuje z powodu własnej tożsamości. „Dlatego taka osoba jest tym, kim się czuje, a nie tym, kim go system wpisał w chwili urodzenia z powodu posiadania zewnętrznych cech płciowych” – argumentuje Boćkowski.
Aleksandra Kaczorek ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza nie ma wątpliwości, że o osobach transpłciowych należy mówić i pisać zgodnie z ich tożsamością płciową. – Można mówić o osobach niebinarnych. Tłumaczenie, że nikt tego nie zrozumie, jest pozbawione sensu, bo jak się tego określenia nie wprowadzi do publicznej debaty, to faktycznie zawsze będzie niezrozumiałe – mówi Kaczorek.