Fotoreporterzy o zdjęciu Rafała Milacha z policjantem przygniatającym uczestniczkę protestu: ważny kadr z potencjałem na ikonę

Zdjęcie Rafała Milacha dokumentujące brutalną interwencję policji podczas protestu

Zdjęcie Rafała Milacha, dokumentujące moment, gdy policjant przyciska do podłoża protestującą dziewczynę, zaczyna być ikoną tegorocznych protestów w obronie osób LGBT. – Niestety, klimat jest taki, że to zdjęcie mocno rezonuje – mówi Milach portalowi Wirtualnemedia.pl. Fotoreporterzy prasowi oceniają, że to mocny kadr, z potencjałem na ikonę, w skrócie przekazuje, o co chodzi w protestach.

W piątek w centrum Warszawy doszło do protestów po tym, jak zapadła decyzja o areszcie dla aktywisty LGBT Michała Sz., identyfikującej się jako kobieta i posługującego pseudonimem Margot.

Sz. dostał zarzuty w związku z atakiem na działacza pro life i zniszczenie jego furgonetki.

W trakcie zajść policjanci zatrzymali 48 osób. W pewnej chwili dwóch funkcjonariuszy przecisnęło do ziemi protestującą dziewczynę, zidentyfikowaną przez „Gazetę Wyborczą” jako Julia. Moment interwencji uwiecznił fotograf Rafał Milach.

Warsaw 07.08.2020 Police officers pacifying LGBT demonstration in the center of Warsaw 🙁 🌈 #APP #archiveofpublicprotests

Opublikowany przez Rafała Milacha Piątek, 7 sierpnia 2020

Choć Rafał Milach ma bogate portfolio, w ostatnich miesiącach skupia się głównie na dokumentowaniu protestów ulicznych. Jego fotografia z piątkowego protestu zaczęła krążyć w mediach społecznościowych jeszcze tego samego dnia, była też podawana dalej przez dziennikarzy, polityków opozycji i organizacje monitorujące prawa człowieka.

Milach: wiem, że to ważne zdjęcie

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Rafał Milach mówi, iż zdaje sobie sprawę z ważności zdjęcia. – To trochę nie ode mnie zależy, czy zdjęcie stanie się ikoniczne. Ale niestety: klimat jest taki, że ta konkretna fotografia ma potencjał, by rezonować. Natężenie homofobii w kraju jest bowiem tak duże, że zdjęcie musi odbijać się echem – podkreśla. Opisuje też sam moment zrobienia zdjęcia: – W takich przypadkach wszystko się dzieje w ułamkach sekund, nie planowałem takiego kadru, nie wyczekiwałem na niego. Podczas tak dynamicznych zajść, jak te piątkowe, większa jest rola instynktownego zachowania fotoreportera i czystego przypadku, niż chłodnej kalkulacji.

Jak dodaje „to, co widać na zdjęciu, to jest sam moment upadku, z nelsonem założonym przez policjanta na szyi. Potem Dziewczyna została skuta, tu jeszcze ma ręce z przodu, na ziemi. Zestawień mojego zdjęcia i tego z Georgem Floydem nie widziałem, ale rozumiem skąd to skojarzenie”.

Rigamonti: fotografia pełna politycznych emocji

Fotoreporter Maksymilian Rigamonti, współpracujący m.in. z „Dziennikiem Gazetą Prawną”, mówi nam, że jego zdaniem Rafał Milach ma „absolutny dar do znajdowania się w miejscu, w którym każdy fotoreporter powinien i chciałby się znaleźć”.

– Ma też niesamowite wyczucie – czemu dał wyraz niejednokrotnie, ostatnio choćby np. w przypadku słynnego już zdjęcia „Stop calling me Murzyn”. Jeśli mówimy o najświeższej fotografii, to trzeba zaznaczyć na początku: powodem, dla którego o niej rozmawiamy jest to, że powstała w bardzo specyficznych warunkach społeczno-politycznych. Moim zdaniem samo zdjęcie jest doskonałe, przekazuje silne emocje. Ale rozmawiamy o nim głównie dlatego, że w Polsce dzieje się teraz źle, grupy społeczne są marginalizowane, zabierane są im prawa i wolności obywatelskie, łamana jest konstytucja i demolowany jest trójpodział władzy. Zatem jego siła wynika głównie z sytuacji społeczno-politycznej w kraju – argumentuje Rigamonti.

Nasz rozmówca podkreśla: to dzisiaj bardzo ważne zdjęcie. – Ma ono potencjał ku temu, by stać się zdjęciem ikonicznym. Ale jeśli zmienią się polityczne uwarunkowania, to o tym zdjęciu pewnie nie będziemy już rozmawiali. To jest tak, że teraz to zdjęcie „robi” bardziej polityka. Chociaż podkreślam: niezwykle szanuję i cenię dorobek Rafała Milacha, uważam go za wybitnego fotografa i artystę wizualnego. Reasumując: zdjęcie Rafała jest mocne, bo w nas siedzą polityczne emocje. Czy będzie równie mocno odbierane za kilka, kilkanaście lat? Tego po prostu dzisiaj nie wiem – zaznacza.

Atys: rzetelnie wykonana robota

Pracujący dla „Gazety Wyborczej” Kuba Atys w rozmowie z Wirtualnemedia.pl przyznaje, że trudno określić, która fotografia będzie ikoną, a która nią się nie stanie. – Nie my będziemy decydować, czy jakieś zdjęcie zostanie symbolem jakiś wydarzeń. To jest na szczęście niezależne od opinii osób, zajmujących się fotografią.

Atys podkreśla, że zdjęcie Rafała Milacha to dowód rzetelnie wykonaną robotę: – Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy przy tym zdjęciu to ta, że fotoreporter dobrze wykonał swoją pracę. Był tam, gdzie powinien być, zrobił solidną fotografię. Ale zdjęcie z potencjałem na ikoniczne musiałoby zawierać więcej symboliki. To, o którym mówimy, dokumentuje drastyczne wydarzenie, policji teraz na pewno trudniej będzie wymyślić jakąś historię „o Kulsonie” – ocenia.

– Jednak aby była ta ponadczasowość, zdjęcie musi zawierać elementy symboliki. Chodzi o to, żeby – oprócz pokazania drastycznej sytuacji – przeniosło nas także w inny, głębszy wymiar. Nie wiem, czy to zdjęcie zostanie tak zapamiętane, ale w tym momencie na pewno jest bardzo ważne dla naszego życia publicystycznego i politycznego – dodaje fotoreporter „GW”.

Kramski: fotka z potencjałem na ikonę

Damian Kramski, publikujący m.in. w „Newsweeku” i „Gazecie Wyborczej”, podkreśla, że fotografia Rafała Milacha w jego ocenie jest po prostu świetne. – W skrótowej formie przekazuje odbiorcy na całym świecie komunikat, co teraz dzieje się w Polsce, i właśnie dlatego ma potencjał na stanie się ikonicznym. Na tym polega jego moc. Jest bardzo mocne społecznie i dlatego bardzo dobrze, że Rafałowi udało się je zrobić. Ludzie porównują je ze zdjęciem podduszanego Georga Floyda i rzeczywiście: jest coś podobnego w samym kadrze – analizuje.

Kramski mówi, że w przypadku fotografii Rafała Milacha treść jest ważniejsza niż walory artystyczne. – Ta fotografia jest mocna, bo idealnie ukazuje chorą sytuację w naszym kraju. O to w niej chodzi, to przekazuje „gęstym skrótem”. Jego siła wynika więc bardziej z polityki, ale nie zmienia to faktu, że jest to zdjęcie jest bardzo udane, a Rafał jest genialnym fotografem – chwali.

Rafał Milach jest już autorem innego słynnego zdjęcia, na którym ciemnoskóra dziewczyna trzyma plakat z napisem „Stop calling me Murzyn”. W 2008 roku został laureatem nagrody World Press Photo za zdjęcia emerytowanych artystów cyrkowych (fotoreportaż; kategoria: „Sztuka i rozrywka”)

We are shocked over the photos and messages we receive from Poland today ‼️ NHC condemns police brutality and arrests of more than 40 activists in Poland after LGBT support demonstrations. 📸 Photo: Rafał Milach pic.twitter.com/OPYI5h2wmk

— Norwegian Helsinki Committee (@nhc_no) August 8, 2020

Rafał Milach pracuje dla agencji Magnum Photos. Jest absolwentem ASP w Warszawie. W 2006 roku był inicjatorem i jednym z założycieli międzynarodowego kolektywu fotografów Sputnik Photos, skupiającego fotografów z Europy Środkowo-Wschodniej. Wykłada w Instytucie Fotografii Kreatywnej na Uniwersytecie Śląskim w czeskiej Opawie. Publikuje w polskich i zagranicznych tytułach (m.in. „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, „Pani”, „Courrier International”, „L’Espresso”, „Die Zeit”). Jego fotografia „Stop call me Murzyn” kilka dni temu trafiła na serwis internetowy magazynu „Time”.