– Tworzymy własny model biznesowy oparty na nie na reklamach ze spółek Skarbu Państwa, tylko na subskrybentach cyfrowych – uważa wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski. Ocenił, że bardziej możliwa od repolonizacji mediów jest dekoncentracja kapitałowa, ale ta druga może też objąć media o. Rydzyka, a Agorze utrudnić przejęcie Eurozetu. – Po porażce Rafała Trzaskowskiego wszyscy jesteśmy w małej psychosomie. Ja też, nie ukrywam – przyznał.
Jarosław Kurski w wywiadzie wideo przeprowadzonym w poniedziałek wieczorem na profilu facebookowym posła Koalicji Obywatelskiej Macieja Laska ocenił, że repolonizacja mediów jest niemożliwa do realizacji w Polsce, ponieważ jest sprzeczna z prawem Unii Europejskiej.
– PiS się powołuje na przykład Francji, że można te media zrepolonizować na podstawie takiej samej ustawy, jak obowiązuje we Francji, co jest bałamutne, bowiem obywatele Unii Europejskiej mogą posiadać media we Francji. Więc nie ma mowy o repolonizacji – stwierdził.
Dekoncentracja młotkiem do uderzenia w Agorę, a nie Rydzyka
– Myślę, że oni pójdą raczej w stronę dekoncentracji, co też nie jest takie proste – dodał. Do wydającej „Gazetę Wyborczą” Agory należy też grupa portali internetowych na czele z Gazeta.pl, kilka stacji radiowych, sieć kin Helios, spółka reklamy internetowej Yieldbird i zajmująca się reklamą zewnętrzną Grupa AMS.
– Otóż tak się składa, że odpowiednikiem Agory na prawicy jest konsorcjum Rydzyka. Więc oni musieliby stworzyć taki precyzyjny młotek, którym można by uderzyć w Agorę, a nie można w Rydzyka. Dosyć to karkołomne – ocenił Kurski.
Z Tadeuszem Rydzykiem związane są przede wszystkim Radio Maryja nadawane przez Warszawską Prowincję Redemptorystów, Telewizja Trwam należąca do Fundacji Lux Veritatis i „Nasz Dziennik” wydawany przez spółkę Spes.
– Umowna dekoncentracja, wkładanie kija w szprychy, powiedzenie, że umowna Agora nie może mieć jednocześnie Radia ZET i „Gazety Wyborczej”, bo to już jest monopol, przecież monopolizujemy przekaz, my trzęsiemy całym rynkiem medialnym – powiedział Jarosław Kurski. – Zauważcie, jaka to jest kontradykcja: z jednej strony mówi się, że mamy monopol, a z drugiej że nas już nikt nie czyta – dodał.
W lutym ub.r. Agora za 130,7 mln zł kupiła 40 proc. udziałów Eurozetu (nadawcy m.in. Radia ZET), w ramach umowy zyskała też możliwość przejęcia do 2022 roku pozostałych 60 proc. jego udziałów od czeskiej spółki SFS Ventures. O skorzystaniu z tej opcji Agora poinformowała we wrześniu ub.r., a miesiąc później skierowała stosowny wniosek do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W grudniu regulator zapowiedział, że decyzję w tej sprawie ogłosi w drugiej połowie br., po przeprowadzeniu analizy rynku.
Pod koniec maja członek zarządu Agory Grzegorz Kania (z końcem października br. odejdzie z firmy) stwierdził, że firma była w marcu bliska pozyskania od konsorcjum banków kredytu m.in. na zakup większościowego pakietu udziałów Eurozetu. – Banki wyraziły chęć jak najszybszego powrotu do tych negocjacji – dodał.
„Oni chcą nas udusić”
Działania obozu rządzącego wobec części mediów Jarosław Kurski określił jako „zakładanie torby plastikowej na łeb i duszenie zawodnika”. – To się próbuje z Agorą już od dawna, oni chcą nas udusić – stwierdził.
Zwrócił uwagę, że państwowe spółki i instytucje dużo wydają na promocję w mediach prawicowych, natomiast w ogóle nie reklamują się w „Gazecie Wyborczej”. W „GW” nie publikowano nawet ogłoszeń kancelarii premiera o zasadach bezpieczeństwa w czasie epidemii, które od marca regularnie ukazywały się w wielu tytułach prasowych. Dzień po drugiej turze wyborów prezydenckich w „Wiadomościach” w mocno negatywnym tonie opisano, że takie reklamy kancelaria premiera i niektóre firmy państwowe wykupywała w „Polityce” i „Fakcie”, w których jednocześnie krytykowano władzę.
– „Politykę” zaatakowano, a nas nawet nie można było zaatakować, bo „Gazeta Wyborcza” nie dostaje żadnych reklam (z sektora państwowego – przyp.) – skomentował to Jarosław Kurski.
Przypomniał, że różne podmioty państwowe, ich pracownicy i PiS skierowali w ostatnich latach ok. 60 pozwów sądowych dotyczących publikacji „Gazety Wyborczej”. Na początku lipca dziennikowi przyznano z nowego funduszu Europejskiego Centrum Wolności Prasy i Mediów (ECPMF) 15 tys. euro na wsparcie w procesach sądowych.
Kurski zaznaczył, że szef działu prawnego Agory Piotr Rogowski sugerował redakcji „Wyborczej”, żeby w związku z pozwami rezygnowała z niektórych tematów niekorzystnych dla władzy, ale redakcja nie ma zamiaru tak postępować. Wicenaczelny „GW” ryzyko widzi natomiast w zapowiadanej przez władzę kolejnej fazie reformy sądownictwa.
– Teraz, jak już sądy będą przejęte, to nie wiemy, komu ta maszynka do atrybucji poszczególnych spraw będzie atrybuowała nasze sprawy. I zawsze jakoś pechowo będziemy trafiać na tego dobrozmianowego sędziego. I tu milionik, tu milionik, tu przeprosiny, tutaj powództwo zabezpieczające, why not? Na to się nastawiamy – zapowiedział.
„Subskrybenci cyfrowi dają nam niezależność”
Jarosław Kurski podkreślił, że „Gazeta Wyborcza” wybrała inny model działania od mediów prawicowych w ostatnich latach. – Tworzymy własny model biznesowy oparty na nie na reklamach ze spółek Skarbu Państwa, tylko na subskrybentach cyfrowych, na lojalnych czytelnikach, którzy „Gazetę Wyborczą” traktują – jak mawiał Kisiel o „Tygodniku Powszechnym” – jak łyk życiodajnej wody, którą codziennie przyjmuje się do ust.
– To nam daje niezależność. To nam załatwia mniej więcej połowę przychodów – opisał.
Z danych ZKDP wynika, że średnia sprzedaż „Gazety Wyborczej” w maju br. spadła o 26,84 proc. r/r, do 65 241 egz. Z kolei portal Wyborcza.pl w czerwcu br. przy 8,65 mln użytkowników miał 101,74 mln odsłon (średnio 11,8 na odwiedzającego). W drugiej połowie kwietnia Agora podała, że z subskrypcji cyfrowej „Gazety Wyborczej” korzystało 240 tys. użytkowników, o 22 tys. więcej niż miesiąc przedtem.
– Myśmy zrobili to, czego nie zrobiła prasa na Węgrzech. Oni nie mają niezależności, ich można udusić oligarchami zależnymi od Orbana – skomentował wicenaczelny „GW”.
„Zacieram rączki na moment prawdy”
Jarosław Kurski podkreślił, że model biznesowy „Gazety Wyborczej” jest dużo trwalszy niż pozycja rynkowa części mediów prawicowych, uzyskujących obecnie duże przychody z reklam podmiotów państwowych. Niektóre otwarcie o tym informują w sprawozdaniach finansowych. Telewizja Republika w raporcie za ub.r. podała, że 52 proc. jej wpływów pochodziło ze sponsoringu, a wygrana Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych miała „stabilizujący wpływ na sytuację spółki”.
– Ja oczywiście zacieram rączki, bo przyjdzie moment prawdy, że te media, które zbudowały swój model biznesowy w zasadzie na subsydiach spółek Skarbu Państwa albo z budżetu państwa, jak to się skończy, to one padną jak domek z kart. Tylko oni właśnie dlatego władzy raz zdobytej oddać nie mogą, właśnie dlatego, że nie zbudowali niezależnego modelu biznesowego, że wiszą u klamki władzy – stwierdził wicenaczelny „GW”.
Ocenił, że spowolnienie wskutek epidemii jest bardziej niekorzystne dla mediów prywatnych, bo redukowane są budżety marketingowe, natomiast TVP i Polskie Radio mają finansowanie z kolejnej rekompensaty abonamentowej.
– Więc tym łatwiej będzie wyperswadować przyjaciołom Niemcom ze Springera czy Passauera (ta druga firma to właściciel Polska Press Grupy – przyp.), to wszystko może być przejęte za umowną złotówkę. Można powiedzieć takiemu Springerowi czy Passauerowi: dzisiaj to my od pana jeszcze kupimy te media, ale za jakiś czas już nie będzie co kupować, a może się zmienić stan prawny na tyle, że sam pan się sam będzie prosił, żebyśmy kupili to za złotówkę – prognozował Kurski.
W kampanii „graliśmy pod górkę”, psychosoma po porażce Trzaskowskiego
Wicenaczelny „GW” krytycznie ocenił to, że niektórzy liderzy partii opozycyjnych chcą uczestniczyć w zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy na drugą kadencję. – Uważam, że Andrzej Duda nie zasługuje, żeby pomagać mu celebrować to zwycięstwo, dlatego, że to zwycięstwo nieuczciwe. Myśmy grali na pochyłym boisku, graliśmy pod górkę – ocenił. – Nie mówię tego dlatego, że jestem rozgoryczony faktem, że nasz obóz przegrał – zaznaczył Kurski.
Wyliczył m.in. przekaz mediów publicznych w czasie kampanii, dystrybuowanie przez Pocztę Polską ulotek Andrzeja Dudy i alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o wyborach wysłany w przeddzień drugiej tury. – Sami się wybrali, niech sami sobie klaszczą, to jest ich prezydent, to nie jest mój prezydent, ja dziękuję za zaproszenie, którego nie dostałem – stwierdził.
Przy okazji powiedział, że głosował w wyborach parlamentarnych na współprowadzącego rozmowę Macieja Laska wybranego w okręgu podwarszawskim z listy Koalicji Obywatelskiej. – Wiem, dzięki ci za to – odpowiedział Lasek.
Kurski zapewnił, że „Gazeta Wyborcza” nie wspiera Platformy Obywatelskiej. – Naszą partią nie jest Platforma, naszą partią jest „Gazeta Wyborcza” i demokracja. Jeżeli myśmy się uważali za jakikolwiek sztab, to za sztab demokracji, to jest nasza – podkreślił.
Ocenił, że Jarosław Kaczyński chce realizacji w Polsce scenariusza węgierskiego, w którym partie opozycyjne uzyskują w wyborach maksymalnie kilkanaście proc. głosów. – Pozostaje nam swego rodzaju prometeizm i, jak mówił Młynarski „robienie swoje”. Wiem, że często wiąże się to z goryczą, że efekty nie są natychmiastowe, ale my nie mamy wyjścia – powiedział.
W tygodniu przed drugą turą wyborców Agora rozdała 1 mln egz. „Gazety Przed-Wyborczej” krytykującej prezydenturę Andrzeja Dudy, do „Gazety Wyborczej” zostały dodane „Księga prezydencka. Pięć lat Andrzeja Dudy” i plakat z wizerunkiem Rafała Trzaskowskiego.
Jeszcze przed pierwszą turą firma w kampanii wyborczej „GW” eksponowała afery obecnej władzy oraz zachęcała do głosowania mieszkańców miast.
Zdaniem wicenaczelnego „Gazety Wyborczej” w polskim społeczeństwie drzemie duży potencjał buntu wobec obecnej władzy, co było widać w kampanii Rafała Trzaskowskiego, ale nie ujawnia się on cały czas.
– Mówiąc szczerze, ja po pięciu latach wychodzenia na ulicę też już jestem tym zmęczony. I jak mam iść na jakąś manifestację, to się trzy razy zastanowię, czy mi się to opłaca, czy lepiej żebym w tym czasie napisał jakiś tekst, zrobił coś pozytywistycznego, postarał się zebrać kolejnych 20 prenumerat dla „Gazety Wyborczej”. Bardzo łatwo jest popaść w działactwo, to w podziemiu (opozycji w okresie PRL – przyp.) mieliśmy bardzo często – stwierdził Kurski. – Iść na kolejną manifestację i przekrzykiwać się z tą łobuzerią. To ja wolę przeczytać dobrą książkę, spróbować zrozumieć, w jakim kraju żyjemy – dodał.
Przyznał, że po porażce Rafała Trzaskowskiego ten zapał mocno opadł. – To normalne, że wszyscy jesteśmy w małej psychosomie. Ja też, nie ukrywam, ale czeka nasz długi marsz, a najgorsze jest to, co nam proponują, że możemy wyjechać. To niech oni wyjadą, dlaczego ja mam wyjeżdżać z mojego kraju – powiedział.
„TVP nie da się naprawić, social media nie ocalą demokracji”
Jarosław Kurski zgodził się z kampanijną deklaracją Rafała Trzaskowskiego, że część informacyjną Telewizji Polskiej należy zlikwidować. Zaznaczył, że nie chce szerzej oceniać TVP, ponieważ w jej władzach jest jego brat Jacek Kurski.
– Tej telewizji nie da się naprawić – podkreślił wiceszef „Gazety Wyborczej”. – Jestem przekonany, że tam nastąpiła już taka degradacja pojęcia zawodu i swojego rodzaju demoralizacja, że tę telewizję – jeżeli rzeczywiście miałaby być misyjna i publiczna, zrobiona na wzór BBC – trzeba po prostu zamknąć jej działalność i powołać nową – ocenił.
– Najpierw trzeba mieć możliwości, żeby to zrobić, a żeby to zrobić, trzeba wygrać wybory – zaznaczył Jarosław Kurski.
Pytany o media społecznościowe, stwierdził, że media tradycyjne takie jak „Gazeta Wyborcza” muszą tam być obecne, żeby pozyskiwać czytelników. Dlatego trzeba chociażby optymalizować teksty pod kątem wyszukiwarek, używać słów kluczowych, dodawać przy tekstach treści wideo.
Kurski krytycznie ocenił mnogość informacji i opinii obecnych w mediach społecznościowych oraz brak ich hierarchii i wiarygodności, porównał to ze średniowiecznym rynkiem, na którym wszyscy krzyczą. – Myślę sobie, że media tradycyjne w tym dzisiejszym świecie są naprawdę zagrożone i ogromny wysiłek trzeba zrobić, żeby je ocalić. Bo one są strażnikami demokracji. Media społecznościowe nie ocalą demokracji. Media społecznościowe służą do tego, żeby wybrać Trumpa, Bolsonaro, Johnsona czy zrobić brexit, można nimi dowolnie manipulować – wyliczył.
– Nie ma punktów referencyjnych. Winszuję sobie, że „Gazeta Wyborcza” dla części polskiej inteligencji jest punktem referencyjnym, która mówi: stop, to jest ważne, to jest nieważne – podkreślił Jarosław Kurski.
W pierwszym kwartale br. przychody ze sprzedaży „Gazety Wyborczej” wzrosły rok do roku o 3,7 proc. do 25,3 mln zł, a ze sprzedaży reklam w niej zmalały o 18,2 proc. do 12,1 mln zł.
Dla porównania, w pierwszym kwartale 2015 roku wpływy sprzedażowe „GW” wzrosły rok do roku o 3,1 proc. do 26,4 mln zł, a przychody reklamowe spadły o 10,1 proc. do 22,3 mln zł. Dziennik, podobnie jak wiele innych gazet opiniotwórczych, w ostatnich latach parokrotnie podniósł swoje ceny egzemplarzowe.
🔴 Live 20:30: Media w czasach powrotu do autorytaryzmu. Spotkanie z Jarosławem Kurskim
Opublikowany przez Maciej Lasek Poniedziałek, 3 sierpnia 2020