Prezes TVN: Zajmujemy się rzetelnym dziennikarstwem bez względu na to, kto sprawuje władzę [WYWIAD]

Piotr Korycki

– W dziennikarstwie informacyjnym kluczowe znaczenie ma jakość i wiarygodność przekazu. Nikt nie narzuca linii programowej naszemu kanałowi informacyjnemu TVN24. Nasz warsztat jest wynikiem wieloletniej, ciężkiej pracy i zaangażowania całego zespołu newsowego – mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Piotr Korycki, prezes TVN Discovery Polska.

W wywiadzie z prezesem TVN Discovery Polska Piotrem Koryckim rozmawiamy o zarządzaniu firmą zdalnie, wyzwaniach związanych z pandemią, planach dotyczących jesiennej ramówki i politycznych nastrojach, towarzyszących prowadzeniu biznesu.

_______________________________________________

Nikola Bochyńska, Wirtualnemedia.pl: TVN wrócił już do tzw. nowej normalności? Diametralnie zmieniliście funkcjonowanie firmy w porównaniu do marca tego roku?

Piotr Korycki, prezes zarządu TVN Discovery Polska: Owszem, „diametralnie” to dobre określenie. Już 9 marca zdecydowaliśmy o przejściu w tryb pracy zdalnej. To był dość odważny krok, w grupie Discovery nie było wcześniej takich decyzji, inne polskie firmy też jeszcze na tamtym etapie nie przechodziły w pełni na pracę zdalną, więc ten ruch był bezprecedensowy. Podjęliśmy tę decyzję, wiedząc też m.in., że część naszych pracowników spędza ferie czy urlopy zimowe we Włoszech.

W marcu i kwietniu przestawialiśmy firmę na okres najbardziej restrykcyjnego lockdownu. Gdyby ktoś powiedział mi w lutym, że tak będzie wyglądać nasza praca, miałbym spore obawy przed tak szybkimi zmianami. Okazało się, że w praktyce praca zdalna i wprowadzone przez nas procedury bardzo dobrze się sprawdziły. Najważniejsze było zapewnienie bezpieczeństwa oraz ciągłości operacyjnej. Nie przerwaliśmy emisji w żadnym z kanałów, bardzo sprawnie działały newsy, ludzie nauczyli się wykorzystywać wszelkie narzędzia do pracy zdalnej. Pracowaliśmy tak w sumie cztery miesiące, do biur wróciliśmy, w ograniczonym zakresie, dopiero 6 lipca.

W pierwszej fazie uczyliśmy się wielu rzeczy na nowo. Produkcje, nie tylko u nas, ale na całym rynku, stanęły – część programów była gotowa, część trzeba było zawiesić. Mimo to byliśmy w dobrej sytuacji, bo wcześniej udało się nam nakręcić kolejne sezony „Ameryki Express” i „Hotelu Paradise”. Zdążyliśmy niemal z całą ramówką, choć nie udało się dokończyć np. „Kuchennych rewolucji”. Mimo utrudnień błyskawicznie zareagowaliśmy programowo oferując widzom dostęp do najbardziej aktualnych informacji i porad związanych z pandemią czy programy edukacyjne dla uczniów klas maturalnych. Podjęliśmy też wiele działań z myślą o tych, którzy najbardziej potrzebowali w tym okresie pomocy – stąd akcje na rzecz pracowników opieki zdrowotnej czy program wsparcia dla małych i mikrofirm.

Co było największym wyzwaniem w zdalnym zarządzaniu? Wcześniej zdalne zarządzanie telewizją wydawało się być niemożliwe.

Najważniejsza była dobra komunikacja. Ludzie na bieżąco muszą wiedzieć, co dzieje się w firmie. W sytuacji pracy z domu nie mają szansy dowiedzieć się czegoś przy okazji, z korytarzowych rozmów. Przeszliśmy na tryb codziennych spotkań zarządu, zaczynaliśmy od nich dzień, łącznie z weekendami. Każdy z członków zarządu przekazywał na bieżąco wszelkie niezbędne informacje w ramach podległego mu pionu. Co tydzień spotykałem się też zdalnie z niemalże setką moich dyrektorów i managerów, a oni mieli za zadanie komunikować omawiane sprawy swoimi pracownikom. Przeprowadziliśmy wiele ankiet, w których pytaliśmy ludzi, co im się podobało, a co było do poprawy. Wszyscy odpowiadali, że komunikacja była bardzo dobra.

Nie chcę źle wróżyć, ale obawiam się, że druga fala pandemii nastąpi

Część doświadczeń z pracy w lockdownie przeniesiecie do firmy na stałe?

Na pewno. Nikt nie wie przecież, jak długo potrwa pandemia. Chciałbym, aby skończyła się jak najszybciej, jednak obserwuję sytuację globalną, inne rynki. Na świecie są już kraje, które przechodzą drugą, a nawet trzecią falę zachorowań. Nie wykluczam, że kiedy Polacy wrócą z wakacji, nastąpi u nas druga fala. Widzę, co się dzieje, kiedy tłumnie podróżujemy w góry, nad morze czy na Mazury. Jestem realistą. Nie chcę źle wróżyć, ale obawiam się, że druga fala pandemii nastąpi. Operacyjnie jesteśmy na nią gotowi.

Szykujecie się już na drugą falę i ewentualny powrót do całkowitej pracy zdalnej?

Jak najbardziej. Wróciliśmy do biur, ale może być w nich maksymalnie 1/3 pracowników. Realnie jest ich 20 proc., bo mamy czas urlopów. Zaproponowaliśmy możliwość powrotu, nie jest to obowiązek. Jeśli ktoś obawia się o swoje zdrowie lub woli pracować zdalnie, nie musi wracać. Wydaje mi się, że wrzesień, październik, listopad przyniesie powrót do pracy zdalnej w większym wymiarze. Mamy to przećwiczone, więc jestem spokojny, że ten system zadziała. Obecnie ruszyliśmy z większością produkcji, ale bez np. „Mam talent”. Uznaliśmy, że nie możemy zebrać w jednym miejscu setek osób, ryzyko jest zbyt duże, musimy działać odpowiedzialnie. Z kolei w przypadku „Top Model” zorganizowaliśmy castingi internetowe, aby nie narażać uczestników.

Różnie oceniana jest szybka decyzja rządu o lockdownie. Z punktu widzenia biznesowego jak ocenia pan tę decyzję? Takie branże jak filmowa, eventowa, rozrywkowa najbardziej na tym ucierpiały.

Wiem, że dla wielu branż to prawdziwy dramat. Kina się otworzyły, restauracje także, ale sytuacja nie wygląda tak samo, jak przed wybuchem pandemii. Mimo to uważam, że to była dobra decyzja. Telewizja znalazła się w wyjątkowej sytuacji. Skorzystała na decyzji o lockdownie, jeśli chodzi o oglądalność, bo oczywiście nie o reklamę. Na rynku reklamy mieliśmy do czynienia z największymi spadkami w historii. Tak źle, jak w kwietniu i maju jeszcze nie było. Na szczęście czerwiec i lipiec sygnalizują sporą poprawę.

Właśnie, oglądalność może i była plusem, ale podstawą działania biznesu jest reklama.

To był największy paradoks: oglądalność była rekordowa, a w reklamie widzieliśmy głębokie spadki. Wysokie wskaźniki oglądalności zawsze mnie cieszą, ale trudno było zaakceptować, że nie można ich w pełni zmonetyzować. Przypomnę, że w 2008-2009 roku patrzyliśmy przerażeni na spadki na poziomie 20 proc. W pierwszych dwóch miesiącach pandemii odnotowaliśmy głębsze obniżenie przychodów.

Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyliśmy

Porównując obecną sytuację do 2008 roku, to była rozgrzewka?

Wtedy wychodzenie z kryzysu trwało dość długo, teraz wygląda na to, że odbicie może nastąpić nieco szybciej. Początkowe spadki wywołane epidemią były dużo głębsze, ale w czerwcu i lipcu widzę już istotną poprawę na rynku reklamy, oczywiście w porównaniu do kwietnia i maja, bo w porównaniu do zeszłego roku rynek jest cały czas „na minusie”. Trudno oceniać, w której fazie spowolnienia tkwimy. To jest inny kryzys, bo nie dotyczy jedynie sektora finansowego, a globalnie wymiaru: ekonomicznego, społecznego, kulturowego, politycznego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyliśmy.

Jak zamknięcie gospodarki wpłynęło na wasze wyniki finansowe? Możemy mówić o zeszłym roku, ale biorąc pod uwagę pandemię, ten czas wydaje się być odległy o lata świetlne. Powiedzmy o tym półroczu, jakich wyników spodziewacie się za cały rok?

O ile marzec był jeszcze relatywnie dobry, kwiecień i maj przyniosły istotne spadki. Ten problem dotyczył całej branży reklamowej, jak i większości sektorów światowej gospodarki. Rynkowe przychody reklamowe w kwietniu i maju były niższe o blisko 45 proc. Czerwiec przyniósł spadki rzędu 20-25 proc. Lipiec i sierpień wyglądają już znacznie lepiej. To dobry prognostyk na przyszłość. Z kolei bardzo dobrze prezentowały się przychody z dystrybucji, szczególnie z serwisu player.pl, gdzie odnotowaliśmy duży przyrost liczby subskrybentów.

Co do jesieni, jest za wcześnie, by prognozować. Jeśli pandemia ponownie przybierze na sile i zapadnie decyzja o lockdownie, wszystko się zmieni. Jeśli nie, jest szansa aby odbudować naszą pozycję jesienią, bo jest to z reguły rekordowy sezon pod względem sprzedaży. Prawdopodobne są te dwa skrajne scenariusze – nie chcę wróżyć.

Pamiętam, że podczas wiosennej ramówki ogłaszaliście 300 tys. subskrybentów Playera jako wielki sukces.

O ile dobrze pamiętam, było to wtedy ok 250 tys. subskrybentów, a w szczytowym momencie sezonu wiosennego mieliśmy ich już ponad 370 tys. Aż na taki wzrost nie liczyliśmy. Rok temu o tej porze mieliśmy wynik rzędu 180 tys. – podwoiliśmy go w bardzo krótkim czasie. To w pewnej mierze także zasługa większego zainteresowania treściami ‘on demand’ podczas pandemii. Za pośrednictwem Playera zorganizowaliśmy m.in. akcję społeczną „Koncert dla bohaterów”, podczas której zebraliśmy ponad 5 mln złotych na pomoc medykom. Zaoferowaliśmy też pierwsze dwa tygodnie dostępu do Playera za darmo, co zachęciło wielu użytkowników do skorzystania z serwisu.

Widać u was strategię emitowania premierowych seriali najpierw w Playerze, potem w telewizji. Będziecie iść tą ścieżką? Z czego ona wynika?

Chcemy, aby Player.pl oferował unikalne treści, aby treści premium były tam dostępne bez reklam za opłatą. To oferta m. in. dla fanów seriali, którzy nie chcą czekać – czasami kilka miesięcy, jak w przypadku premiery „Chyłki”, a czasami tydzień – by obejrzeć kolejny odcinek ulubionego tytułu. Chcemy kontynuować tę strategię. Jak widać po liczbie subskrypcji, ten model się sprawdza. Dla młodszych widzów mamy inną ofertę np. więcej treści spoza anteny związanych z „Hotel Paradise” czy odcinki serialu „Zakochani po uszy” – przed emisją w tv. Pierwszy „Hotel” miał świetne wyniki zarówno w online jak i w telewizji. Przeprowadziliśmy pogłębione badanie, by zidentyfikować przyczynę sukcesu i okazało się, że program bardzo pozytywnie zaskoczył widzów – wyraźnie wyróżnił się w kategorii programów reality – najbardziej lokalizacją i uczestnikami.

Rozumiem, że w takim razie do „Big Brothera” nie wracacie?

Jesienią nie mamy takich planów. To program, który wracał na polski rynek trzy razy, nie wykluczam zatem, że powróci po raz kolejny. Nadal wierzę w ten globalny format. Przez dwa sezony pozwolił nam osiągnąć bardzo dobre wyniki w Siódemce. W żadnym razie go nie skreślam.

Widzowie mają potrzebę autentyczności

Jaką strategię na jesień zakładacie w związku z tym, że trudno przewidzieć sytuację? Oszczędzania czy inwestowania w jesienną ramówkę, zważając na to, że część produkcji musieliście przerwać i ruszyć po przerwie?

Ofertę na jesień przygotowujemy w oczekiwaniu na bardziej pozytywny scenariusz niż przyniosła wiosna, mając jednak z tyłu głowy, że jeżeli dojdzie do eskalacji zachorowań i nie będziemy w stanie produkować tyle, ile byśmy chcieli, będziemy mogli w pewnym stopniu zarządzić ramówkami. Produkujemy teraz programy, z których duża część ma potencjał emisji również na wiosnę 2021. Planujemy wystartować z bardzo ciekawą ramówką – dotknąć zmian, które nastąpiły także na skutek pandemii koronawirusa. Zmian, które dzieją się obok nas – chodzi mi o potrzebę autentyczności, dotykania spraw bliskich ludziom, dbania o siebie, planetę, relacje. Myślę, że takie będą nasze kolejne sezony. Chcemy pokazywać, jak zmienia się świat, jakie przyświecają nam wartości. Programy tworzymy z myślą o widzu, nie możemy być oderwani od jego potrzeb.

Na przykład jakich?

W ostatnim roku przeprowadziliśmy badania, z których dowiedzieliśmy się, co gra w duszy naszych widzów jak i tych, którzy nas nie oglądają. To m.in. wspomniana potrzeba autentyczności, ale również dbania o siebie i otaczające środowisko, przynależności do wspólnot, w których czujemy się komfortowo. Z drugiej strony wiele osób chciałoby się czymś wyróżnić. Do tego dochodzą nuty patriotyczne, duma z polskości.

W połowie marca zawiesiliście większość produkcji, a osoby, które pracują przy realizacji programów często zatrudnione są w oparciu o umowę B2B czy umowę o dzieło. Zaoferowaliście im jakieś wsparcie?

Na dwa najtrudniejsze miesiące: kwiecień i maj – kiedy wiedzieliśmy, że nie będzie produkcji – wprowadziliśmy program pomocowy. Nie chcieliśmy nikogo zostawić bez środków do życia. Wiedzieliśmy też, że będziemy dalej współpracować, kiedy tylko zostaną zniesione obostrzenia. W tych miesiącach zaoferowaliśmy wypłatę zadatków na poczet przyszłych prac. Miesięcznie kwota mogła sięgać ok. 5 tys. złotych. Do pewnego stopnia zaskoczyło mnie, że nie wszyscy zdecydowali się skorzystać z tej pomocy. Teraz natomiast sytuacja się odwróciła – pracy jest bardzo dużo, bo w okresie wakacyjnym nastąpiła nadzwyczajna kumulacja produkcji.

Z tego co wiem, nie obniżyliście wynagrodzeń pracownikom, nie było też zwolnień. Braliście pod uwagę oszczędzanie na pracownikach?

Każda firma dyskutuje na temat możliwych scenariuszy. Nie było i nie ma obecnie decyzji w tej sprawie.

Zajmujemy się rzetelnym dziennikarstwem bez względu na to, kto sprawuje władzę

Ostatnie dni były gorące. M.in. Beata Mazurek określiła TVN24 mianem „WSI 24”, szybko na to odpowiedziała Georgette Mosbacher, ambasador USA. Takie polityczne emocje realnie przekładają się na prowadzenie biznesu?

Nie mają wpływu na nasze działanie. Zajmujemy się rzetelnym dziennikarstwem i poruszamy kwestie społecznie ważne – bez względu na to, kto sprawuje władzę.

Z drugiej strony politycy PiS często argumentują, że „TVP jest przeciwwagą dla TVN24, że wreszcie jest pluralizm medialny i równowaga na rynku”.

W dziennikarstwie informacyjnym kluczowe znaczenie ma jakość i wiarygodność przekazu. Nikt nie narzuca linii programowej naszemu kanałowi informacyjnemu TVN24. Nasz warsztat jest wynikiem wieloletniej, ciężkiej pracy i zaangażowania całego zespołu newsowego. Powołaliśmy specjalne grupy zajmujące się fact-checkingiem, uruchomiliśmy serwis Konkret24, wypracowaliśmy kodeks etyczny, jako pierwsi stworzyliśmy stanowisko redaktora ds. standardów i dobrych praktyk dziennikarskich, wymieniamy wiedzę i doświadczenia ze światowej klasy dziennikarzami. Widzowie doceniają nasz profesjonalizm – dzięki temu nasze newsy zdobyły najsilniejszą pozycję w Polsce.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Korycki w maju 2018 roku został powołany na prezesa i dyrektora zarządzającego TVN i Discovery w Polsce.

Z Grupą TVN jest związany od 2003 roku. Początkowo był zastępcą dyrektora finansowego, a potem dyrektorem finansowym firmy. Wraz z powołaniem TVN Media w 2011 roku został członkiem zarządu tej spółki, a rok później został powołany do zarządu TVN, przejmując dodatkowo odpowiedzialność za zakupy programowe Grupy TVN oraz większość funkcji wsparcia biznesu.

W 2015 roku został mianowany wiceprezesem zarządu Grupy TVN.