Zgodnie z prawem dziennikarze mogą uczestniczyć w rozprawach, z wyjątkiem spraw z wyłączeniem jawności. Sytuacja zmieniła się po wybuchu pandemii: w wielu sądach wprowadzono ograniczenia związane m.in. z zachowaniem odpowiedniego dystansu między obecnymi w sali rozpraw.
O uczestnictwie w rozprawach publiczności i dziennikarzy decydują prezesi sądów okręgowych. Z 45 sądów okręgowych odpowiedziało nam 26, przedstawiciele 24 z nich zapewniają, że dziennikarze mogą uczestniczyć w rozprawach, w których nie wyłączono jawności. W sądach okręgowych w Kielcach i Siedlcach z powodu epidemii wszystkie rozprawy odbywają się bez udziału publiczności i bez dziennikarzy. – Brak dostępu do budynku sądu nie oznacza braku możliwości kontaktowania się zarówno telefonicznego, jak i drogą mailową – podkreśla jednak rzeczniczka SO w Siedlcach Grażyna Orzechowska.
W większości sądów przedstawiciele mediów muszą wcześniej zgłosić chęć udziału w rozprawie. W niektórych sądach muszą to zrobić dzień przed rozprawą, w innych kilka dni przed (dwa do czterech). W sądach wchodzący poddawani są kontroli temperatury i dezynfekcji rąk, muszą mieć też zasłonięte usta i nos. W salach rozpraw musi też być zachowany dystans (1,5 bądź 2 metry). O wielkości publiczności i liczbie dziennikarzy decydują sędziowie prowadzący rozprawę, biorąc pod uwagę wielkość sali i liczbę chętnych (tak żeby zachowany był odpowiedni dystans). W przypadku zbyt dużej liczby uczestników decyduje kolejność zgłoszeń.
Dziennikarze z kilku regionów Polski zwracali uwagę na problemy. „Stało się. Ochrona nie wpuściła mnie do SO w Krakowie. Nie dotarłam więc na rozprawę, która mnie interesowała. Zarządzenie prezesa SO działa, dziennikarze nie wejdą. Ręce opadają, bo instytucja, która winna być symbolem szacunku dla prawa, najważniejszego prawa nie przestrzega” – pisała na Twitterze Marta Gordziewicz z TVN 24. – Mamy zarządzenie, które szczegółowo reguluje zasady wchodzenia do sądu. Póki co, uczestniczyć mogą wezwane strony. Dziennikarze są wpuszczani, jeśli chcą zapoznać się z aktami sprawy, na rozprawy nie wchodzą – mówiła „Presserwisowi” Joanna Specjał z biura prasowego SO w Krakowie. We wtorek opublikowano komunikat, że dziennikarze będą już wpuszczani do sądów.
SO w Krakowie ogłasza, że przestanie łamać art. 45 Konstytucji. Prezes i dyrektor zmienili swoje zarządzenie i teraz dziennikarze i publiczność będą mogli wejść do sądu.
Cieszę się, że sąd wraca na drogę prawa ;)https://t.co/ZSiioowwYa
— Marta Gordziewicz (@MGordziewicz) June 23, 2020
– Olsztyn i cały okręg olsztyński: wstęp surowo wzbroniony. Relacjonowanie rozpraw niemożliwe, bazujemy tylko na komunikatach wysyłanych przez sąd – mówi anonimowo jeden z lokalnych dziennikarzy. Rzecznik SO w Olsztynie Olgierd Dąbrowski-Żegalski podkreśla, że wstęp dziennikarzy możliwy jest po uprzednim zgłoszeniu i otrzymaniu karty wejścia. – W ciągu kilku ostatnich tygodni dziennikarze kilkakrotnie zwracali się do poszczególnych wydziałów sądu z prośbą o zgodę na udział w rozprawie bądź posiedzeniu, ale z uwagi na ograniczone możliwości lokalowe i istniejące wciąż wysokie ryzyko zarażenia się koronawirusem takich zgód nie udzielano – mówi „Presserwisowi”. Dodaje, że stara się przekazywać dziennikarzom informacje w formie bezpośredniej odpowiedzi na pytania oraz komunikatów na stronie internetowej.
W SO we Wrocławiu 22 czerwca dopuszczono udział publiki i dziennikarzy.
Reporter sądowy „Gazety Wyborczej” Kamil Siałkowski uważa, że sądy dmuchają na zimne, jeśli chodzi o koronawirus. Nie doszukuje się tu politycznych motywów i zauważa, że ograniczenia są coraz mniejsze. – Większy problem był w kwietniu, nie byłem na ani jednej rozprawie. Teraz mamy trochę mniej dyskomfortu – stwierdza. Siałkowski podkreśla, że problemem jest jednak brak wspólnego zarządzenia Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie ograniczeń. – Każdy prezes sądu decyduje, jak uważa, przez to sytuacja jest zagmatwana – mówi. Opowiada, że w budynku przy ul. Terespolskiej w Warszawie mieszczą się sądy rejonowe dla dzielnic Praga-Północ i Praga-Południe. Do jednego dziennikarze wstępu nie mają, do drugiego może wejść kilka osób publiczności.
Spytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości, dlaczego nie wydało odgórnego zarządzenia dla wszystkich sądów w sprawie ograniczeń. „Minister Sprawiedliwości nie jest uprawniony do ograniczenia – w drodze rozporządzenia – liczby publiczności, w tym dziennikarzy, na rozprawie w konkretnej sprawie, w określonym sądzie” – odpowiedziało nam biuro prasowe resortu. Jak dodało, minister wraz z Głównym Inspektorem Sanitarnym przygotowali wytyczne dla sądów w celu zapewnienia bezpieczeństwa i minimalizacji ryzyka zakażenia. Organizacją pracy sądów zajmują się jednak ich prezesi. „Ograniczenia w dostępie osób innych niż strony, czyli np. dziennikarzy, są podejmowane przez konkretnych prezesów sądów, w praktyce poprzez wydanie wspólnych zarządzeń z dyrektorami sądów. Zarządzenia są wydawane w zależności od sytuacji danego sądu, wielkości sal rozpraw, ilości rozpraw i posiedzeń” – zaznacza ministerstwo.
– Jest generalny bałagan, choć to chyba nie jest intencjonalne. To bardziej problem bardziej zarządzania niż ograniczenia dostępu do informacji – komentuje Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jak podkreśla jednak, utrudniony dostęp dziennikarzy do rozpraw jest alarmujący. – Sądy w jak najszerszym zakresie powinny pozwolić na dostęp do rozpraw. Mogą uregulować, że rzecznik sądu udziela informacji, jeżeli ze względów zdrowotnych nie wpuszcza się publiczności. Powinny być gwarancje zastępcze – zaznacza. Jak dodaje, dobrą praktyką powinna być odpowiednia informacja dla dziennikarzy na stronie internetowej sądu. – Instrukcje co do terminów, możliwości zasięgnięcia informacji, do kogo się o nie zwrócić – wymienia prawniczka.
Bychawska-Siniarska przyznaje, że również HFPC ma problemy z dostaniem się na rozprawy jako obserwatorzy. – Często słyszymy wyjaśnienia, że sala jest zbyt mała i nie ma możliwości wejścia. Nasi obserwatorzy muszą stoczyć bój, żeby pozostać w sali, czasami prosimy jedną ze stron, by zaapelowała o wyznaczenie większej sali rozpraw – opowiada prawniczka.