„Gazeta Wyborcza” rezygnuje z połowy biur lokalnych redakcji

Agora zdecydowała, że 10 redakcji lokalnych „Gazety Wyborczej” pozostanie w trybie pracy zdalnej także po zniesieniu ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa. Spółka wypowiedziała już umowy najmu. Jednocześnie deklaruje, że wszystkie lokalne wydania tytułu będą ukazywać się bez zmian.

– Taki model w przypadku mediów Agory, w tym właśnie „Wyborczej”, okazał się bardzo efektywnym sposobem działania. Nasi dziennikarze w codziennej pracy są przede wszystkim blisko wydarzeń i ludzi, część już wcześniej korzystała z biur w ograniczonym zakresie – mówi „Presserwisowi” Nina Graboś, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej spółki. Jak podkreśla, „GW” pozostaje we wszystkich miastach, w których do tej pory funkcjonowała. – Treści lokalne są niezmiernie ważne dla czytelników serwisu Wyborcza.pl i odgrywają ważną rolę w budowaniu bazy subskrybentów – dodaje Graboś.

Pierwsze zmiany już pod koniec czerwca

Spółka rozważa pozostawienie niewielkiej przestrzeni, np. w celu organizacji większych spotkań, w kilku lokalizacjach. Redakcje lokalne „GW” pracują w wynajmowanych biurach. – Umowy zostały wypowiedziane, mają różne okresy wypowiedzenia, więc czas rezygnacji z siedzib będzie też różny – mówi Graboś. Na razie wszystkie redakcje lokalne działają w siedzibach, pierwsze zmiany będą miały miejsce pod koniec czerwca.

„GW” ma 20 redakcji lokalnych w całej Polsce. Agora nie podaje, w których konkretnie zrezygnowano z wynajmu biur.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, temat większego udziału pracy zdalnej po zniesieniu ograniczeń epidemicznych jest rozważany także w Ringier Axel Springer Polska. Prezes Mark Dekan zaznacza, że według badań zespoły pracujące zdalnie mogą być efektywniejsze od tych w biurach. „Musimy znaleźć pomysł na wykorzystanie milionów metrów kwadratowych niewykorzystanej powierzchni biurowej, którą właśnie stworzyliśmy. Na myśl o tym bledną nawet najodważniejsi CFO. Ale nie możemy pozwolić, aby nas ograniczały zobowiązania z przeszłości i wcześniej podjęte decyzje” – napisał w magazynie „Forbes”.

Dyskusje i praca zespołowa są potrzebne

Paweł Wujec, w latach 2012-2019 dyrektor segmentu internet Agory (obecnie prezes Grupy K2), uważa, że przejście na pracę zdalną serwisów newsowych czy dzienników jest wykonalne, ale to niekoniecznie dobre rozwiązanie. – Potrzebne są dyskusje, awantury na kolegiach redakcyjnych, praca zespołowa na ostrych deadline’ach. To bardzo trudno odwzorować w modelu zdalnym. Niemal wszystkie historyczne „jedynki” „Gazety Wyborczej” powstawały, gdy nad stroną siedziało ramię w ramię kilka osób i razem wymyślało, jak najlepiej przekazać news – podkreśla Wujec.

Jadwiga Sztabińska, w latach 2011-2016 redaktor naczelna „Dziennika Gazety Prawnej”, zauważa, że praca zdalna to oszczędność dla redakcji, ale również jej zdaniem minusem są rzadsze kontakty między pracownikami. – Tematy często powstają z rozmowy dwójki dziennikarzy czy redaktorów. Przy pracy zdalnej potrzeba w większym stopniu indywidualnej kreacji przy tematach – zauważa Sztabińska.