Kampania Przeciw Homofobii: Wojciech Czuchnowski nie pokazał nam tekstu o Kamilu Zaradkiewiczu przed publikacją

Wojciech Czuchnowski

Tekst Wojciecha Czuchnowskiego i Justyny Dobrosz-Oracz ujawniający orientację seksualną sędziego Kamila Zaradkiewicza nie był konsultowany z działaczami Kampanii Przeciw Homofobii – wynika z oświadczenia tej organizacji. W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Wojciech Czuchnowski mówił, że tekst przed publikacją dał do przeczytania dwóm osobom z kręgu KPH.

W poniedziałek „Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst pt. „Żołnierz PiS”, ujawniający, że pierwszy prezes Sądu Najwyższego, Kamil Zaradkiewicz ma w życiorysie „plamy, które mogą czynić go podatnym na naciski i szantaże”. W tekście pada m.in. zdanie, że dziwne zachowanie sędziego Zaradkiewicza (w 2013 roku miał pójść nocą w piżamie pod Trybunał Konstytucyjny) poprzedziła kłótnia z partnerem. Ujawnienie, że Kamil Zaradkiewicz jest gejem, wzbudziło wiele krytycznych komentarzy. – Upublicznienie niby mimochodem jego orientacji było niczym nieuzasadnionym świństwem. On się nie nadaje na sędziego SN z wielu innych powodów – napisał na Twitterze Wojciech Szacki z Polityki Insight.

Współautor tekstu Wojciech Czuchnowski oświadczył w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że nie o to chodziło, by robić tzw. outing sędziemu. – To jest tekst o degeneracie moralnym, którego ta władza używa do najważniejszych poruczeń, czyli rozwalenia sądownictwa w Polsce. To także tekst o mobberze, który jako drapieżca seksualny dręczył podwładnych. Ten człowiek jest dzisiaj I Prezesem Sądu Najwyższego – mówił dziennikarz.

Zaznaczył, że jest „wyjątkowo wyczulony na takie kwestie” (ujawniania orientacji seksualnej). – Dlatego przed publikacją i wysłaniem tekstu do redakcji dałem go przeczytać dwóm osobom z kręgu Kampanii Przeciw Homofobii. W ogóle nie dostrzegali tu kwestii jakiegoś „ouotowania” i nie mieli żadnych zastrzeżeń – przekazał nam dziennikarz.

Na te słowa we wtorek zareagował kolektyw Kampanii Przeciw Homofobii, publikując oświadczenie, z którego wynika, że – wbrew słowom dziennikarza – tekst nie był konsultowany z nikim z zespołu Kampanii.

– Informujemy, że nikt z obecnego zespołu pracowniczego stowarzyszenia nie czytał tekstu przed jego publikacją. Pojawiające się w oświadczeniu stwierdzenie „Jestem wyjątkowo wyczulony na takie kwestie, dlatego przed publikacją i wysłaniem go do redakcji dałem go przeczytać dwóm osobom z kręgu Kampanii Przeciw Homofobii” odbieramy jako próbę wsparcia się autorytetem naszej organizacji w celu odparcia fali krytyki, która spotkała dziennikarza w związku z outingiem Zaradkiewicza – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku i przesłanym do naszej redakcji.

Organizacja stoi na stanowisku, iż zgodnie z prawem do prywatności decyzję o „wyjściu z szafy”, czyli poinformowaniu innych o swojej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, powinna podejmować osoba, której to dotyczy.

– Do ujawniania czyjejś orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej bez wiedzy i zgody osoby zainteresowanej odnosimy się krytycznie. Równocześnie uważamy, że nadawanie sensacyjnego charakteru określeniu „partner” w odniesieniu do mężczyzny, wskazuje na konieczność intensyfikacji działań związanych z edukacją nt. osób LGBT – kończy swoje oświadczenie zespół KPH.

W lutym br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 80 661 egz., o 12,6 proc. mniej niż rok wcześniej.

Na koniec ub.r. z systemu cyfrowych subskrypcji „Gazety Wyborczej” korzystało 218 tys. użytkowników, o 47,5 tys. więcej niż rok wcześniej. Przeciętny przychód miesięczny od subskrybenta, który kupił ofertę bezpośrednio na Wyborcza.pl, wynosił 14 zł. W kwietniu liczba cyfrowych subskrybentów „GW” wynosiła już 240 tys.