Dziennikarze „Gazety Wyborczej” będą mogli pracować 4 dni w tygodniu

Krytykują zasady obniżki pensji i czasu pracy

Dziennikarze „Gazety Wyborczej” (Agora) będą mogli pracować 4 dni w tygodniu – wynika z informacji portalu Wirtualnemedia.pl. Stało się to po liście jaki pracownicy krakowskiego oddziału „GW” wysłali do redaktorów naczelnych dziennika. Ma to związek z obniżkami płac, z którymi wiąże się o jedną piątą krótszy czas pracy. Zwrócili też uwagę na dysproporcję w zarobkach pomiędzy oddziałami a główną redakcją. – W oddziałach rzeczywiście zarabia się niewiele, chcemy w tej sprawie wejść w spór zbiorowy z zarządem zaraz po pandemii – mówi nam Wojciech Orliński, szef związku zawodowego w Agorze.

W połowie kwietnia Agora porozumiała się z działającą w firmie NSZZ „Solidarnością” co do warunków obniżenia o jedną piątą wynagrodzenia i czasu pracy przez sześć miesięcy. Ustalono, że obniżka wynagrodzenia dotyczyć będzie pracowników etatowych ze stałą pensją, zarabiających więcej niż najniższa krajowa. Te osoby będą też miały o 20 proc. mniej przydzielanych zadań.

Zdaniem pracowników „Gazety Wyborczej” w przypadku dziennikarzy, którzy mają nienormowany czas pracy trudno mówić o delegowaniu zadań w zakresie niższym o 20 procent. – A już oddziałach pracuje się teraz zupełnie inaczej, niż w centrali. Właściwie robimy wszystko i trudno powiedzieć, kiedy dzień pracy się zaczyna, a kiedy się kończy. Nie wyobrażam sobie, aby np. po godzinie 16 nie odbierać telefonów, albo maili. Co będzie, jeśli np. rozbije się samolot albo będzie potężny wypadek i trzeba będzie to opisać? Mam powiedzieć, że skończyłam już pracę? – mówi nam anonimowo dziennikarka, pracująca w jednym z oddziałów „Gazety Wyborczej”.

Tuż po podpisaniu porozumienia z zarządem w kwestii czasowej obniżki płac, Wojciech Orliński, szef działającej przy Agorze „Solidarności” , przyznał, że trudno jest wyznaczyć dokładnie, na czym polegać ma zapis, iż dziennikarze mają mieć 20 procent mniej pracy. – Ono (porozumienie – przyp.) jest na pewno niedoskonałe, w paru miejscach płynne – mówił. Podkreślił jednak, że o zakresie przykrojonych obowiązków każdorazowo będzie decydował bezpośredni kierownik pracownika.

Jednak już po podpisaniu porozumienia i wejściu w życie okazało się, że szefowie niektórych oddziałów zaproponowali dziennikarzom dzień pracy trwający 6,5 godziny, inni zaś mieli wprost powiedzieć, że ten zapis jest martwy i nie da się wyegzekwować krótszej pracy w redakcyjnych oddziałach.

W związku z tym dziennikarze z krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej” napisali list do szefostwa, w którym proponują – wobec braku jasnych uregulowań – skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień. Podkreślają też różnice między zarobkami w oddziałach a tymi w centrali. – Czujemy się lekceważeni i niedoceniani, gdy widzimy dysproporcje pomiędzy wynagrodzeniami w redakcjach lokalnych a centralą Chcemy zwrócić uwagę na to, jak ważną pracę w tym trudnym czasie wykonujemy. Mimo to wszyscy (ci, którzy teraz pracują na pełnych obrotach i ci, którzy nie pracują wcale) usłyszeliśmy ten sam wyrok – 20 procent. 20 procent (mniej) z 10 tysięcy nie będzie tak dotkliwe jak 20 procent z 2 czy 3 tysięcy – napisali pracownicy.

Związek zawodowy chce odwiesić spór zbiorowy z zarządem

Pismo trafiło do związkowców, do szefostwa „Gazety Wyborczej” i wszystkich dziennikarzy w firmie. Solidarność z postulatami krakowskich dziennikarzy wyrazili już mailowo m.in. dziennikarze z oddziałów w Radomiu i Płocku – ustalił portal Wirtualnemedia.pl.

– Nie ma dnia, żeby w naszej związkowej skrzynce nie lądowały podobne pisma lub poparcie dla listu z Krakowa – mówi nam Wojciech Orliński. Dodaje też, że z jego wiedzy wynika, iż ustalenia dotyczące ograniczania czasu pracy w niektórych oddziałach „są fikcją”. – Wiemy też, jak bardzo niewiele się tam zarabia. Dlatego już po zakończeniu zamieszania związanego z koronawirusem prawdopodobnie odwiesimy spór zbiorowy z zarządem i będziemy żądali podwyżek dla tych najmniej zarabiających – mówi nam Orliński.

Dziennikarze „Gazety Wyborczej” będą mogli pracować 4 dni

Jak wynika z naszych informacji dziennikarze „Gazety Wyborczej” będą mogli pracować 4 dni w tygodniu. Kierownictwo redakcji odpowiedziało im w wewnętrznym liście.

Pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski, wydawca Jerzy B. Wójcik i Mikołaj Chrzan (zastępca redaktora naczelnego i szef redakcji lokalnych) informują w nim, że decyzję o skróceniu pracy do 6,5 godziny podjęli „powodowani przekonaniem, że jest to najlepsze ze względu na zadaniowy charakter pracy dziennikarskiej i bezpieczniejsze dla »Wyborczej«”. Zaznaczyli jednak, że zgadzają się na czterodniowy tydzień pracy w całym zespole „GW”: redakcjach warszawskich i lokalnych. „Nie chcemy jednak tego narzucać odgórnie. Szefowie zespołów w konsultacji z Wami podejmą decyzje optymalne dla Was i dla każdej z redakcji. Nowe grafiki wprowadźcie od następnego poniedziałku” – poinformowali. Dodali, że inaczej zorganizowane mogą być konkretne działy, które „ze względu na charakter, liczebność zespołu, nie mogą pracować w trybie 4-dniowym, bo zawalimy »Gazetę«, spadnie nam ruch, spóźnimy deadliny, stracimy prenumeraty”.

Zapytany o to, jak ustosunkuje się do listu pracowników szefostwo „Gazety Wyborczej”, Mikołaj Chrzan (zastępca redaktora naczelnego i szef redakcji lokalnych) odpowiedział nam krótko: – To są wewnętrzne sprawy firmy. Nie będę komentował.

Komentarza nie uzyskaliśmy także od Niny Graboś, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Agory. Nie chcą też wypowiadać się pod nazwiskami dziennikarze z lokalnych redakcji. – Jest niemal pewne, że po okresie obowiązywania tarczy antykryzysowej przyjdzie fala zwolnień w redakcji i biurze ogłoszeń, nie chcę być na liście jako pierwsza do zwolnienia – argumentuje nasza rozmówczyni z „GW”.

W czwartek Agora podała w komunikacie giełdowym, że zamiast planowanych zwolnień grupowych w swojej spółce Goldenline uruchomiła program dobrowolnych odejść, z którego skorzystało 26 pracowników (to niemal 80 proc. zespołu). Koszt tych odejść obniży wyniki Agory w drugim kwartale br. o ok. 0,9 mln zł. Pracownicy uczestniczący w programie otrzymają również ekwiwalent za niewykorzystany urlop wypoczynkowy.

Według danych ZKDP w lutym br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 80 661 egz., o 12,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Natomiast w całym ub.r. zmalała o 9,2 proc. do 85 873 egz.

Od ponad sześciu lat w serwisach internetowych „Gazety Wyborczej” obowiązuje płatny, subskrypcyjny dostęp do treści, za darmo można przeczytać do 10 tekstów miesięcznie. Na koniec ub.r. korzystało z niego 218 tys. użytkowników, o 47,5 tys. więcej niż rok wcześniej. Przeciętny przychód miesięczny od subskrybenta, który kupił ofertę bezpośrednio na Wyborcza.pl, wynosił 14 zł.

W marcu br. portal „Gazety Wyborczej”, tak samo jak zdecydowana większość serwisów dzienników i stron informacyjno-publicystycznych, osiągnął duży wzrost odwiedzalności. Według badania Gemius/PBI miał 11,62 mln użytkowników i 145,92 mln odsłon, wobec 6,44 mln użytkowników i 92,05 mln odsłon rok wcześniej. Od połowy marca na Wyborcza.pl teksty o epidemii są nie są objęte systemem prenumeraty cyfrowej, a tym samym dostępne dla wszystkich odwiedzających.

W całym ub.r. przychody ze sprzedaży „Gazety Wyborczej” zwiększyły się o 6,5 proc. do 98,3 mln zł, a z reklam w niej zmalały o 11,6 proc. do 71,5 mln zł.