Redakcja magazynu „Press” zakończyła już przyjmowanie zgłoszeń do konkursu Grand Press, teraz 14-osobowe jury na obradach 16–17 listopada oceni każdą nadesłaną pracę i wybierze finalistów w ośmiu kategoriach, a na finałowym posiedzeniu 10 grudnia zdecyduje, kto zostanie zwycięzcą.
Już po raz 23. kolegia redakcyjne polskich mediów wybiorą Dziennikarza Roku. Nagrodę tę może otrzymać tylko osoba fizyczna wykonująca zawód dziennikarza. O wyjątkowości tego tytułu stanowi fakt, że to sami dziennikarze wybierają najlepszą/najlepszego spośród siebie. Jest to jedyne takie wyróżnienie w branży mediów.
Kandydatów mogą zgłaszać kolegia redakcyjne polskich gazet, czasopism, stacji radiowych i telewizyjnych oraz profesjonalne redakcje internetowe, zatrudniające zawodowych dziennikarzy i mogące okazać wpis do sądowego rejestru dzienników i czasopism sprzed 1 stycznia 2019 roku.
Każda redakcja ma prawo do nominowania od jednego do trzech kandydatów zarówno z mediów ogólnopolskich, jak i lokalnych, przy czym żaden nie może być pracownikiem redakcji nominującej lub redakcji z nią strukturalnie powiązanych.
Zwycięzcą jest dziennikarz, który w głosowaniu redakcji otrzyma największą liczbę punktów.
Zgłoszenia od redakcji przyjmowane są do 4 grudnia 2019 roku wyłącznie drogą elektroniczną, poprzez e-mail na adres grandpress@press.pl.
Każde zgłoszenie jest potwierdzane w ciągu 24 godzin e-mailem zwrotnym. Zgłoszenie bez e-maila potwierdzającego odbiór jest nieważne.
Szczegóły – w regulaminie konkursu.
Zwycięzcę konkursu Dziennikarz Roku 2019 oraz laureatów nagród Grand Press 2019 poznamy na gali 10 grudnia br. w Muzeum Polin. Zapraszamy redakcje do głosowania!
MAJĄ ZA SOBĄ DOBRY ROK
Redakcja „Press”, jako organizator konkursu, nigdy nie głosuje. Często jednak jesteśmy proszeni o przypomnienie, którzy dziennikarze szczególnie wyróżnili się w minionym roku. Dlatego co roku przypominamy dokonania wartych zauważenia – zdaniem „Press” – dziennikarzy.
Tomasz Sekielski, dziennikarz niezależny
Rozsadził system medialny od środka. Gdy kolejni nadawcy telewizyjni radzili mu, by dał sobie spokój z tematem pedofilii w polskim Kościele, on upierał się tym bardziej. Pieniądze na film tworzony wraz z bratem Markiem zdobył w akcji crowdfundingowej na Patronite. Zaufało mu 2,5 tys. osób, które wpłaciły 450 tys. zł, a on w zamian stworzył doskonały dwugodzinny reportaż, który na YouTube miał 23 mln wyświetleń.
„Tylko nie mów nikomu” jest dowodem jego profesjonalizmu, empatii i etyki zawodowej. W filmie nie epatował sobą, ale wykorzystał swój doskonały warsztat dziennikarza śledczego oraz reportera, by pokazać dramat ofiar pedofilii i udowodnić światu, jakim złem była wieloletnia cisza nad oprawcami w sutannach. Po tym filmie, który dla każdego byłby największym zawodowym sukcesem, Sekielski nie odkłada kamery na półkę, ale już pracuje nad kolejnym drażliwym tematem: zamierza opowiedzieć historię przekrętów Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, które w walce o swój wizerunek sięgały już po wszystkie sądowe środki, by uciszyć dziennikarzy.
Tomasz Sekielski może być wzorem dziennikarza i obywatela. Nie angażując się w politykę, realnie zmienia świat. Udowadnia, że dziennikarstwo świadome swoich ograniczeń ma sens i jest społecznie potrzebne.
Andrzej Stankiewicz (Onet.pl, „Tygodnik Powszechny”)
Stankiewicz od lat opisuje arenę agresywnych walk o władzę, lecz sam pozostaje powściągliwy w emocjach. Ma najlepsze cechy dziennikarza politycznego, który nie poprzestaje na pozycji chłodnego komentatora, ale potrafi przeprowadzić własne śledztwo. Dlatego w tym roku udało mu się zdemaskować nieuczciwe działania amerykańskiej firmy PR-owej wynajętej przez Polską Fundację Narodową, która naraziła budżet państwa na straty.
Jego analizy polityczne od lat należą do kanonu lektur inteligentnego Polaka, a dogłębna znajomość polskiej polityki i zakulisowych gier sprawia, że takie teksty jak „Pierwsza ostatnia rodzina” o Jarosławie Kaczyńskim czyta się z wypiekami na twarzy, zazdroszcząc mu wiedzy, umiejętności dotarcia do źródeł i wyciągania erudycyjnych wniosków.
Ponieważ jego postawie etycznej i profesjonalizmowi nie można nic zarzucić, politykowi – np. obecnemu ministrowi kultury – pozostaje tylko miotać absurdalne oskarżenia, że Stankiewicz pracuje dla niemieckiego wydawcy.
Ewa Ivanova („Gazeta Wyborcza”)
Z determinacją, uporem i doskonałą znajomością prawa dokumentuje zmiany w wymiarze sprawiedliwości w czasach dobrej zmiany, a zwłaszcza poczynania ministra sprawiedliwości. Jej atutem jest precyzyjna analiza przekazywana w zrozumiały sposób i wyjaśniająca istotę zagadnienia. Bywa nieugięta w tropieniu powiązań zawodowych i towarzyskich, które sprawiają, że źle pojęta lojalność oraz uległość wobec przełożonych skutkują psuciem prawa i niszczeniem instytucji zaufania publicznego.
W takich tekstach jak „Królowie życia Ziobry” na światło dzienne wydobyła nazwiska prokuratorów, których minister dopieszcza nagrodami za bycie posłusznymi wobec władzy. Absurdy „naprawy sądownictwa” ukazuje na przykładach konkretnych osób, jak choćby niepokornego prokuratora Krzysztofa Parchimowicza, którego władza próbuje wrobić w VAT-owskie przekręty, czy szczecińskiego prokuratora, który zmarł na zawał na dworcu kolejowym, bo został przymuszony do dojazdów do pracy ze Szczecina do Rzeszowa.
Za to, że w tekście „Pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości po godzinach »wieszał« europosłów” ujawniła, kim był narodowiec trzymający szubienicę ze zdjęciem jednego z europosłów, zdemaskowany narodowiec wysłał do sądu akt oskarżenia przeciwko niej.
Bertold Kittel („Superwizjer” TVN)
Reporter śledczy z tytułem Dziennikarza Roku 2018. Jego kolejne świetne 12 miesięcy udowodniło, że nie spoczywa na laurach, ale za każdym razem podnosi sobie poprzeczkę i dostarcza opinii publicznej nowe szokujące informacje.
Zawsze dokonuje bezwzględnej wiwisekcji swoich bohaterów, zadaje pytania o ich intencje oraz efekty działań – i wtedy, kiedy w reportażu „Farma trolli” rozpracowuje pseudoredakcję zarabiającą na produkcji fake newsów; i wtedy, kiedy w reportażu – „Pancerny Marian i pokoje na godziny” – obnaża nieudolność instytucji państwa i ujawnia, że były szef Krajowej Administracji Skarbowej, a obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś obchodzi prawo, wykazuje zaniżoną wartość swojego majątku w zeznaniu podatkowym, ale nie zamierza rezygnować z funkcji, do której stracił moralny mandat.