Szymon Hołownia bez dużych szans w wyborach prezydenckich

„Jego start może być ciekawy”

Szymon Hołownia

Szymon Hołownia nie jest poważnym pretendentem do objęcia urzędu prezydenta Polski, między innymi dlatego że brak mu doświadczenia i zaplecza politycznego. Jego ewentualny start można traktować jako sondowanie opinii – uważają specjaliści od marketingu politycznego, których zapytaliśmy o ocenę szans dziennikarza.

Jak już informowaliśmy w miniony weekend dziennikarz i prezenter telewizyjny Szymon Hołownia ma wystartować w wyścigu do fotela prezydenta RP. Prace nad kandydatem mają być prowadzone już od sierpnia. – Oficjalnego komunikatu w tej sprawie można się spodziewać w ciągu dwóch-trzech tygodni. Początkowo ogłoszenie kandydatury Hołowni planowano na później, wydarzenia jednak przyspieszyły ze względu na deklarację Donalda Tuska o rezygnacji ze startu. Hołownia ma być kandydatem niezależnym i obywatelskim – napisała analityk „Polityka Insight” Joanna Sawicka.

Nad kampanią Hołowni mają pracować dwa sztaby: jeden skupiałby się na pracy nad wartościami i na programie, drugi – nad strategia i planowaniem kampanii. Mimo wielokrotnych próśb o komentarz i prób kontaktu, podejmowanych ze strony portalu Wirtualnemedia.pl, Szymon Hołownia nie skomentował tych doniesień.

Natomiast w niedzielę, opublikował wpis na Facebooku. Dotyczy on kwestii związanych z kryzysem klimatycznym, które też o politykę zahaczają. Katolicki publicysta przypomina o oburzeniu prawicowej prasy w związku z krytyką kupowania plastikowych kwiatów i zniczy w okresie Wszystkich Świętych. We wpisie odniósł się do słów proboszcza, które usłyszał podczas mszy:

– Ideologiczne zacietrzewienie ma jednak to do siebie, że zawsze kończy się tam, gdzie trzeba zapłacić rachunki. Przypomniał dziś o tym dobitnie (nie mający rzecz jasna nic wspólnego ze wspomnianymi publikacjami) proboszcz jednej z otwockich parafii, gdzie uczestniczyłem w niedzielnej Eucharystii. W ogłoszeniach powiedział o podwyżce o 140 proc. opłat za wywożenie śmieci z parafialnego cmentarza. I że planowane są kolejne podwyżki, po których w przyszłym roku parafia wydawać będzie na to ponad pół miliona złotych. A większa część tych śmieci to plastik – znicze i sztuczne kwiaty – napisał Hołownia.

Minusem Hołowni brak zaplecza politycznego

Przekonujący do tego, że Hołownia ma szanse w wyborach, porównują go do Wołodymira Zełeńskiego, ukraińskiego satyryka i aktora, który został prezydentem Ukrainy. Zdaniem prof. Dariusza Tworzydło, kierownika Katedry Komunikacji Społecznej i Public Relations Uniwersytetu Warszawskiego, są pewne podobieństwa.

– Jeżeli prawdą jest, że Szymon Hołownia planuje wystartować w wyborach, byłaby to próba w założeniu podobna do tej, którą z sukcesem przeszedł Zełenski. Obaj w końcu swoją rozpoznawalność budowali m.in w telewizji. Na początku, gdy obecny prezydent Ukrainy ogłosił, że zamierza kandydować, wówczas opinia publiczna oceniła tę deklarację jako kolejny jego żart. W efekcie stało się jednak inaczej. Nie był to ani żart, ani jak się później okazało kandydat nie był pozbawiony szans. Podobnie jest z kapitałem początkowym Szymona Hołowni, szanse którego określam jednak jako małe – komentuje prof. Tworzydło.

Według naszego rozmówcy niewielkie szanse Hołowni wynikają głównie stąd, że nie ma on za sobą żadnego zaplecza politycznego. – W Polsce ten właśnie aspekt ma szczególne znaczenie. Oprócz chęci, do zwycięstwa potrzebny jest sztab ludzi zaangażowanych i środki na kampanię. Sam fakt trzymania w niepewności i braku oficjalnego potwierdzenia chęci kandydowania jest dowodem na możliwe testowanie potencjału wyborczego ewentualnego kandydata. Test może zostać przerwany sondażem, który da mu ograniczone szanse na zwycięstwo. Po nim będzie mógł się on wycofać z dalszego testowania swoich sił i możliwości lub szukać poparcia u wybranych sił politycznych – ocenia.

„Ciekawy start, odbierze głosy PO”

Dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico i specjalista ds. strategii i komunikacji kryzysowej, przypomina, że nie jest to pierwszy raz, gdy znany dziennikarz przymierzany jest do startu w wyborach prezydenckich. – W 2004 roku mówiło się o starcie Tomasza Lisa i – jeśli wierzyć ówczesnym publikacjom – z sondaży PBS wynikało, że 43 procent Polaków brałoby pod uwagę głosowanie w wyborach prezydenckich na niego, a 17 procent zdecydowanie wybrałaby go. Gdyby Lis w drugiej turze znalazł się z Lechem Kaczyńskim, pokonałby go wynikiem 64 procent do 36. Z Lepperem Lis wygrywał w sondażu ogromną przewagą 80:20. Przegrywał tylko z Jolantą Kwaśniewską 43 do 57 procent. To o tyle mało zaskakujące, że takie osoby mają dużą rozpoznawalność i sympatię, co stanowi wartościową podstawę – stwierdza.

Dudek przypomina też, że obecny prezydent, Andrzej Duda startował z poziomu kilkunastu procent poparcia wobec ponad 70 proc. poparcia dla Bronisława Komorowskiego. – I wygrał, bo wygrywa ten, kto nie tylko ma dobrą kampanię, ale popełnia mniej błędów niż przeciwnik, a Komorowski popełnił ich wiele. Patrząc na wyścig o prezydenturę – z jednej strony nie dziwi mnie wycofanie się Tuska, z drugiej strony – dziwi mnie brak chęci walki, bo to, że sondaże nie dają teraz zwycięstwa to nie znaczy, że nie można go osiągnąć. Ale być może szacowanie ile ma się do stracenia w sensie wizerunkowym, jak ciężka byłaby to kampania oraz ile byłoby w tle gier wewnątrzpartyjnych- spowodowało taką, a nie inną decyzję.

Zdaniem naszego rozmówcy na ocenę szans Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich jest jeszcze za wcześnie. – Samo zasianie takiej informacji i sondowanie reakcji opinii publicznej to jednak słuszny krok i taki też bym doradził. To takie wejście do gry „na miękko”. Najpierw jakaś pogłoska, potem coraz bardziej uprawdopodobniona, a czas pokaże co dalej. Reagujemy na bieżąco. Na pewno po stronie opozycji jest teraz dużo miejsca i brak jednolitego stanowiska. Start deklaruje Władysław Kosiniak-Kamysz, PO musi kogoś wystawić, a Lewica, która rośnie, też raczej nie odpuści. W takim chaosie start kogoś niezależnego może być ciekawy i z pewnością odbierze najbardziej głosy kandydatowi PO – dodaje Dudek.

Jeśli opozycja chce wygrać wybory prezydenckie, w drugiej turze musi postawić na tego, kto do niej przejdzie i niewykluczone, że może to być Hołownia – przekonuje Krystian Dudek. – Ma on tę zaletę jako przeciwnik Dudy, że nie budziłby mocnej niechęci elektoratu PiS, jest bowiem mocno wierzący, nie ma na koncie żadnych kontrowersji, więc trudniej w niego uderzyć. Nie jest kojarzony jako polityk ani uwikłany w partyjne układy, potrafi przemawiać do ludzi, jest sympatyczny, z poczuciem humoru, pomaga innym. Hołownia być może mógłby liczyć na poparcie swojej macierzystej stacji TVN, co również miałoby swoją wagę. Dość ciekawy miks jak na kandydata – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.

Fake news dla wybadania opinii?

Bartosz Czupryk, specjalista ds. wizerunku, marketingu politycznego i strategii podkreśla, że sam zainteresowany nie potwierdził jeszcze swojego startu w wyborach. – Może to być jedynie fake newsem dla wybadania reakcji opinii publicznej. Gdyby nie obchody odzyskania niepodległości powiedziałbym, że to prima aprilisowy żart, ale przecież to nie te święta. Oczywiście każdy kto spełnia wymogi ustawowe może ubiegać się o fotel prezydenta. Pan Szymon uchodzi za poważnego katolickiego publicystę oraz prezentera z dużym dystansem do siebie i z tego tytułu zakładam, że mógłby mieć coś mądrego do powiedzenia, chcąc. np. po przez start poruszyć jakiś ważny społeczny problem. Pretendentem do fotela jednak nie jest.

Gdyby jednak zdecydował się na start jako obywatelski kandydat, musi – zdaniem naszego rozmówcy – liczyć się z rozbiciem głosów sprzyjających opozycji. – Pan Hołownia, choć jest człowiekiem medialnie obytym, inteligentnym z doświadczeniem błyskotliwego prezentera telewizyjnego – to jednak jako kandydat bez politycznego zaplecza i dorobku nie ma dużych szans. Nie spodziewam się sukcesu podobnego do tego na Ukrainie, kiedy Wołodymyr Zełensky wygrał wybory prezydenckie dzięki talentowi scenicznemu i genialnemu pomysłowi na kampanię. Szymon Hołownia może liczyć na własną rozpoznawalność i póki nie wybrzmi oficjalne deklaracja o starcie z jego ust wraz z programem, trudno doniesienia o starcie traktować poważnie. – analizuje Czupryk

Podkreśla, że gdyby kampania – jak donoszą media – trwała od kilku miesięcy, dałoby się to odczuć choćby poprzez zaangażowanie Szymona Hołowni w dyskusje społeczno-polityczne. – Domniemana kandydatura nie jest skazana na porażkę, ale też nie na sukces. Bardziej upatrywałbym się w niej dotąd nieznanego przesłania może dla zwrócenia uwagi na problem, bądź problemy dotąd pomijane przez polityczny mainstream.

„Wzniecanie publicystycznego kurzu”

Adam Łaszyn, specjalista od marketingu politycznego i strategii komunikacji kryzysowej, szef agencji Alert Media Communications, ocenia, że kandydatura Hołowni jest mało poważna. – To jedynie wzniecanie tabloidowego i publicystycznego kurzu, który zresztą szybko opadnie. Rozpoczęła się ogórkowa część pierwszej, przedwstępnej fazy kampanii prezydenckiej. Demokracja i wolność mediów na to pozwalają, więc czemu nie? W ciągu najbliższych tygodni na pewno usłyszymy jeszcze kilka takich mniej lub bardziej zabawnych kandydatur – podsumowuje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

Natomiast Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, ocenia chęć kandydowania przez Hołownię jednoznacznie negatywnie. – Chyba się trochę panu redaktorowi zakręciło w głowie od celebrytyzmu. Choć kwalifikacje intelektualne i moralne z pewnością ma. Gorzej z doświadczeniem politycznym. W tej dziedzinie jest daleko za Robertem Górskim, czy Wołodymyrem Zelenskym. Ci przynajmniej polityków odgrywali. Lepszy w tej dziedzinie byłby również Mariusz „Pudzian” Pudzianowski, bo to wojownik. Ale w końcu, czy ja bym takiego prezydenta chciał? – zastanawia się głośno.

W wyborach prezydenckich 2015 roku wystartowała inna publicystka, Magdalena Ogórek (wcześniej współpracująca m.in. z TVN24 BiS). W pierwszej turze na kandydatkę oddano 353,9 tys. głosów (2,38 proc. ogółu). Był to piąty wynik, najwięcej głosów dostali Andrzej Duda i Bronisław Komorowski (po ok. 5 mln) oraz Paweł Kukiz (3,1 mln), a nieco lepszy – Janusz Korwin-Mikke (486 tys.). Kandydatka SLD wyprzedziła natomiast m.in. kandydata PSL Adama Jarubasa i Janusza Palikota.

Hołownia pisze książki i felietony, szeroko znany z TVN

Szymon Hołownia z mediami jest związany od ponad 20 lat. W latach 1997-2000 był dziennikarze działu kultury „Gazety Wyborczej”, w latach 2001–2004 pracował w dziale społecznym „Newsweek Polska”[6], w 2005 roku był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Ozon”, a w latach 2005-2006 był redaktorem dodatku „Plus Minus” w „Rzeczpospolitej”.

W latach 2006-2012 współpracował z „Newsweek Polska”, potem przez niecały rok był felietonistą „Wprost”, a od 2015 roku jest felietonistą „Tygodnika Powszechnego”.

Prowadził audycje w kilku stacjach radiowych (m.in. Radiu Białystok i VOX FM), w 2006 był gospodarzem programu „Po prostu pytam” w TVP1. W latach 2007–2012 był dyrektorem programowym Religia.tv, prowadził w tej stacji programy „Między sklepami”, „Bóg w wielkim mieście” i „Ludzie na walizkach”.

Największą popularność zyskał od 2008 roku jako współprowadzący talent-show „Mam talent!” w TVN. W 2015 roku razem z Marcinem Prokopem prowadził też w TVN program „Mamy Cię!”.

Napisał ok. 20 książek, przede wszystkim o tematyce religijnej i duchowości. Otrzymał kilka nagród dziennikarskich, m.in. Ostre Pióro od Business Centre Club (w 2004 roku), Nagrodę „Ślad” im. bp. Jana Chrapka (w 2007 roku), Wiktora w kategorii Wiktor publiczności za 2010 rok, MediaTor w kategorii NawigaTOR w 2008 roku, a w 2010 roku był nominowany do Nagrody im. Andrzeja Woyciechowskiego.

Hołownia od lat jest zaangażowany w działalność charytatywną, głównie na rzecz dzieci w Afryce. Założył fundacje Kasisi i Dobra Fabryka, w 2016 roku otrzymał od Rzecznika Praw Dziecka Odznaką Honorową za Zasługi dla Ochrony Praw Dziecka.

Studiował psychologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów.

Wybory prezydenckie 2020. Duża przewaga Dudy nad Tuskiem

Gdyby w minioną niedzielę odbywały się wybory prezydenckie, to na Andrzeja Dudę zagłosowałoby 48,2 proc. ankietowanych.

Na drugim miejscu znalazł się Donald Tusk z 24,6 proc. głosów. Na trzecim miejscu znalazł się Władysław Kosiniak-Kamysz z 10,6 proc. głosów, a na czwartym Robert Biedroń z 8,9 proc. głosów.

Odpowiedź „żaden” wybrało 6,9 proc. uczestników sondażu.

Gdyby doszło do drugiej tury to Andrzej Duda uzyskałby 54,5 proc. głosów, a Donald Tusk 39,6 proc.

Sondaż został zrealizowany przez IBRiS dla WP na próbie reprezentatywnej 1100 osób w dniach 4-5 listopada 2019 r.