– Szanujące się państwo i szanujący się naród nie może dopuszczać do tego, żeby większość mediów znajdowała się w cudzych rękach – ocenił w środę Jarosław Gowin, wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego, podczas spotkania w Kartuzach. – I to jest pewne zadanie, które stoi przed naszym rządem, jeżeli będziemy nadal sprawować władzę w następnej kadencji – zapowiedział.
Gowin zaznaczył, że takie stanowisko nie wynika z obsesji rządu na temat narodowości kapitału w sektorze mediów. – To jest prosty eksperyment myślowy. Gdybym ja jako Polak był np. właścicielem gazety wychodzącej we Francji, to czym bym się zajmował na co dzień? Na pewno tym, żeby sprzedawać, jak najwięcej tej gazety, żeby biznes się kręcił – stwierdził.
– Ale gdyby doszło do sytuacji konfliktu interesów między Polską a Francją, to jako polski patriota w oczywisty sposób zabiegałbym o to, aby należąca do mnie gazeta prezentowała polski punkt widzenia. To jest chyba oczywiste dla każdego z nas – argumentował wicepremier.
Niemiecki punkt widzenia gazet niemieckich wydawców
Według Jarosława Gowina większość tytułów prasowych w Polsce należy do niemieckich wydawnictw. – Dlaczego my mamy zakładać, że niemieccy właściciele są gorszymi patriotami niż my. Oni też są patriotami, tylko patriotami niemieckimi – podkreślił.
– I jak dochodzi do konfliktu interesów między Polską a Niemcami, to te gazety reprezentują niemiecki punkt widzenia i niemieckie interesy. Ja to widzę w sposób zupełnie czytelny jako minister – zapewnił Gowin.
Wypowiedź Jarosława Gowina w środę wieczorem krytycznie skomentowali niektórzy dziennikarze aktywni na Twitterze. – Bawcie się drodzy symetryści w złudnej nadziei, że sami od PIS – u nigdy nie dostaniecie kopa. A zresztą może macie rację. Może docenią wasze wysiłki i wam odpuszczą, bo w końcu tak naprawdę od lat bardzo im pomagacie – stwierdził Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweek Polska”. – Rewolucja się nie skończyła. Łapie tylko drugi oddech – napisał Tomasz Walczak z „Super Expressu”.
Gowin twierdzi, że gazety, których właścicielami lub współwłaścicielami są wydawcy niemieccy, reprezentują interesu niemieckie. Obraża pan dziennikarzy i czytelników, do tego jest Pan kłamcą. O honorze i przyzwoitości zapomniał Pan dawno. A idzie tu o zniszczenie wolnych mediów.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 19 czerwca 2019
– Ale jestem pewien, że jako wolnościowiec pan premier poprze polonizację mediów, czyli podporządkowanie ich władzy, bez radości – stwierdził Bartosz Węglarczyk, dyrektor programowy Onetu. – Hej, Gowinowcy, ten gość ciągnie Was na dno. Zastanówcie się nad tym. Nie ma takiej bzdury, której by nie powiedział bez zmrużenia oka – skrytykował Marek Twaróg, redaktor naczelny „Dziennika Zachodniego”.
Plany dekoncentracji zawieszono w ub.r.
O potrzebie ograniczenia dominującej pozycji niektórych firm w wybranych sektorach segmentu mediów politycy obozu rządzącego mówili od ponad dwóch lat. Jako przykład najczęściej podawali segment dzienników regionalnych, w którym większość najpopularniejszych tytułów wydaje Polska Press Grupa. Podkreślali też, że niektóre tytuły prasowe i internetowe mają zagranicznych właścicieli.
Na początku 2017 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powołało zespół, w którym oprócz przedstawicieli tego resortu pracowały osoby z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jesienią 2017 roku wiceminister kultury Paweł Lewandowski informował, że opracowano już różne warianty przepisów w zakresie dekoncentracji kapitałowej. – Gotowe są pewne rozwiązania, które czekają na decyzję polityczną. Decyzja będzie dotyczyła tego, które z nich należy wybrać, żeby je zaimplementować do ustawy – stwierdził.
Nie zdecydowano jest jednak na procedowanie tych rozwiązań przez rząd ani skierowanie ich do parlamentu. – Prace analityczne są tak naprawdę zakończone. Zakończyły się w lutym tego roku – powiedział Paweł Lewandowski portalowi Wirtualnemedia.pl w listopadzie ub.r.
Potwierdził to marszałek Senatu Stanisław Karczewski, komentując list ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher do premiera Mateusza Morawieckiego krytykujący działania prokuratury wobec dziennikarzy TVN24.
– Moje zdanie w tej kwestii jest takie, że polskie media powinny być w większości w polskich rękach. To jest zupełnie naturalne i oczywiste dla nas. Ale myślę, że w całej sprawie z panią ambasador potrzebny jest dialog i będziemy w dalszym ciągu podtrzymywać nasze dobre relacje ze stroną amerykańską – podkreślił Stanisław Karczewski.
– Nie da się zrobić ustawowej repolonizacji w tych warunkach, w których jesteśmy. Uważam, że to ślepa ścieżka i nic z tego dobrego nie będzie – ocenił Michał Karnowski, publicysta „Sieci” i wPolityce.pl oraz członek zarządu wydającej te tytuły Fratrii. Jego zdaniem istotniejsza jest zmiana mechanizmów wydawania środków na reklamy za pośrednictwem domów mediowych.
Morawiecki o przewadze wrogich mediów
Politycy obozu rządzącego regularnie krytykują media z obcym kapitałem w Polsce. Wiele razy mówił o tym Mateusz Morawiecki, zwłaszcza w czasie zeszłorocznej kampanii przed wyborami samorządowymi.
– 80 proc. mediów wszystkich – radiowych, telewizyjnych, gazet, czasopism i mediów internetowych – jest w rękach naszych przeciwników politycznych, którzy we wściekły sposób nas atakują. Właśnie dlatego, że zdali sobie sprawę, że my możemy być nie tylko krótkim epizodem, jak lata 2005-2007, ale możemy na trwałe przebudować cały system społeczno-gospodarczy, na trwałe zaproponować nowy kontakt społeczny Polakom i że Polakom się to spodoba, ale im się to nie spodoba i dlatego nas tak wściekle atakują – stwierdził Morawiecki w czerwcu 2018 roku na spotkaniu z mieszkańcami Wrocławia. Zaznaczył, że „musimy też uważać, żeby nie otwierać wszystkich frontów na raz”.
Niedługo później o mediach nieprzychylnych wobec obecnej władzy mówił na zjeździe klubów „Gazety Polskiej”. – Ja mam czasami wrażenie, a nawet przekonanie, że tam w tych mediach są sztaby, które myślą o tym, jak nam zaszkodzić, jak uprawiać kłamliwą propagandę i robić z igły widły, zamieniać do góry nogami wszystko, stawiać świat na głowie, wmawiać ludziom, że czarne jest białe – powiedział szef rządu.
Podobnie wypowiedział się pod koniec stycznia br., zapytany przez 300polityka.pl i Wirtualną Polskę o mocno krytykowane materiały Telewizji Polskiej na temat WOŚP i śmierci Pawła Adamowicza. – muszę tutaj powiedzieć z pełną odpowiedzialnością za moje własne poglądy, że mam przekonanie, że w naszej III RP, w latach ostatnich, w 20-30 latach mieliśmy do czynienia z ogromnym, okresami gigantycznym przegięciem, stronniczością mediów w zupełnie innym kierunku politycznym niż ten, który ja reprezentuję – ocenił premier.
Dodał, że jest przekonany, że kiedy ogląda niektóre programy w stacjach „tzw. różnych prywatnych, tzw. i rzeczywiście prywatnych, choć nie ogląda ich na szczęście za często” to „włos mu się jeży”: – Jakieś kawałki mi ktoś kiedyś, od czasu do czasu, pokazuje, włos się na głowie jeży i propaganda Jerzego Urbana przypomina mi się w całej swojej krasie czy raczej w całej swojej brzydocie – zaznaczył szef rządu.