Warszawski sąd oddalił w pierwszej instancji pozew Rafała Ziemkiewicza dotyczący artykułu w „Newsweek Polska”, w którym Cezary Michalski stwierdził, że publicysta „Do Rzeczy” podczas studiów w latach 80. bał się zaangażować w działalność opozycyjną. Michalski podkreśla, że jego informacje potwierdziło przed sądem kilkoro znajomych Ziemkiewicza ze studiów. – To, co nawypisywał Michalski, to bzdury i zmyślenia. Nie zostały dotrzymane żadne normy dziennikarskiej rzetelności – komentuje Rafał Ziemkiewicz i zapowiada apelację od orzeczenia.
Proces wytoczony przez Rafała Ziemkiewicza dotyczy artykułu Cezarego Michalskiego zamieszczonego w „Newsweek Polska” (Ringier Axel Springer Polska) w połowie lipca 2017 roku. Michalski komentował udział Władysława Frasyniuka i zapowiedź obecności Lecha Wałęsy na kontrmanifestacji wobec miesięcznicy smoleńskiej.
W tekście publicysta określił Rafała Ziemkiewicza, Marcina Wolskiego i Jana Pietrzaka mianem „tchórzliwych brutali” obrażających Frasyniuka i Wałęsę. Ziemkiewiczowi zarzucił, że „studiując na warszawskiej polonistyce w latach 80., bał się wyjść na manifestację czy nawet nosić bibułę”. – Kolegom, którzy to robili, mówił, że są „frajerami”. On sam zaczął politycznie walczyć dopiero z „krwawym reżimem” Tadeusza Mazowieckiego. Jego brutalność pod adresem Wałęsy i Frasyniuka jest jedynie maską, którą ma przykryć tchórzostwo – dodał Michalski.
O złożeniu pozwu w tej sprawie Rafał Ziemkiewicz poinformował w styczniu ub.r. – Moje „banie się noszenia bibuły” wyrażało się w pracy dla podziemnego wydawnictwa „Stop”, o której świadczy publicznie jego szef, więzień polityczny PRL, dziś profesor uniwersytetu Irvine Ca USA, Marek Kamiński. Lisie, Michalski i gnojki kolportujące te oszczerstwa, szykujcie kasę – stwierdził publicysta „Do Rzeczy” na Twitterze.
Zapowiedział, że w procesie będzie domagał się przeprosin od redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa oraz zapłaty 40 tys. zł zadośćuczynienia.
Pozew oddalono, Ziemkiewicz zapowiada apelację
W piątek w swoim cotygodniowym przeglądzie tygodnia w porannym paśmie Telewizji Republika Rafał Ziemkiewicz poinformował, że dostał pisemne uzasadnienie wyroku sądu oddalającego pozew.
Publicysta skrytykował to uzasadnienie i zasugerował, że sędziowie w orzeczeniach nie są niezależni od swoich poglądów politycznych. Zapowiedział też złożenie odwołania (w poniższym nagraniu mówi o tym w 18. minucie.).
– W pisemnym uzasadnieniu, które właśnie do mnie dotarło, sąd przyznał, że moje dobra osobiste zostały naruszone. A do oddalenia roszczeń użył jakieś dziwnej formuły, której nie rozumiemy z prawnikiem. Chyba wysokiemu sądowi Kodeks cywilny pomylił się z jakimś innym kodeksem: jednocześnie stwierdził, że nastąpiło naruszenie dóbr osobistych, ale z jakiegoś powodu uznał, że nie było ono dla mnie szkodliwe. Jest to oczywiście nieprawda, nie zgadzam się z tym kompletnie – stwierdza Rafał Ziemkiewicz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Podkreśla, jak ważne jest dla niego sądowe zdementowanie informacji podanych w tekście Cezarego Michalskiego. – Nazmyślano tam jakichś durnot na mój temat i celowo je wrzucono, żeby „chodziły” po debacie publicznej. Musi to zostać jednoznacznie ucięte i stwierdzone, że mamy do czynienia z nieprawdą – mówi.
Zeznawali znajomi Ziemkiewicza ze studiów
Z kolei Cezary Michalski przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl, że w procesie zeznawało kilkoro najbliższych koleżanek i kolegów Rafała Ziemkiewicza z jednego roku na studiach polonistycznych.
– Potwierdzili to, co napisałem w tekście. Słyszałem to zresztą od samego Rafała, który jak byliśmy bliskimi znajomymi, chwalił się, że nie był w tamtych czasach frajerem jak ci, co protestowali na ulicach czy działali w konspiracji. Zeznający to potwierdzili, że także w czasie studiów chwalił się, że nie jest takim naiwniakiem jak oni i był od tego zupełnie zdystansowany – mówi nam Michalski.
Rafał Ziemkiewicz zarzuca publicyście „Newsweeka” nierzetelność. – Z Cezarym Michalskim poznałem się po roku 1990. Oczywiście mógł usłyszeć moją ocenę dotyczącą tamtych lat – że ludzie, którzy uwierzyli w Michnika, okazali się frajerami i zostali zrobieni w konia. Ale to zupełne co innego od tego, co napisał – uważa.
– Wszystkie osoby, które wezwał jako świadków, jednoznacznie przyznały, że zwrócono się do nich dopiero, kiedy wytoczyłem ten proces. Czyli widać, że nie zostały dotrzymane żadne normy dziennikarskiej rzetelności. Michalskiemu się nie chciało ani z nikim porozmawiać (bo nie przedstawił żadnego świadka, z którym by rozmawiał przed napisaniem artykułu) ani zajrzeć do Wikipedii, gdzie akurat jest wzmiankowana moja działalność w latach 80. Tylko albo coś zmyślił, albo oparł się na jakichś anonimowych pogłoskach, a potem szukał gości, którzy mu to potwierdzą – argumentuje Ziemkiewicz.
– Moim zdaniem oni potwierdzili tyle, że nic nie wiedzieli o mojej działalności w podziemiu. Co się zgadza, bo nic nie wiedzieli. Tak samo jak nic nie wiedzieli o moim życiu seksualnym, a dwoje dzieci mam – dodaje publicysta „Do Rzeczy”.
Rafał Ziemkiewicz jako świadka powołał Monikę Jaruzelską, która w tamtym okresie też studiowała polonistykę. Chciał w ten sposób zaprzeczyć innym pogłoskom związanym z jego postawą w latach 80., jakoby chciał robić karierę w strukturach komunistycznych. – Uznałem, że gdybym chciał robić karierę w PRL-u, to pierwszą osobą, do której bym się z tym zwrócił, byłaby właśnie ona, bo miała takie „chody”, że lepszych nikt nie mógł sobie wyobrazić. Monika Jaruzelska stwierdziła jednoznacznie, że nigdy nie próbowałem się z nią zaprzyjaźniać, żeby robić jakąkolwiek karierę – wyjaśnia.
Publicysta „Do Rzeczy” podkreśla, że jego wersję potwierdził w swojej książce prof. Marek Kamiński, w latach 80. jego przyjaciel z klubu fantastyki prowadzący podziemne wydawnictwo Stop. – Marek miałby prawo do ferowania wyroków, bo za drukowanie bibuły przesiedział prawie pół roku w więzieniu, i nikogo nie sypnął. Sypnął dopiero w tej książce. Ktoś się do niej dorwał i wpisał jego podziękowanie do mojego biogramu w Wikipedii – opisał Ziemkiewicz trzy lata temu w felietonie na DoRzeczy.pl.
– Wydaje mi się, że dla każdego, kto ma zielone pojęcie o tym, jaką drogę życiową ma za sobą Cezary Michalski, to Marek Kamiński jest osobą bardziej wiarygodną. Nie powoływałem go na świadka, bo wszystko, co ma o tym do powiedzenia, napisał, a poza tym mieszka w Ameryce, więc bardzo by to zupierdliwiło cały proces – dodaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Jak było z seminarium u Boniego?
Cezary Michalski przekazał nam, że przy okazji procesu dowiedział się od znajomych Ziemkiewicza, że ten podczas studiów nie zapisał się na seminarium prowadzone przez Michała Boniego (wówczas pracownika naukowego polonistyki UW, obecnie europosła PO), który w związku z działalnością w Solidarności był internowany w stanie wojennym. – Rafał mówił koleżankom i kolegom, że nie będzie chodził na to seminarium, bo władza go namierzy i będzie miał przez to kłopoty. Jego znajomi uznali to za rzeczywiście wyjątkowy przykład „bohaterstwa” – opisuje publicysta „Newsweeka”.
– W ogóle sobie nie przypominam sytuacji, żeby była mowa o chodzeniu na seminarium do Boniego. Chodziłem na seminarium magisterskie do Rocha Sulimy, dlatego że było lepsze – komentuje to Rafał Ziemkiewicz.
Michalski wytyka Ziemkiewiczowi, że walczy ze swoimi adwersarzami w sądzie, a nie publicystycznie. – Wcześniej Rafał Ziemkiewicz parę razy brutalnie mnie atakował, a nie składałem wtedy pozwu. Do tej pory szczęśliwie mi się to nie zdarzyło – podkreśla Michalski. – Pamiętam, jak Rafał straszliwie biadał, że w czasach, gdy jego obóz nie rządził, był pozywany przez Adama Michnika. Dlatego zdziwiło mnie, że zamiast polemizować – a ma przecież pióro – wybrał drogę sądową – dodaje.
Ziemkiewicz oskarżony przez Wielińskiego, „Newsweek” przegrał z Pawłowicz
Pod koniec lutego br. Rafał Ziemkiewicz poinformował, że szef działu zagranicznego „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński skierował przeciw niemu prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Powodem są słowa Ziemkiewicza w TVP Info i na Twitterze, że Wieliński to „wyjątkowo nikczemna kreatura i folksdojcz”.
W grudniu 2017 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Anny Dryjańskiej dotyczący wpisu twitterowego, w którym Rafał Ziemkiewicz stwierdził, że dziennikarka „pyskuje pod domem Jaro, sama jest zdeformowana, a jednak ją mama urodziła”. Jednocześnie publicysta został przeproszony przez Pudelek.pl zaraz po tym, jak ujawnił, że jego zdjęcie w tym serwisie zamieszczono z wulgarną nazwą pliku.
Z kolei „Newsweek Polska” w lutym br. prawomocnie przegrał proces z posłanką PiS Krystyną Pawłowicz dotyczący tekstu o niej zatytułowanego „Bulterierka Prezesa”. Redaktor naczelny pisma Tomasz Lis ma zamieścić przeprosiny oraz zapłacić 40 tys. zł zadośćuczynienia i 7 tys. zł kosztów procesu. Wyrok pierwszej instancji wydano zaocznie, Lis i Ringier Axel Springer Polska bezskutecznie domagali się powtórzenia procesu, twierdząc, że nie zostali o nim należycie poinformowani.
Według danych ZKDP w styczniu br. średnia sprzedaż „Newsweek Polska” wynosiła 85 507 egz., o 0,2 proc. więcej niż rok wcześniej.