Biznesmen od 15 marca przebywa w areszcie. Dzień wcześniej usłyszał zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Sprawa dotyczy wyłudzeń na łączną kwotę prawie 29 mln zł z firmy zajmującej się remontami linii kolejowych. Sąd Rejonowy Wrocław-Śródmieście aresztował go na trzy miesiące, ale umożliwił mu też opuszczenie aresztu po wpłaceniu kaucji 500 tys. zł. Decyzja zapadła w piątek 15 marca wieczorem, a dzień później kaucję wpłaciła żona Lisieckiego, Katarzyna Gintrowska (dyrektor generalna PMPG).
Jednak Lisiecki nie opuścił aresztu. Zażalenie złożyła bowiem prokuratura, a sąd wstrzymał wykonanie postanowienia o areszcie kaucyjnym do czasu jego rozpatrzenia. W środę sąd rozpatrywał trzy zażalenia: jedno prokuratury (ws. zwolnienia za poręczeniem) i dwa obrońców Lisieckiego – Piotra Kruszyńskiego i Renaty Kopczyk.
Obrona utrzymywała, że sąd decyzję o wstrzymaniu wykonania postanowienia o zwolnieniu za poręczeniem wydał już po przyjęciu tego poręczenia. I że prokuratura poręczenie przyjęła. Ta zaś dowodzi, że poręczenie przyjęła, bo nie wiedziała, że sąd wstrzymał wcześniej postanowienie o wstrzymaniu wykonania postanowienia o zmianie środka zapobiegawczego. Swoją czynność prokuratura nazywa „bezskuteczną”.
3 kwietnia sąd utrzymał w mocy postanowienie o poręczeniu sądu pierwszej instancji. Tym samym nie uwzględniał już zażaleń obrony i prokuratury.
Jak informuje nas adwokat Agnieszka Dąbrowska z kancelarii Kruszyńskiego, poręczenie zostało wpłacone w środę. Lisiecki tego samego dnia ma wyjść z aresztu, czeka tylko na procedury. Postanowienie sądu przewiduje też dodatkowe zabezpieczenia: Lisieckiemu zatrzymano paszport, zakazano wyjazdu za granicę i ustanowiono dozór policji.