Chodzi o postępowanie dyscyplinarne ws. niedawno zmarłego prokuratora Andrzeja Kaucza. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” w marcu 2016 roku Kaucz krytykował reorganizację prokuratury. Likwidację Prokuratury Generalnej i prokuratur apelacyjnych oraz zmiany personalne z tym związane nazwał „obsadzaniem stanowisk swoimi ludźmi” przez „dobrą zmianę”. Kaucz wybrał wtedy wcześniejszą emeryturę.
Tekst „Prokuratorzy oskarżają dobrą zmianę. Co mówią ci, którzy odeszli z pracy” napisała Ivanova, która odmówiła zeznań podczas przesłuchania, powołując się na tajemnicę dziennikarską. Sprawę umorzono, ale odwołało się kierownictwo prokuratury. Rzecznikowi dyscyplinarnemu nakazano wystąpić o uchylenie tajemnicy dziennikarskiej. Pod koniec lutego Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał postanowienie, że nie może zająć się sprawą zwolnienia z tajemnicy dziennikarskiej Ewy Ivanovej (dziś pracuje w „Gazecie Wyborczej”). Uznał, że właściwy będzie Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym.
– Jedynym organem właściwym do zwalniania z tajemnicy dziennikarskiej jest sąd – mówi „Presserwisowi” adwokat Jacek Kondracki. I dodaje: – Sąd dyscyplinarny nie ma żadnej kognicji, żeby decydować o tym, czy dziennikarz ma prawo do tajemnicy dziennikarskiej. To bardzo groźna sytuacja. Mogąca stworzyć precedens, gdyby doszło do uchylenia tajemnicy – dodaje prawnik.
– To oczywiste, że sprawa nie podpada pod sytuację, w której dziennikarza można zwolnić z tajemnicy – uważa Tomasz Ejtminowicz, radca prawny specjalizujący się w prawie własności intelektualnej. – To można zrobić tylko w przypadku badania ściśle określonego katalogu przestępstw najcięższych (morderstwo, terroryzm, szpiegostwo) i tylko wtedy, kiedy to wynika z dobra wymiaru sprawiedliwości, a dowodów nie można zdobyć innym sposobem. Policja i prokuratura nie mogą wyręczać się dziennikarzami i chodzić na skróty – dodaje Ejtminowicz.
Zagrożenia dla wolności słowa widzi w tym przypadku Dominika Bychawska-Siniarska, prawniczka, członkini zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: – Lekkomyślne i szybkie sięganie po informacje od dziennikarza będzie powodowało, że szczególnie pracownicy mniejszych redakcji, bez odpowiedniego wsparcia prawnego, będą bali się podnosić niektóre tematy, które mogą być szczególnie niewygodne politycznie – ocenia. Co może teraz zrobić Ivanova? – Czekać na to, co zrobi sąd dyscyplinarny. Nie jest stroną postępowania, więc nikt nie ma obowiązku nawet poinformować jej np. o umorzeniu postępowania – mówi. Zdaniem Bychawskiej-Siniarskiej prawdopodobnie tak się właśnie stanie w związku ze śmiercią Kaucza.
Prokurator zmarł 21 marca, a Ivanova postanowienie sądu z końca lutego otrzymała w ostatni piątek, 29 marca. – Nie udzieliłam odpowiedzi na zadawane pytania, bo uznałam, że dotyczą tajemnicy dziennikarskiej – mówi „Presserwisowi” dziennikarka, która w postępowaniu dot. Kaucza ma status świadka. – Czułam, że próbuje się mnie wykorzystać jako narzędzie do walki z krytycznym wobec władzy prokuratorem. Że informacje, które mogłabym przekazać, zostałyby wykorzystane do uderzania w mojego rozmówcę – wyjaśnia.
Samą decyzję mokotowskiego sądu Ivanova uznaje za „prawidłową wykładnię z przepisów”. – Tyle że sąd złożony z prokuratorów, których los zależy od polityka, nie gwarantuje niezależności i niezawisłości koniecznej do rozpatrywania tak istotnych kwestii – podkreśla dziennikarka. Co jeśli jednak sąd uchyliłby tajemnicę? – Mogłabym prawdopodobnie złożyć zażalenie do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która w mojej ocenie też nie gwarantuje niezależnego rozstrzygnięcia – mówi Ivanova.
O sprawę spytaliśmy również innych dziennikarzy. – To niezwykle niebezpieczny precedens: prawo umożliwia, by władza, za pomocą rzeczników i sądów dyscyplinarnych, wykorzystywała dziennikarzy do prześladowania prokuratorów – komentuje Ewa Siedlecka z „Polityki”.
– O uchyleniu tajemnicy dziennikarskiej zawsze powinien decydować niezależny sąd i niezawiśli sędziowie, a nie prokuratorzy podlegli służbowo politykowi: ministrowi sprawiedliwości-prokuratorowi generalnemu, wyznaczeni przez niego do sądu dyscyplinarnego. To nie jest sąd w rozumieniu konstytucji – podkreśla Siedlecka. – Wymuszanie za jego pomocą na dziennikarzach, by szkodzili swoim rozmówcom, to sytuacja sprzeczna z konstytucją: prawem do sądu, ochroną kontrolnej funkcji mediów i wolnością słowa. Dziennikarzom pozostaje obywatelskie nieposłuszeństwo: bez względu na konsekwencje odmowa zeznań, w imię ochrony konstytucji – ocenia Siedlecka.
Andrzej Stankiewicz z Onetu komentuje: – Dla mnie ta sytuacja jest jasna: jeżeli dziennikarz chroni swojego informatora, to najlepiej wie, co może takiej osobie grozić, gdy ujawni jej dane. Jednak nie mam złudzeń, żeby w tej sprawie nastąpił jakiś większy protest. Np. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nie będzie bronić dziennikarki „Wyborczej” zajmującej się sprawami sądowymi, które są strategiczne dla obozu władzy – przewiduje.
– Uważam za niedopuszczalne wyciąganie od dziennikarzy, jakich mają informatorów. Ewa Ivanova zajmuje się specjalistyczną działką, ma w niej wiele newsów i wie, że ta sprawa może wpłynąć na jej innych informatorów. Władza powinna bronić się swoimi działaniami, a nie dowiadywać się, skąd dziennikarze mają informacje. Tego typu historie się zdarzały i zawsze protestowałem, bo to uderza we wszystkich dziennikarzy, zarówno kojarzonych z prawicą, jak i lewicą – dodaje Stankiewicz.
Ivanova rozpoczęła współpracę z „Gazetą Wyborczą” we wrześniu 2017 roku. W latach 2009-2016 była związana z „Dziennikiem Gazetą Prawną” (Infor Biznes).