Premier Morawiecki chce bronić internautów przed ACTA 2

Prawnicy: Tu nie ma miejsca na dowolność

Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że rząd w obliczu nowego prawa autorskiego będzie walczył o wolność w sieci i tak implementował dyrektywę unijną, by zachować jak najwięcej swobód dla internautów. Prawnicy nie mają wątpliwości, że premier może nie dotrzymać obietnicy, bowiem Polska jako członek wspólnoty europejskiej ma niewielką swobodę we wdrażaniu unijnych przepisów. – Wypaczenie ducha dyrektywy może skończyć się dla naszego kraju poważnymi konsekwencjami, a wypowiedź premiera ma raczej charakter przedwyborczy – oceniają dla Wirtualnemedia.pl prof. Robert Grzeszczak i adwokat Piotr Schramm.

Nowa dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym została przegłosowana przez Parlament Europejski w ubiegłym tygodniu. Przeciwko wprowadzeniu przepisów zagłosowali europosłowie PiS, z kolei za jej wdrożeniem była część europarlamentarzystów PO, czterech wypowiedziało się przeciwko dyrektywie, a 10 posłów z tego ugrupowania nie brało udziału w głosowaniu.

Przegłosowane w PE przepisy zostały w rozbieżny sposób ocenione przez ekspertów komentujących je dla serwisu Wirtualnemedia.pl. Część uważa, że nowe prawo autorskie to krok w kierunku sprawiedliwego podziału zysków w sieci, dla innych przepisy są spóźnione i mogą okazać się szkodliwe.

Premier Morawiecki: Obronimy internautów przez ACTA 2

W środowiskach przeciwnych przegłosowanej dyrektywie jest ona chętnie określana mianem ACTA 2 jako symbolu przepisów, które mają na celu ograniczenie swobód w internecie oraz wprowadzenie w sieci mechanizmów cenzury. Tę narrację coraz chętniej przyjmuje także przed wyborami do Europarlamentu Prawo i Sprawiedliwość oraz wpierane przez to ugrupowanie obecne władze RP.

Kwestia nowego prawa autorskiego stała się istotnym elementem ostatniej konwencji PiS zorganizowanej w sobotę w Gdańsku. Do konieczności obrony wolności w sieci odwoływał się w swoim wystąpieniu zarówno prezes partii Jarosław Kaczyński, jak i premier Mateusz Morawiecki.

Ten drugi zabierając głos na konwencji zapewniał, że polski rząd jest zdecydowany bronić internautów przed próbami ograniczenia ich swobód poprzez wprowadzenie nowej dyrektywy.

– Ludzie z Koalicji Europejskiej, którzy mają usta pełne frazesów o wolności zagłosowali przeciwko wolności w internecie – zaznaczył premier Morawiecki. – My to będziemy starali się odkręcać, tak implementować, żeby było jak najwięcej tej wolności. (…) Obiecujemy wszystkim naszym wspaniałym youtuberom, blogerom, influencerom, forumowiczom, wszystkim internautom, że będziemy walczyć o wolność słowa w internecie – zapowiedział szef rządu.

🇵🇱 Obiecuję wszystkim Internautom, że będziemy walczyć o wolność w Internecie, to dla nas niezbywalne prawo. Jesteśmy z Wami! 👍 Premier @MorawieckiM. #PolskaSercemEuropy #KonwencjaPiS #ACTA2 pic.twitter.com/zF46QWspQz

— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) 30 marca 2019

Nie ma dowolności

Wirtualnemedia.pl zapytały ekspertów z dziedziny prawa o to, w jakim stopniu obietnice premiera Morawieckiego mają szansę na realizację. W jakim zakresie polskie władze są w stanie „odkręcać” i implementować dowolnie przegłosowaną dyrektywę, by nie wzbudziło to zastrzeżeń Unii Europejskiej? Okazuje się, że obietnice szefa rządu mogą się okazać mocno na wyrost. Nie kryje tego prof. Robert Grzeszczak z katedry Prawa Europejskiego UW.

– Wypowiedź pana Premiera ma raczej charakter przedwyborczy, niewiele natomiast ma wspólnego z realnymi możliwościami jej realizacji – ocenia Robert Grzeszczak. – Otóż implementacja dyrektyw do prawa krajowego polega na tym, że państwo wydaje w określonym czasie (w dyrektywie jest wskazana data) akty prawa krajowego (u nas to ustawa) i wdraża tą drogą dyrektywę.

Według naszego rozmówcy nie ma tu wielkiej dowolności. Polska musi wprowadzić i to skutecznie minimalne standardy, zazwyczaj dyrektywa harmonizuje (zbliża) minimalnie, innymi słowy mówi w jakich parametrach musi się państwo zmieścić – np. w zakresie dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń w wodzie pitnej, powietrzu czy standardach używania i ochrony działań w internecie.

– O sposobie wdrożenia państwo informuje obowiązkowo Komisję Europejską, a ta jeśli uzna, że doszło do nieprawidłowości (np. zmienienia sensu i celu dyrektywy) może interweniować, wpierw na miękko – w formie dialogu i ostrzeżeń, a na skardze przed Trybunałem skończywszy – wyjaśnia Grzeszczak. Zaznacza przy tym, że gdy dyrektywa jest już implementowana, to organy administracji publicznej oraz sądy stosujące prawo powstałe wskutek implementacji każdorazowo muszą porównywać je do standardów z dyrektywy i tak je stosować (wykładać) aby była zgodność, a gdyby takiej zgodności nie było – to odmówić zastosowania ustawy krajowej wdrażającej dyrektywę i zastosować, o ile się do tego nadaje dany przepis, wprost dyrektywę i na jej podstawie rozstrzygnąć konkretną sprawę.

Błędna i nieprawdziwa wypowiedź

Równie ostro jak Grzeszczak zapowiedzi premiera Morawieckiego o obronie wolności internautów i swobodzie we wdrażaniu dyrektywy o prawach autorskich ocenia adwokat Piotr Schramm, partner w Kancelarii GESSEL.

– Premier Mateusz Morawiecki to albo oszczerca albo człowiek merytorycznie niekompetentny, albo tez cynik, który nie wyjawia prawdziwego celu w którym zmierza obecny polski rząd – wylicza Piotr Schramm. – Jeśli bowiem twierdzi on, że można nie implementować a później nie stosować dyrektyw unijnych w porządku krajowym, to jedno jest pewne – jest to całkowicie błędna i nieprawdziwa wypowiedź i fałszywa teza Pana Morawieckiego. Jeżeli tego nie wie – nie powinien być premierem ani jeden dzień. Jeżeli wie, ale okłamuje obywateli – skutek utraty funkcji premiera powinien być również natychmiastowy.

Zdaniem adwokata jeżeli premier to cynik, który wie, że dyrektywy zgodnie z prawem Unii Europejskiej musimy włączyć (implementować) do porządku krajowego, bo takie są rygory Unii, które sami przystępując do niej przyjęliśmy, ale też wie że rząd PiS prawa Unii Europejskiej nie przestrzega i nie będzie przestrzegał – to w konsekwencji rząd PiS zmierza w stronę Polexitu. Ale cynicznie, zwłaszcza teraz w trakcie kampanii – mówi coś całkowicie przeciwnego.

– Wtedy natomiast władzę powinien utracić nie tylko Premier Morawiecki ale cały obecny rząd – ocenia Schramm. – Europejski Trybunał Sprawiedliwości już wiele lat temu przesądzał, że prawidłowa implementacja dyrektyw jest obowiązkiem każdego państwa UE. Zasada dalsza jest taka, że w przypadku braku wywiązania się przez członka UE z obowiązku wdrożenia regulacji dyrektywy – w pierwszej kolejności Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdza naruszenie unijnego porządku prawnego przez państwo (w takim przypadku Polskę), natomiast w wyroku kolejnym (w drugim postępowaniu) – orzekany jest sankcyjny ryczałt i kara pieniężna wobec państwa naruszającego unijne prawo. Czyli odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: Czy w sferze faktów i działań, a nie słów na wiecach wyborczych PiS Polska robi teraz wszystko, aby wypaść z Unii Europejskiej? Odpowiedz niestety brzmi – tak, dokładnie w taką stronę biegnie obecnie Polska. Takie są prawne i rzeczywiste fakty – podkreśla Schramm.