Centrum Monitoringu Wolności Prasy, działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, krytycznie oceniło przyjętą we wtorek przez Parlament Europejski dyrektywę o prawach autorskich. – Przepisy tego dokumentu mogą skutkować koniecznością zastosowania mechanizmów cenzorskich w sieci Internet lub stworzeniem na rynku warunków faworyzujących największe podmioty, skutecznie utrudniając lub uniemożliwiając funkcjonowanie podmiotów małych, niszowych lub niekomercyjnych – ocenia organizacja.
We wtorkowym głosowaniu dyrektywę o prawach autorskich poparło 348 europosłów, przeciw było 274, a 36 wstrzymało się od głosu. Przeciw głosowali wszyscy europarlamentarzyści z PiS, natomiast dyrektywę poparło siedmioro posłów z PO.
Z zadowoleniem przegłosowanie dyrektywy przyjęły Izba wydawców Prasy oraz Stowarzyszenie Dziennikarzy i Wydawców Repropol. – Dyrektywa, mimo, że wypracowana w drodze licznych kompromisów, poprawi standardy ochrony praw autorskich, wzmocni prawa wydawców i polepszy sytuację finansową dziennikarzy – oceniły organizacje w oświadczeniu przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl.
Zaapelowały też do polityków, żeby nie wykorzystywali tematu dyrektywy w bieżących sporach. – Uchwalone lege artis przepisy stają się obowiązującym w naszym kraju prawem unijnym. W Polsce konieczna jest teraz ich publikacja i w ciągu dwóch lat implementacja do porządku prawnego. Wydawcy prasy mają nadzieję, że proces ten przebiegnie szybko i sprawnie w pełnym porozumieniu z wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. Jesteśmy gotowi uczestniczyć w tym procesie we współpracy z organami państwa polskiego i środowiskami występującymi dotąd przeciwko dyrektywie – stwierdzono w oświadczeniu.
CMWP: wskutek dyrektywy możliwe mechanizmy cenzorskie, stracą mali wydawcy
Zupełnie inną opinię o dyrektywie wyraziło Centrum Monitoringu Wolności Prasy w komunikacie wydanym w środę. – CMWP SDP podziela pogląd, iż przepisy tego dokumentu mogą skutkować koniecznością zastosowania mechanizmów cenzorskich w sieci Internet lub stworzeniem na rynku warunków faworyzujących największe podmioty, skutecznie utrudniając lub uniemożliwiając funkcjonowanie podmiotów małych, niszowych lub niekomercyjnych, które nie będą w stanie ponieść dodatkowych kosztów związanych z obowiązkiem filtrowania treści. W konsekwencji przepisy te mogą doprowadzić do ograniczenia wolności publikacji i dostępu do informacji przez użytkowników mediów w Internecie – stwierdziła organizacja.
Przypomniała, że Polska – tak samo jak Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg – podczas ostatniego głosowania nad projektem dyrektywy na forum Rady EU nie poparły go.
CMWP podziela krytycznie opinie dotyczące zwłaszcza art. 11 i 13 przyjętej dyrektywy. – Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem przestrzegania praw autorskich, natomiast artykuł 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Platformy, których dotyczy art. 13., powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników. Mechanizm ten może skutkować w praktyce wprowadzeniem cenzury prewencyjnej, która nie dopuszcza do publikacji treści ze względu na skomplikowane i kosztowne prawa autorskie – napisała organizacja.
– Artykuł 11., określany przez jego przeciwników jako podatek od linków, odnosi się do tego, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy, takie jak np. Facebook, czy Google płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały, co może skutkować usunięciem z sieci treści nie mających komercyjnego charakteru – dodano w oświadczeniu CMWP.
Organizacja zaapelowała też do polskiego rządu i parlamentu o „taką implementację przyjętych przepisów, by powodowała jak najmniej negatywnych skutków dla internautów”.
O co chodzi w dyrektywie ws. praw autorskich?
Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić przepisy w zakresie praw autorskich, żeby dostosować je do obecnego poziomu rozwoju technologicznego mediów, zwłaszcza w internecie. Jej projekt jesienią 2016 r. przedstawiła Komisja Europejska.
W dyskusjach nad dyrektywą najwięcej uwagi poświęca się dwóm przepisom: art. 11 i art. 13. Ten pierwszy ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści (nieobejmujące cytowania pojedynczych słów z innej publikacji), co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Z kolei artykuł 13 mówi o monitorowaniu treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.
Negocjacje w sprawie projektu toczyły się od wielu miesięcy, a ich ostatnia runda zakończyła się w połowie lutego. Jak poinformowano Parlament Europejski i Rada Europejska osiągnęły porozumienie, które według komunikatu ma na celu zapewnienie, że prawa i obowiązki wynikające z przepisów o prawie autorskim będą miały również zastosowanie do internetu. YouTube, Facebook i Google News to tylko niektóre z internetowych firm, których nowe przepisy będą najbardziej bezpośrednio dotyczyć.
PE zaznacza, że ustawodawcy dążyli również do tego, aby internet pozostawał przestrzenią wolności słowa. W dalszym ciągu będą mogły być udostępniane fragmenty artykułów, podobnie jak GIF-y i memy.
Giganci technologiczni podzielą się przychodami z artystami i wydawcami
Porozumienie ma na celu zwiększenie szans właścicieli praw autorskich, w szczególności muzyków, wykonawców i autorów scenariuszy, a także wydawców wiadomości, na wynegocjowanie lepszych wynagrodzeń za korzystanie z ich utworów zamieszczanych na platformach internetowych.
Według uzgodnionego projektu udostępnianie fragmentów artykułów nie będzie obejmowało praw firmy mediowej, która przygotowała udostępniony artykuł. Jednakże porozumienie zawiera również postanowienia, które pozwolą uniknąć nadużywania tego wyjątku przez serwisy informacyjne. W związku z tym fragment może w dalszym ciągu pojawiać się na przykład w wiadomościach Google News czy na Facebooku pod warunkiem, że jest „bardzo krótki”.
Porozumienie ma też gwarantować możliwość przesyłania utworów w celu cytatu, krytyki, recenzji, karykatury, parodii lub pastiszu, dzięki czemu memy i GIF-y będą nadal dostępne i udostępniane na platformach internetowych.
Wiele platform internetowych nie zostanie objętych dyrektywą
W tekście porozumienia określono również, że przesyłanie utworów w niekomercyjny sposób do encyklopedii internetowych, takich jak Wikipedia, lub platform oprogramowania open source, takich jak GitHub, będzie automatycznie wykluczane z zakresu dyrektywy. Ponadto platformy startupowe mają podlegać łagodniejszym wymogom niż te o bardziej ugruntowanej pozycji.
Według projektu autorzy i wykonawcy będą mogli ubiegać się o dodatkowe wynagrodzenie od dystrybutora wykorzystującego ich prawa, gdy pierwotnie uzgodnione wynagrodzenie będzie nieproporcjonalnie niskie w stosunku do korzyści uzyskanych przez dystrybutora.
W komunikacie wyjaśniono, że obecnie firmy internetowe mają niewielką motywację do podpisywania umów licencyjnych z posiadaczami praw, ponieważ nie przypisuje im się odpowiedzialności za treści przesyłane przez ich użytkowników. Są one zobowiązane jedynie do usuwania treści naruszających prawa autorskie i tylko wtedy, gdy poprosi o to ich właściciel praw. Dla posiadaczy praw jest to uciążliwe i nie gwarantuje im sprawiedliwego przychodu. Podejmowanie odpowiedzialności przez firmy internetowe zwiększy szanse posiadaczy praw (w szczególności muzyków, wykonawców i autorów scenariuszy, a także wydawców wiadomości i dziennikarzy) na zawieranie uczciwych umów licencyjnych, a tym samym uzyskiwanie sprawiedliwszego wynagrodzenia za cyfrowe wykorzystywanie ich utworów.
Przyjęte porozumienie musi teraz zostać zatwierdzone przez przedstawicieli Rady, parlamentarną komisję prawną i posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego.
Google, Wikipedia i youtuberzy przeciw dyrektywie
Dyrektywę od wiosny ub.r. krytykuje wiele podmiotów internetowych. Swój sprzeciw wobec regulacji wyraziły m.in. Fundacja Mozilla (wzywała użytkowników, żeby apelowali w tej sprawie do europosłów), Wikipedia (zamknęła na dobę kilka wersji językowej swojego serwisu) i Wykop.
Z kolei Google na YouTubie prowadzi akcję „#SaveYourInternet”. – Popieramy cele artykułu 13, ale jego obecna wersja napisana przez Parlament Europejski może spowodować poważne, niezamierzone konsekwencje, które mogą zupełnie zmienić oblicze internetu – czytamy w opisie akcji. Susan Wojcicki, dyrektor wykonawcza YouTube’a, pod koniec października w liście otwartym wezwała youtuberów, by sprzeciwili się wprowadzeniu dyrektywy. – Ta regulacja stanowi zagrożenie zarówno dla waszej możliwości utrzymywania się, jak dzielenia się swoim głosem ze światem – oceniła.
W listopadzie kilkudziesięciu polskich twórców youtube’owych i menedżerów współpracujących z nimi firm marketingowych we wspólnym liście do posłów Parlamentu Europejskiego zaprotestowało przeciw artykułowi 13 dyrektywy. – W praktyce oznacza to znaczące ograniczenie możliwości publikacji treści w internecie i stanowi bezpośrednie zagrożenie dla artystów, ich widowni i skupionej wokół nich branży – stwierdzili.
Google w swoim stanowisku szczegółowo wyliczyło zastrzeżenia do proponowanej dyrektywy. – Rozumiemy potrzebę aktualizacji i dostosowania tych przepisów do realiów ery internetu. Jednak proponowana dyrektywa Unii Europejskiej dotycząca praw autorskich może mieć niezamierzone konsekwencje, prowadzące do ograniczenia różnorodności informacji dostępnych online – zaznaczyła firma.
Wydawcy apelują o przyjęcie dyrektywy, krytykują Google
Zupełnie inną opinię o dyrektywie mają wydawcy prasowi oraz zrzeszające ich organizacje. W połowie września, tuż przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim nad dyrektywą, „Rzeczpospolita”, „Parkiet”, „Puls Biznesu” i „Dziennik Gazeta Prawna” ukazały się z pustymi pierwszymi stronami. Celem było podkreślenia, jak potrzebne jest przyjęcie tych przepisów.
Pod koniec listopada trzy organizacje ENPA, EMMA i polska Izba Wydawców Prasy we wspólnym liście otwartym zaapelowały do rządów krajów Unii Europejskiej o przyjęcie dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. – Obecna reforma musi zniwelować istniejącą nierównowagę polegającą na słabej pozycji negocjacyjnej prasy względem wielkich platform internetowych – podkreśliły. List zamieszczono m.in. w tytułach prasowych niektórych wydawców należących do IWP.
Kolejne oświadczenie w tej sprawie organizacje EMMA (Europejskie Stowarzyszenie Wydawców Czasopism) ENPA (Europejskie Stowarzyszenie Wydawców Gazet), EPC (Europejska Rada Wydawców) oraz NME (News Media Europe) opublikowały w połowie grudnia.
Natomiast w miniony poniedziałek większość dzienników ogólnopolskich i regionalnych w Polsce ukazało się z pustymi pierwszymi stronami oraz apelem redaktorów naczelnych do europosłów, żeby zagłosowali za przyjęciem dyrektywy o prawach autorskich. – Tym, którzy nas wesprą, podziękujemy Tych, którzy pozwolą dalej nas okradać, zapamiętamy – zaznaczyli naczelni.