Kaczyńscy jak Stalinogród

Śląska Partia Regionalna komentuje usunięcie Szewczyka z katowickiego placu

Paradoksalnie, pod pozorem dekomunizacji obóz rządzący nawiązuje do najgorszych praktyk z czasów Polski Ludowej, kiedy w Warszawie, ponad głowami katowiczan, podjęto decyzję o zmianie nazwy ich miasta na Stalinogród. Czy para prezydencka, która zginęła w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, życzyłaby sobie wykorzystywania swego nazwiska w tak autorytarnej polityce pamięci? – tak Rafał Adamus, szef Śląskiej Partii Regionalnej, komentuje zmianę nazwy katowickiego placu Szewczyka na plac Kaczyńskich.

Orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie przesądziło o zmianie nazwy katowickiego placu Wilhelma Szewczyka na plac Lecha i Marii Kaczyńskich – wbrew woli wielu mieszkańców miasta i regionu, wyrażonej w licznych protestach. Tym samym dopełnił się proces, którego istotą nie jest ocena tej czy innej postaci, lecz dyktat tworzonej w warszawskiej centrali polityki historycznej, która narzucana jest mieszkańcom Górnego Śląska.

Paradoksalnie, pod pozorem dekomunizacji obóz rządzący nawiązuje do najgorszych praktyk z czasów Polski Ludowej, kiedy w Warszawie, ponad głowami katowiczan, podjęto decyzję o zmianie nazwy ich miasta na Stalinogród. Czy para prezydencka, która zginęła w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, życzyłaby sobie wykorzystywania swego nazwiska w tak autorytarnej polityce pamięci?

Podstawę orzeczenia NSA i ingerencji władz centralnych w nazwy śląskich ulic i placów stanowi Ustawa z 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki. Na jej mocy wojewoda jako przedstawiciel rządu w Warszawie może narzucać patronów w trybie zarządzenia zastępczego, a ich zmiana wymaga jego zgody. Wspólnoty samorządowe zostają w ten sposób pozbawione prawa do nazywania swej przestrzeni w zgodzie z własną tradycją i wrażliwością.

Dodać należy, że wojewoda, który występuje w roli dekomunizatora, zajmuje w imieniu Skarbu Państwa gmach wzniesiony z pieniędzy Skarbu Śląskiego, odebrany województwu wraz z prawami samorządowymi dekretem komunistycznej Krajowej Rady Narodowej z 6 maja 1945 roku. Mimo powtarzanych wniosków rząd w Warszawie nie zwrócił dotąd wspólnocie samorządowej zawłaszczonego w okresie stalinizmu mienia. Podważa to wiarygodność prowadzonej przez władze centralne polityki rozliczenia z komunistyczną przeszłością.

Apelujemy do parlamentarzystów o zmianę ustawy przyznającej przedstawicielowi władz w Warszawie prawo do w praktyce nieodwracalnej ingerencji w nazewnictwo instytucji i przestrzeni publicznych ponad głowami samorządów. Wyrażamy jednocześnie przekonanie, że działania dekomunizacyjne nie mogą być pretekstem do pisania historii Górnego Śląska w Warszawie, lecz powinny zmierzać przede wszystkim do odrzucenia prawnych i własnościowych skutków totalitarnych rządów.