Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przedstawiło wczoraj projekt nowelizacji prawa prasowego – zmiany dotyczą autoryzacji. Usuwają karę ograniczenia wolności za jej brak i wprowadzają ramy czasowe na wykonanie autoryzacji. – Takie zmiany to krok w dobrym kierunku – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Autoryzacja jest pozostałością prawa prasowego z 1984 roku. Artykuł 14 ust. 2 tego prawa mówi, że „dziennikarz nie może odmówić osobie udzielającej informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, jeżeli nie była uprzednio publikowana”. Jeśli dziennikarz tego wymogu nie dopilnuje, grozi mu grzywna lub ograniczenie wolności. Wielu dziennikarzy od lat wskazywało na potrzebę zmiany tych paragrafów, jako nieprzystających do życia.
Dziennikarz wygrywa z Polską
Ostatecznie projekt zmian jest bezpośrednim rezultatem wyroku, jaki w 2011 r. wydał Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie „Wizerkaniuk przeciwko Polsce”. Trybunał uznał obowiązek uzyskania autoryzacji oraz odpowiedzialność karną związaną z jego niewypełnieniem za naruszenie art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, tj. prawa do wolności słowa.
Jerzy Wizerkaniuk, redaktor naczelny „Gazety Kościańskiej”, trafił na ławę oskarżonych w 2003 r., gdy opublikował wywiad, opatrzony zdjęciem posła, bez jego wyraźnej zgody. Postępowanie zostało warunkowo umorzone na rok, a dziennikarz został zobowiązany do zapłaty kwoty 1000 zł na wskazany przez sąd cel społeczny. Wizerkaniuk złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego, który jednak uznał regulacje dotyczące autoryzacji za zgodne z Konstytucją. W związku z tym dziennikarz złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Ten uznał, że postępowanie karne oraz sankcje były nieuzasadnioną ingerencją w prawo do wolności słowa. Skrytykował obowiązujące w Polsce przepisy, nakładające obowiązek uzyskania autoryzacji. Zaznaczono, że przepisy te dają obecnie osobie udzielającej wywiadu łatwe narzędzie, aby zablokować jakąkolwiek publikację wypowiedzi, którą po czasie uznają za niewygodną, choćby w pełni odzwierciedlała wypowiedziane przez nie wcześniej słowa. Zdaniem Trybunału, obowiązek ten może w nieuzasadniony sposób spowalniać obieg informacji i powodować, że zgromadzony przez dziennikarza materiał straci na wartości jako nieaktualny. Stąd właśnie potrzeba nowych regulacji.
Co się zmieni?
Główna zmiana dotyczyć ma terminów autoryzacji. Po wysłaniu wypowiedzi do osoby udzielającej wywiadu, będzie miała ona 24 godziny na odesłanie poprawionej treści (w przypadku dziennika) lub trzy dni (w przypadku czasopisma). Chyba, że inaczej umówi się z dziennikarzem. Jeśli w tym terminie autoryzowany materiał nie wróci do dziennikarza, redakcja będzie mogła uznać, że rozmówca nie wnosi żadnych zmian i opublikować materiał. Jeśli jednak dziennikarz utrudniałby, lub wręcz uniemożliwiał autoryzację, będzie podlegał karze grzywny.
Inna ważna zmiana polega na tym, że w trakcie autoryzacji rozmówca nie będzie mógł dopisywać nowych pytań, zmieniać kolejności wypowiedzi bądź dopisywać nowych informacji, których nie przekazał dziennikarzowi. Ma to wykluczyć ingerencje ze strony rozmówcy w tekst czy materiał, skutkujące zupełną zmianę jego treści.
Projekt został skierowany do konsultacji międzyresortowych. Nie wiadomo, kiedy może wejść w życie.
Skowroński: to dobra zmiana
Zdaniem Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa Stowarzyszenia Dziennikarz Polskich, zmiany proponowane przez ministerstwo są krokiem w dobrym kierunku w ułatwianiu pracy żurnalistów. – Jako SDP jesteśmy w ogóle przeciwni takiemu przeżytkowi, jakim jest autoryzacja. To niejednokrotnie wręcz uniemożliwia pracę dziennikarzowi. Przyjęliśmy nawet uchwałę w tej sprawie. Skoro ministerstwo proponuje czasowe ramy dla autoryzowania materiałów, należy temu tylko przyklasnąć. To krok w dobrym kierunku, który ułatwi pracę dziennikarzom – powiedział w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Skowroński.
Obowiązek autoryzacji niejednokrotnie utrudniał pracę dziennikarzom. We wrześniu ub. roku Robert Mazurek przepraszał Piotra Glińskiego na łamach „Plusa Minusa” za jedynie częściową autoryzację wywiadu, tzn. nieuwzględnienie kilku drobnych poprawek zgłoszonych przez rozmówcę. Tłumaczył, że wyniknęło to z błędu komputerowego i „naraziło Pana Wicepremiera na zarzuty, iż jest człowiekiem dowcipnym i ma poczucie dystansu do siebie”.
W tym samym miesiącu Antoni Krauze, reżyser filmu „Smoleńsk” na antenie Polskiego Radia 24 zarzucił Magdalenie Rigamonti, że nie pozwoliła mu zautoryzować wywiadu opublikowanego w weekendowym „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Dziennikarka zapewniała, że wysłała mu tekst do autoryzacji i naniosła wskazane poprawki.