Marcin Dobski: Polskie Radio rozstało się ze mną, bo zapytałem resort kultury o dotację dla fundacji szefowej komunikacji w NBP

Marcin Dobski

Dziennikarz Marcin Dobski poinformował, że szef portalu Polskiego Radia w piątek zakończył z nim współpracę. – Zapytałem resort kultury o to ile dostawała z niego Fundacja Jazz Jamboree, której szefową jest Martyna Wojciechowska z NBP, choć to w temacie był wątek poboczny, o czym informowałem szefów – stwierdził Dobski.

Marcin Dobski zapewnił na Twitterze, że uzgodnił z przełożonymi, że zajmie się tematem finansowania Fundacji Jazz Jamboree. – Dzisiaj zostałem zwolniony z Polskiego Radia przez dyr. Pawła Piszczka za to, że wysłałem maila do resortu. Miałem zgodę na temat, nie było danych w BIP-ie, więc zapytałem o dane ministerstwo. Ktoś na niego nahuczał i poleciałem – stwierdził.

– Zapytałem resort kultury o to ile dostawała z niego Fundacja Jazz Jamboree, której szefową jest Martyna Wojciechowska z NBP, choć to w temacie był wątek poboczny, o czym informowałem szefów. Za to powinno się zwalniać dziennikarzy? Mógłbym o niej długo pisać… – dodał.

Dobski zaznaczył, że współpracował z portalem Polskiego Radia, natomiast nie był z nim związany umową o pracę. Podkreślił, że ma dowody na to, w jakich okolicznościach się z nim pożegnano.

Paweł Piszczek nie chce komentować tej sprawy. Natomiast rzeczniczka prasowa Polskiego Radia nie odpowiedziała jeszcze na nasze pytania.

Dobra! Zapytałem resort kultury o to ile dostawała z niego Fundacja Jazz Jamboree, której szefową jest Martyna Wojciechowska z NBP, choć to w temacie był wątek poboczny, o czym informowałem szefów. Za to powinno się zwalniać dziennikarzy? Mógłbym o niej długo pisać… pic.twitter.com/121sAazA3a

— Marcin Dobski (@szachmad) 8 marca 2019

PolskieRadio.pl z nowym szefem, Dobski współpracował przez miesiąc

W minioną środę na stanowisko dyrektora portalu PolskieRadio.pl został na stałe powołany Paweł Piszczek. Serwisem zarządzał już od drugiej połowy lutego, po tym jak pożegnano się z poprzednim szefem Piotrem Chęcińskim.

– Od co najmniej dwóch miesięcy pomiędzy mną a prezesem Andrzejem Rogoyskim istniała fundamentalna różnica zdań co do temperatury narracji w portalu Polskiego Radia. Uważałem, między innymi że w naszych publikacjach emocje powinny być mniejsze niż w komercyjnej konkurencji, nasz odbiorca nie szuka krzykliwych tytułów, ale ceni sobie merytorykę przekazu i sprawdzone rzetelne informacje – tak przyczyny rozstania z publicznym nadawcą popisywał Piotr Chęciński w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Marcin Dobski współpracę z PolskieRadio.pl zaczął pod koniec stycznia br. Opisywał m.in. finansowanie partii Roberta Biedronia, której kongres założycielski odbył się na początku lutego. – Były pytania dotyczące finansowania konwencji: kwoty, z czego zostały zapłacone. Wszystko zostało upublicznione – zapewnił Biedroń w zeszły czwartek na antenie Radia ZET, zapytany dlatego zablokował na Twitterze Marcina Dobskiego i innych dziennikarzy.

– Tak to już jest, że można napisać kilka tekstów o finansowaniu Wiosny Biedronia, które cieszyły się zainteresowaniem i wszyscy o nich mówili, a potem wysłać maila i wylecieć z roboty – skomentował Dobski w piątek wieczorem na Twitterze. – Pan Piszczek to musi być fachura i poznaje się na dobrej robocie – ironizował. Tak to już jest, że można napisać kilka tekstów o finansowaniu Wiosny Biedronia, które cieszyły się zainteresowaniem i wszyscy o nich mówili, a potem wysłać maila i wylecieć z roboty. Pan Piszczek to musi być fachura i poznaje się na dobrej robocie.

— Marcin Dobski (@szachmad) 8 marca 2019

W ub.r. Marcin Dobski przez pół roku był związany z tygodnikiem „Wprost”. Wcześniej przez dwa miesiące pracował w tygodniku „Sieci”, przez prawie dwa lata w „Rzeczpospolitej”, a także w Agencji Informacyjnej Polska Press i „Polsce The Times”. Jesienią 2017 roku był nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego za artykuł o fakturach za fikcyjne usługi wystawianych przez ówczesnego szefa KOD-u Mateusza Kijowskiego.

Z kolei jesienią ub.r. Dobski był rzecznikiem prasowym partii Wolność Janusza Korwina-Mikkego.

Dziennikarze: to węgierski model w mediach

Zerwanie współpracy z Marcinem Dobskim po pytaniach do resortu kultury skrytykowali niektórzy dziennikarze aktywni na Twitterze. Wyrazili też solidarność z Dobskim.

– Marcin, sęk w tym, że PiS jest zwolennikiem węgierskiego modelu w mediach. Taki model nie zakłada nawet dziennikarskiej wolności w mediach „prywatnych” (a de facto rządowych), a co dopiero w publicznych. Niestety Twój mail zgodny z taką koncepcja nie był – napisał do niego Janusz Schwertner z Onetu. – Wyrazy solidarności Marcin. Co do usłużnego naczelnego, zostanie zapamiętany. Jak najgorzej – skomentował Jan Pawlicki.

– P. Piszczek był jednym z „przesłuchujących” Małgorzatę Spór i Annę Zaleśną-Sewerę w październiku 2016, po tym jak informowały one w serwisach Trójki o antyrządowych protestach. Ich odsunięcie od obowiązków i walka o odkręcenie tej decyzji doprowadziły wtedy do mojej dyscyplinarki – przypomniał Paweł Sołtys, obecnie dziennikarz „Pulsu Biznesu”, do początku 2018 roku związany z radiową Trójką.

P. Piszczek był jednym z „przesłuchujących” Małgorzatę Spór i Annę Zaleśną-Sewerę w październiku 2016, po tym jak informowały one w serwisach Trójki o antyrządowych protestach. Ich odsunięcie od obowiązków i walka o odkręcenie tej decyzji doprowadziły wtedy do mojej dyscyplinarki https://t.co/8GzeynYPky

— Pawel Soltys (@pawel_soltys) 8 marca 2019

W połowie października 2016 roku Małgorzata Spór i Anna Zaleśna, przez wiele lat przygotowujące i czytające serwisy informacyjne w radiowej Trójce, zostały oddelegowane do działu dokumentacji Informacyjnej Agencji Radiowej. Kierownictwo Polskiego Radia nie podało uzasadnienia tej decyzji, a nieoficjalnie spekulowano, że powodem mogło być niezadowolenie przełożonych dziennikarek z tego, jak dobierają i przedstawiają one wiadomości, zwłaszcza te o protestach społecznych przeciw niektórym działaniom obozu rządzącego.

Wiosną 2017 roku Małgorzata Spór rozstała się z Polskim Radiem – nie chciała dalej pracował w IAR, a nie zaproponowano jej powrotu do czytania serwisów informacyjnych w Trójce.

O szefowej komunikacji NBP głośno z powodu zarobków

Pod koniec grudnia ub.r. w „Gazecie Wyborczej” napisano, że Martyna Wojciechowska jako dyrektor departamentu komunikacji i promocji w Narodowym Banku Polskim może zarabiać nawet 65 tys. zł miesięcznie. Skąd te dane? W oświadczeniu majątkowym za 2016 rok, które złożyła jako radna, Wojciechowska napisała, że zarobiła wtedy 392 tys. zł, przy czym na szefową pionu awansowała w NBP w sierpniu 2016 r.

Jej zarobki szybko stały się tematem politycznym, opozycja krytykowała z tego powodu PiS i nawoływała prezesa NBP Adama Glapińskiego do dymisji. Odcięli się od niego również niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy, m.in. minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin i senator Jan Maria Jackowski. Na początku stycznia na konferencji prasowej wiceszefowa departamentu kadr w NBP poinformowała, że w ub.r. dyrektor w NBP zarabiał w miesiącu średnio 36,3 tys. zł. Nie ujawniła natomiast, ile wynosiło wynagrodzenie Martyny Wojciechowskiej, zaznaczają tylko, że nie było to 65 tys. zł lub więcej.

Za to w parlamencie przyjęto przepisy, zgodnie z którymi Narodowy Bank Polski m.in. musi w ciągu miesiąca ujawnić zarobki osób na stanowiskach dyrektorów i ich zastępców. Ustawę pod koniec lutego podpisał prezydent, po czym NBP podał średnie wynagrodzenia miesięczne swoich dyrektorów i wicedyrektorów w ub.r. Okazało się, że Martyna Wojciechowska była najlepiej zarabiającą osobą na stanowisku dyrektorskim – miesięcznie inkasowała średnio 49,6 tys. zł brutto.

Jak zwrócił uwagę OKO.press, Wojciechowska od połowy 2017 roku zasiada też jako przedstawicielka NBP w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Otrzymuje za to ok. 12 tys. zł miesięcznie.