We wtorek po południu w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara odbyła się debata na temat artykułu 212 Kodeksu karnego. Pytaniem, jakie stawiali rozmówcy była kwestia zniesienia lub nowelizacji tego przepisu. Szczególnie w kontekście paragrafu 2. tego artykułu („Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w par.1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku). Co jakiś czas do debaty publicznej przebijają się głosy dziennikarzy, organizacji dziennikarskich czy fundacji, które uważają, że przepis ten powinien zostać zniesiony, a w sprawach z tytułu naruszenia godności powinno się korzystać z drogi cywilnej.
W dyskusji w biurze RPO wziął udział m.in. minister Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta RP, posłowie, sędzia Sądu Najwyższego prof. Włodzimierz Wróbel, dziennikarze, przedstawiciele organizacji pozarządowych i adwokaci.
Adam Bodnar podkreślił, że zwracał wielokrotnie uwagę na ten problem, ale jego apele nie spotkały się z zainteresowaniem polityków czy ministra sprawiedliwości.
Natomiast według ministra Andrzeja Dery, największy problem związany jest z praktyką stosowania art. 212, a nie z jego istnieniem. Zaznaczył jednak, że nie jest to oficjalne stanowisko Kancelarii Prezydenta, a indywidualny głos w dyskusji. Zwrócił uwagę na przewlekłość procesów w Polsce i uzasadnił, że często powód chce dochodzić swoich roszczeń w trybie oskarżenia prywatnego, ponieważ statystycznie taka sprawa ma szansę na finał o wiele szybciej, niż w procesie cywilnym.
Według publicysty, Łukasza Warzechy w sporze o art. 212 nie chodzi tylko o godność, a również o wolność słowa. Dodał, że „politycy tylko będąc w opozycji są przeciw temu przepisowi”.
– Zmienić status quo mogłaby być zatem presja całego środowiska dziennikarskiego, a także przekonanie opinii publicznej, że artykuł ten wcale nie chroni zwykłych ludzi, ale wręcz im zagraża uniemożliwiając praktycznie przykładowo działanie mediów lokalnych – zaznaczył. Ważnym argumentem miałyby być jednak ułatwienia w procedurze cywilnej.
Marek Frąckowiak z Izby Wydawców Prasy podkreślił, że art. 212 należy znieść, szczególnie w interesie mediów lokalnych, ponieważ w ich przypadku najczęściej jest on stosowany jako „efekt mrożący” – by utrudnić pracę dziennikarzowi i powstrzymać go od zajmowania się jakimś tematem.
– Wierzę, że godność i wolność słowa to wartości równoważne, ale art. 212 i „przeczołgiwanie” ludzi oskarżonych z tego przepisu, pozbawia ich tej godności. Począwszy od ciągania do sądu na drugi koniec Polski, po kierowanie na badania psychiatryczne. Kiedy w końcu sprawa się kończy uniewinnieniem, jest już dużo za późno – zaznaczył.
Podkreślił także, że nie tylko politycy, ale i przedstawiciele mediów używają przepisu jako „kija” w stosunku do siebie nawzajem. –
Pierwszym krokiem ku zniesieniu tego przepisu powinno być to, że nie będziemy z niego korzystać, a innym będziemy to wypominać – ocenił.
Na inne aspekty problemu zwróciła uwagę Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która przypomniała, że organizacja prowadziła kampanię przeciwko stosowaniu art. 212, co skutkowało tym, że do roku 2015 był on używany coraz rzadziej. Obecnie nie ma oficjalnych danych na temat liczby procesów wobec dziennikarzy z oskarżenia prywatnego. Na podstawie obserwacji można jednak stwierdzić, że jest ich coraz więcej.
– Przepis ten nie jest do pogodzenia ze standardami wolności słowa. Więzienie nie jest dla słów – zaznaczyła ekspertka HFPC.
Natomiast Jacek Żakowski z „Polityki” ocenił, że „eskalacja używania art. 212 jest niepokojąca”.
– Wiąże się pewnie z atmosferą wzmożenia moralnego – dlatego zacznijmy może od tego, by nie szafować w tej debacie pojęciem godności. Pojęcie „reputacja” w niej całkiem wystarczy. Tak naprawdę rozstrzygamy między reputacją, a wolnością. A jeśli tak się postawi sprawę, widzimy, że wolność jest ważniejsza. Nie możemy w imię ochrony reputacji niszczyć naszą wspólną polityczną wolność – zaznaczył.
Dodał, że „wolność ma swoją cenę”, ale „nie wolno ograniczać wolności w imię czyjejś reputacji”.
Z kolei Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego zauważył, że „każda opozycja zapowiada likwidację art. 212, a każda władza go utrzymuje, bo ten przepis ma znaczenie polityczne”. Według niego do walki z niektórymi oszczerstwami nie wystarczy Kodeks cywilny.
Prawnicy o praktyce stosowania art. 212 Kodeksu karnego
W debacie głos zabrali także prawnicy, którzy ocenili, czy likwidacja art. 212 wpłynęłaby korzystanie na długość toczących się postępowań.
Mecenas Michał Hara z biura Rzecznika Praw Obywatelskich stwierdził, że istotą problemu jest to, że teoretycznie karaniu z art. 212 podlega mówienie nieprawdy, ale „praktyka i kontekst Kodeksu karnego nie pozwalają ustrzec przed karą ludzi mówiących prawdę”.
Natomiast mecenas Dariusz Pluta wyraził opinię, że obecnie artykuł skutkuje tym, że ktoś uznawany jest za przestępcę i nie może przykładowo otrzymać kredytu, wykładać na wyższej uczelni za granicą czy otrzymać wizy do USA.
Mecenas Maciej Lach powiedział z kolei: – Moi klienci mówią, że woleliby być pobici czy okradzeni, bo zniesławienie jest dla nich czymś tak strasznym. Jutro mam sprawę o ochroną dóbr cywilnych, wniesioną w 2011 roku. Sprawa bardzo poważna. Cztery lata trwało postępowanie w pierwszej instancji, dwa lata – apelacja, teraz jest kasacja. Spieramy się o zadośćuczynienie, ale same przeprosiny do tej pory nie zostały zrealizowane – podkreślił.
Na inne problemy zwrócił uwagę sędzia Sądu Najwyższego prof. Włodzimierz Wróbel: – Nasza debata jest ciekawa, ale też przewidywalna. Jednak prowadzimy ją już w innej już rzeczywistości – rzeczywistości fake newsów, operowania informacjami w taki sposób, że może to doprowadzać do nieodwracalnych szkód.
Dodał: – Środki masowej komunikacji to nie tradycyjne media, ale także media społecznościowe. Szkody wyrządzane w internecie są nieodwracalne, bo z internetu nic nie ginie. Jeśli zniesiemy art. 212, będziemy mieć kolejną debatę, jak bronić ludzi niszczonych fake newsami – ocenił.
W podsumowaniu debaty Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar powiedział, że dyskusję należy zakończyć stwierdzeniem, iż „redakcjom i dziennikarzom nie wypada stosować art. 212 Kk w swojej obronie”, z kolei zniesieniu art. 212 „powinno towarzyszyć przywrócenie przestępstwa oszczerstwa”. Dodatkowo powinno się wzmocnić narzędzia do polubownego rozwiązywania sporu.
Sprawa Wojciecha Biedronia
W przypadku wspomnianej sprawy dziennikarza wPolityce.pl, Wojciecha Biedronia proces był prowadzony z prywatnego aktu oskarżenia, który skierował Łączewski. Biedroń opisywał działania wobec Wojciecha Łączewskiego po tym, jak Kulisy24.com i „Warszawska Gazeta” podały, że sędzia nabrał się na fałszywy profil twitterowy Tomasza Lisa i przyszedł na spotkanie z nim, żeby omówić nową strategię walki z rządem PiS.
Dziennikarz w tekstach dwa razy błędnie podał, że wobec sędziego podjęto postępowanie dyscyplinarne, podczas gdy wtedy prowadzono jeszcze postępowanie wyjaśniające. Wojciech Biedroń zapewnił, że była to niezamierzona pomyłka. Zwrócił też uwagę, że sąd nie miał zastrzeżeń do pozostałych treści z jego tekstów i wpisów twitterowych o Łączewskim.
Skazanie Wojciecha Biedronia z art. 212 Kodeksu karnego skrytykowało na Twitterze wielu dziennikarzy z różnych redakcji. Oceniali, że to kara nieadekwatna do popełnionego błędu, a art. 212 zgodnie z postulatami środowiska dziennikarskiego powinien zostać wykreślony z Kodeksu karnego.
Bodnar zaznaczył, że przeanalizuje złożenie do Sądu Najwyższego kasacji od wyroku skazującego Wojciecha Biedronia. – Chętnie spojrzę na akta sprawy i zastanowię się nad kasacją. Bo jak rozumiem wyrok jest już prawomocny. W takiej sytuacji kasacja przysługuje tylko RPO i Prokuratowi Generalnemu – stwierdził.
Z kolei Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich wyraziło stanowczy protest przeciw skazaniu Wojciecha Biedronia. Oceniło, że wyrok ten „narusza fundamentalną dla ustroju demokratycznego zasadę wolności słowa, ponieważ poza wyjątkowo dotkliwą dla dziennikarzy sumą odszkodowania, jaką ma zapłacić Autor spornego artykułu, orzeczenie to zawiera element dodatkowy tzn. ma na celu zniechęcanie dziennikarzy do przedstawiania w postaci publikacji istotnego, wymagającego publicznego wyjaśnienia problemu, jakim jest zawsze próba wywierania nieformalnego wpływu na wydarzenia polityczne przez osoby do tego nieuprawnione”.
Bartosz Wieliński oskarża Rafała Ziemkiewicza z art. 212
Z kolei szef działu zagranicznego „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński pod koniec lutego br. skierował prywatny akt oskarżenia publicysty „Do Rzeczy” Rafała Ziemkiewicza o zniesławienie.
Ziemkiewicz w TVP Info i na Twitterze określił Wielińskiego jako „wyjątkowo nikczemną kreaturę i folksdojcza”.
– Nie robił tego przypadkowo, w emocjach, tylko celowo, żeby jak najbardziej mnie poniżyć i zohydzić w oczach opinii publicznej. Muszę się bronić – uzasadniał Wieliński.
Natomiast Rafał Ziemkiewicz odpowiadał na to: – Uważam, że volksdeutsch poza ścisłym znaczeniem historycznym jest również określeniem pewnej postawy, delikatnie mówiąc, wynarodowienia i obrócenia się przeciw własnemu krajowi.
Rzecznik Praw Obywatelskich kierował m.in. do ministra sprawiedliwości list wykazujący bezzasadność utrzymywania art. 212 k.k. Przepis przewiduje możliwość kary więzienia za zniesławienie. W swoich stanowiskach, skierowanych do szefa resortu, RPO wskazywał, że przepisy polskiego prawa są wewnętrznie sprzeczne i niezgodne z prawem europejskim i orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.