Było to drugie podejście stołecznej prokuratury do badania okoliczności, w jakich Jacek Kurski w połowie września 2016 roku złożył w biurze podawczym Sejmu (obsługującym Radę Mediów Narodowych) dokumenty w konkursie na stanowisko prezesa Telewizji Polskiej.
Pod koniec 2017 roku odmówiła podjęcia śledztwa w tej sprawie, ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uchylił to postanowienie i wskazał śledczym, jakie działania mają przeprowadzić. W efekcie wznowiono dochodzenie, a we wrześniu ub.r. przesłuchany został Jacek Kurski.
Kurski złożył dokumenty w ostatniej chwili
W konkursie na prezesa Telewizji Polskiej, ogłoszonym przez Radę Mediów Narodowych w sierpniu 2016 roku, aplikacje można było składać do 15 września do godz. 16. Według świadków, których relacje opisano w „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” Jacek Kurski miał złożyć dokumenty konkursowe w wydziale podawczym Kancelarii Sejmu tuż po tym terminie. Natomiast Kurski zapewniał, że ma potwierdzenie przyjęcia jego zgłoszenia na cztery minuty przed 16.
Prokuratura poprosiła o nagrania z monitoringu, na których widać, że Jacek Kurski z asystentem do pomieszczenia w biurze podawczym Kancelarii Sejmu weszli do pomieszczenia o godz. 15:41, ale musieli jeszcze uporządkować swoje papiery i skserować niektóre, dlatego Kurski kopertę z kompletem dokumentów przekazał pracownicy biura o 16:05. W kserowaniu pomagał też naczelnik wydziału podawczego biura prawnego i spraw pracowniczych Kancelarii Sejmu.
Kluczowe w sprawie jest, że na kopercie dokumentami przekazanymi przez Kurskiego pracownica biura podawczego zapisała tylko datę jej przyjęcia, a koperty innych kandydatów oznaczono też dokładnymi godzinami złożenia.
Jak podała w piątek „Rzeczpospolita”, w grudniu ub.r. prokuratura umorzyła dochodzenie, uznając, że nie doszło do naruszenia przepisów. Sprawę analizowano przede wszystkim pod kątem poświadczenia nieprawdy przez pracowników biura podawczego. Prokuratorzy zwrócili uwagę, że zgodnie z obowiązującym od 1997 roku zarządzeniem dyrektora Kancelarii Sejmu pracownicy tego biura na przyjmowanych dokumentach muszą umieszczać, w formie pieczątki, tylko daty ich złożenia i liczbę załączników.
– Analiza zgromadzonych materiałów wykazała, że zachowania będące przedmiotem zawiadomienia nie zawierają znamion czynów zabronionych – przekazał „Rz” Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zaznaczył, że prokuratorzy nie badali przebiegu konkursu na prezesa TVP, tylko ewentualnie nieprawidłowości u pracowników Kancelarii Sejmu.
Według Kurskiego dochodzenie wynika z reakcji przegranych w konkursie
Kiedy w marcu ub.r. wznowiono dochodzenie w tej sprawie, Telewizja Polska Jacek Kurski zapewnili w oświadczeniu, że „wszelkie wymagane konkursowe procedury zostały zachowane, co potwierdziła Kancelaria Sejmu, a także Rada Mediów Narodowych”. – Obecna sytuacja jest wynikiem braku akceptacji dla wyboru dokonanego przez RMN ze strony jednego z przegranych kandydatów w konkursie, który nie godząc się z porażką wykorzystuje wszelkie formalne możliwości nie zważając na brak ich podstaw faktycznych – stwierdzili.
Dodali, że ani Telewizja Polska, ani Kurski nie są stronami w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę i sąd, ponadto sprawa dotyczy „procedur wewnątrz kancelarii Sejmu i Rady Mediów Narodowych, niezależnych od TVP”.
Do konkursu na prezesa Telewizji Polskiej zgłosiło się 18 osób, a po formalno-merytorycznej analizie dokumentów Rada Mediów Narodowych zakwalifikowała do finałowego etapu Jacka Kurskiego, Agnieszkę Romaszewską-Guzy, Krzysztofa Skowrońskiego i Bogdana Czajkowskiego. Przeprowadzono z nimi rozmowy, po czym RMN wybrała Kurskiego na czteroletnią kadencję (członkiem zarządu TVP nadal jest Maciej Stanecki).
Jacek Kurski i Maciej Stanecki objęli te stanowiska w styczniu 2016 roku, zostali powołani przez ministra skarbu narodowego w oparciu o nowelizację ustawy medialnej.