Do ataku na Pawła Adamowicza doszło w niedzielę 13 stycznia wieczorem, podczas tzw. światełka do nieba, czyli kulminacyjnego momentu finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W Gdańsku zorganizowano z tej okazji koncert, w którym brał udział m.in. prezydent tego miasta Paweł Adamowicz.
Zaraz po tym jak Adamowicz skończył krótkie wystąpienie, Stefan W. wtargnął na scenę i długim nożem kilka razy go dźgnął. Później jeszcze przez kilkadziesiąt sekund chodził po scenie, zanim został obezwładniony przez osobę z obsługi technicznej. Zaraz potem zatrzymała go policja.
Paweł Adamowicz był przez pół godziny reanimowany na scenie, następnie przewieziono go do szpitala, gdzie przeprowadzono 5-godzinną operację. W poniedziałek po południu poinformowano, że zmarł.
Stefan W. nie posługiwał się plakietką dla mediów
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, a nadzoruje je Prokuratura Krajowa. Jest realizowane w dwóch głównych wątkach: zabójstwa Pawła Adamowicza (postawiono taki zarzut Stefanowi W.) oraz ewentualnych naruszeń przy zabezpieczeniu koncertu.
Zaraz po ataku pojawiły się pogłoski, że W. dostał się na scenę, ponieważ pokazał ochroniarzom plakietkę wydawaną pracownikom mediów. W poniedziałek rano Prokuratura Krajowa zdementowała tę wersję.
– Na polecenie prokuratury został zatrzymany szef ochrony imprezy #WOŚP z 13 stycznia w Gdańsku. Wprowadził policję w błąd, że Stefan W. posługiwał się plakietką Media – poinformowała na Twitterze.
Na polecenie prokuratury został zatrzymany szef ochrony imprezy #WOŚP z 13 stycznia w Gdańsku
— PROKURATURA (@PK_GOV_PL) 21 stycznia 2019
Wprowadził policję w błąd, że Stefan W. posługiwał się plakietką Media#prokuratura
— PROKURATURA (@PK_GOV_PL) 21 stycznia 2019
Teorie, co W. oglądał i czytał w więzieniu
Stefan W. ma 27 lat. Od połowy 2013 roku do grudnia ub.r. siedział w więzieniu, został skazany na 5,5 roku pozbawienia wolności za serię napadów na oddziały SKOK-ów i banku Credit Agricole. Leczył się psychiatrycznie.
W mediach opisywano jego problemy psychiczne, przeprowadzono wywiady z jego znajomymi i matką. Natychmiast spekulowano też, co mogło go skłonić do zaatakowania Pawła Adamowicza.
Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” i Ewa Siedlecka z „Polityki” zasugerowali, że Stefan W. w nienawistnym nastawieniu do Adamowicza mógł się utwierdzać w więzieniu, ponieważ są tam dostępne tylko kanały Telewizji Polskiej, w których w ub.r. pokazano wiele krytycznych materiałów o prezydencie Gdańska. Takiej wersji nie wykluczał też Rzecznik Praw Obywatelskich.
W odpowiedzi Służba Więzienna poinformowała, że w zakładzie karnym Malbork, w którym W. odbywał karę, jest dostęp do wielu stacji kodowanych, m.in. TVN24, a osadzeni mogą wybierać, co chcą oglądać. Na podanej liście stacji dostępnych w tym więzieniu nie ma natomiast TVP Info.
– W związku z pojawiającymi się pytaniami z jakiej prasy korzystał Stefan W. informujemy, że w trakcie prowadzonej analizy ustalono, że sporadycznie czytał „Dziennik Bałtycki” – dodała Służba Więzienna.
Zaraz po wyjściu z więzienia W. był w Warszawie
W piątek rano Polska Agencja Prasowa, powołując się na źródła zbliżone do śledztwa, podała, że w grudniu ub.r. Stefan W. zaraz po wyjściu z więzienia przyleciał do Warszawy, gdzie w nocy próbował wedrzeć się w nocy na teren Pałacu Prezydenckiego.
Służba Ochrony Państwa i Kancelaria Prezydenta RP szybko poinformowały, że nie zarejestrowały takiego incydentu. – Współpracujemy z prokuraturą. Jeżeli prokuratura zgłosi się do nas z prośbą o przekazanie monitoringu, to oczywiście Pałac Prezydencki taki monitoring przekaże – przekazał rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.
Z kolei Prokuratura Okręgowa a Gdańsku poinformowała, że według jej ustaleń dokonanych w toku postępowania Stefan W. po opuszczeniu 8 grudniu ub.r. więzienia był w Warszawie – w tym przy Pałacu Prezydenckim – i „mógł planować popełnienie przestępstwa”.