Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka jeśli sąd uwzględni wnioski Narodowego Banku Polskiego o czasowe usunięcie kilku tekstów „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”, może to wywołać autocenzurę u niektórych dziennikarzy i wypowiadających się dla nich osób. Ponadto ludzie pełniący wysokie funkcje publiczne powinni godzić się z szerszą krytyką w mediach.
W minionym tygodniu Narodowy Bank Polski złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie sześć wniosków o zabezpieczenie roszczeń procesowych. Wnioski dotyczą siedmiu artykułów z „Gazety Wyborczej” (autorstwa Wojciecha Czuchnowskiego, Agnieszki Kublik, Dominiki Wielowieyskiej, Jarosława Kurskiego i Rafała Wójcika) oraz dwóch z „Newsweeka” (napisanych przez Cezarego Michalskiego i Radosław Omachela).
NBP argumentuje, że we wskazanych artykułach bezpodstawnie sugerowano, że prezes tej instytucji Adam Glapiński był zaangażowany w tzw. aferę KNF, a tym samym organa NBP działały niezgodnie z prawem. Dlatego chce, żeby teksty były niedostępne w czasie trwania procesów sądowych. Sąd ma 7 dni na rozpatrzenie tych wniosków.
– Narodowy Bank Polski wszczął procedury prawne mające na celu ochronę dóbr osobistych instytucji zaufania publicznego również na drodze sądowej. Konieczność obrony dobrego imienia NBP wynika z jego ustrojowej pozycji i troski o szeroko rozumiane bezpieczeństwo ekonomiczne kraju – uzasadniło biuro prasowe NBP.
W wielu tekstach i aferze KNF opisywano też Glapińskiego, ponieważ był uważany za nieoficjalnego patrona byłego szefa KNF Marka Chrzanowskiego oraz chwalił go publicznie już po ujawnieniu nagrania rozmowy z Leszkiem Czarneckim z wiosny br. W związku z tym nagraniem oraz wyjaśnieniami złożonymi przez świadków Chrzanowskiego został w zeszłym tygodniu aresztowany, postawiono mu zarzut przekroczenia uprawnień.
HFPC: zakaz wypowiedzi uniemożliwi przekazywanie negatywnych informacji o NBP
W czwartek Helsińska Fundacja Praw Człowieka wydała stanowisko, w którym stwierdziła, że zakres zabezpieczenia powództwa, o który wnioskuje NBP, jest tak szeroki, że należy go ocenić negatywnie z punktu widzenia standardów orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
– Zabezpieczenie powództwa polegające na zablokowaniu określonych publikacji i/lub zakazie określonych wypowiedzi należy traktować jako tzw. uprzednie ograniczenie (prior restraint). ETPC wielokrotnie podkreślał, że jest to szczególnie groźny typ ingerencji w swobodę wypowiedzi, który stosować trzeba z daleko posuniętą ostrożnością i w jedynie w wyjątkowych przypadkach – czytamy w komunikacie HFPC.
Organizacja zwraca uwagę, że wniosek złożony przez NBP dotyczy nie tylko usunięcia już zamieszczonych tekstów, lecz również zakazu wypowiedzi łączących bank i jego prezesa z aferą KNF.
– Oznacza to, że zakaz może objąć także przyszłe wypowiedzi odnoszące się do działań organów NBP, w tym prezesa banku, do których w ogóle nie dotyczyły pierwotne publikacje. W swoim orzecznictwie ETPC wielokrotnie stwierdzał, że tak szeroki zakaz wypowiedzi dotyczący danej osoby bądź podmiotu lub też zakaz wypowiedzi na pewien określony temat są co do zasady nadmierne i niezgodne z EKPC – analizuje HFPC.
– Skutkiem zakazu wypowiedzi, na jaki wskazuje wnioskodawca w tej sprawie, jest w praktyce pozbawienie możliwości przekazywania jakichkolwiek negatywnych informacji na temat NBP, umieszczanych w kontekście afery korupcyjnej w Komisji Nadzoru Finansowego. Oprócz nakazu usunięcia już opublikowanych tekstów, zakaz miałby obejmować wszelkie (w tym jeszcze niewytworzone) wypowiedzi sugerujące niezgodne z prawem działania organów Narodowego Banku Polskiego i wiążące prezesa NBP z aferą w KNF – dodano.
Skutkiem zakazu może być autocenzura?
Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę, że wniosku NBP dotyczą ważnej instytucji państwowej i jej prezesa. – Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem ETPC, osoby takie muszą tolerować większe zainteresowanie medialne i szerszą krytykę – podkreśla.
– W takiej sytuacji zakaz publikacji musi być uzasadniany szczególnym interesem publicznym i dobrem osób trzecich. Tymczasem w niniejszej sprawie trudno dostrzec dobra, jakie zabezpieczenie miałoby chronić. Do opinii publicznej przedostały się bowiem już informacje na temat afery korupcyjnej oraz osób w nią uwikłanych, w tym pełniących wysokie funkcje w instytucjach finansowych, takich jak KNF czy NBP – zauważa organizacja.
A jeśli sąd przychyli się do wniosku o zabezpieczenie roszczeń? – Tak określony zakres zabezpieczenia powództwa zniechęca do wypowiadania jakichkolwiek negatywnych opinii nt. instytucji finansowych państwa przez wymienionych we wniosku dziennikarzy, ale i inne osoby, które będą gotowe do „autocenzury” i unikania krytycznych sądów o instytucjach finansowych państwa. Powoduje to, że instytucje państwa zostają w praktyce wyłączone spod kontroli społecznej – ocenia HFPC.
Zamiast usuwania tekstów – adnotacje o procesach i wyrokach
Helsińska Fundacja Praw Człowieka stwierdza, że „szczególnie negatywnie trzeba się też odnieść do tej części wniosku, który dotyczy usunięcia szeregu artykułów z archiwów gazet”. Przypomina przy tym wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dotyczący skargi prawników Szymon Węgrzynowski i Tadeusz Smolczewki. Obaj w 2003 roku wygrali proces o ochronę dóbr osobistych z „Rzeczpospolitą”, w dzienniku zamieszczono przeprosiny dla nich.
Prawnicy chcieli też, żeby z archiwum internetowego „Rz” zniknęły teksty, których dotyczył proces. Uzasadniali, że publikacje nadal naruszają ich dobra osobiste, zwłaszcza że są łatwo dostępne poprzez wyszukiwarki. Po tym jak sądy w Polsce prawomocnie oddaliły ich pozew, Węgrzynowski i Smolczewki skierowali skargę do ETPC. Ten oddalił ich roszczenia, tłumacząc, że archiwa internetowe służą interesowi publicznemu i podlegają gwarancjom wynikającym z ochrony swobody wypowiedzi. – Nie jest rolą sądów pisanie historii na nowo poprzez nakazywanie usunięcia ze sfery publicznej wszelkich śladów publikacji, co do których stwierdzono, że naruszają prawa innych osób – stwierdzono w uzasadnieniu. Zaznaczono, że przy tekstach można by dodać komunikat o dotyczących nich wyrokach sądowych.
– Takie podejście jest również uzasadnione ze względów technicznych, ponieważ usunięcie artykułu z archiwum nie powoduje jego zniknięcia z sieci. Jest on bowiem automatycznie zapisywany i rozpowszechniany na innych stronach oraz w pamięci wyszukiwarek – ocenia to rozwiązanie Helsińska Fundacja Praw Człowieka.