Ewa Ivanova z „Gazety Wyborczej”: jesteśmy nękani prawnie przez PiS, zachęcam do pozywania manipulujących dziennikarzy TVP

Ewa Ivanowa na konferencji prasowej w Sejmie

– Jesteśmy nękani pozwani zarówno o naruszenie dóbr osobistych, jak i w trybie wyborczym, są to też wnioski o sprostowanie – uważa Ewa Ivanova, dziennikarka „Gazety Wyborczej” zajmująca się tematyką prawną. Jednocześnie zachęciła, żeby na drodze prawnej walczyć z nierzetelnymi materiałami mediów publicznych. – Zachęcałabym państwa do tego. Do tego, aby zakłócać komfort osób, które manipulują, naruszają czyjeś dobra osobiste – dodaje.

We wtorek w Sejmie Platforma Obywatelska zorganizowała konferencję na temat mediów publicznych. Zaprezentowano na niej analizę głównych wydań „Wiadomości” TVP przygotowaną dla Towarzystwa Dziennikarskiego przez Andrzeja Krajewskiego.

Jej wyniki podano już w połowie października: według raportu 70 proc. czasu wypowiedzi polityków w programie przypadło na przedstawicieli obozu rządzącego. Zdaniem Andrzeja Krajewskiego w „Wiadomościach” uprawiano propagandę na rzecz obozu rządzącego, związaną m.in. z kampanią przed wyborami samorządowymi.

Krajewski ocenił, że „Wiadomości” TVP to program „nie do oglądania”. „Problem polega na tym, że 2 mln ludzi to ogląda, nie wolno tego lekceważyć” – dodał. „Nie może być tak, że telewizja nominalnie publiczna, łamie zapis art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji i de facto jest środkiem propagandowym, jest wyrazem propagandy jednego ugrupowania politycznego, rządu, partii. To dokładnie nasz monitoring wykazał” – oświadczył.

Krajewski przypominał, że art. 21 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji mówi, że telewizja publiczna oferuje programy cechujące się „pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu”. Jego zdaniem, o tych cechach nie może być mowy jeśli chodzi o materiały „Wiadomości”.

Ivanova: „Gazeta Wyborcza” nękana pozwami

Uczestnicy dyskusji wokół raportu o „Wiadomościach” byli zgodni w mocno krytycznych ocenach informacji i publicystyki w mediach publicznych. Niektóre osoby, zastanawiały się, w jaki sposób można domagać się konsekwencji od autorów nierzetelnych materiałów. Sugerowano pisanie skarg do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i Rady Etyki Mediów, przy czym zaznaczano, że nie przyniesie to praktycznych skutków.

Ewa Ivanova, dziennikarka „Gazety Wyborczej” zajmująca się tematyką prawną, oceniła, że dziennikarze mediów publicznych są obecnie w komfortowej sytuacji pod tym względem. – Tego komfortu nie doświadczają wszyscy pozostali dziennikarze, którzy funkcjonują na rynku mediów. Bo dziennikarze, którzy funkcjonują w mediach prywatnych, w tej chwili spotykają się z niesłychanym atakiem ze strony partii rządzącej. Owa partia wykorzystuje mechanizmy prawne, walcząc z dziennikarzami. Składane są przez PiS pozwy przeciw dziennikarzom, nawet w trybie wyborczym – stwierdziła.

– Redakcje są nawet nękane – mówię w imieniu „Gazety Wyborczej”: jesteśmy nękani pozwani zarówno o naruszenie dóbr osobistych, jak i w trybie wyborczym, są to też wnioski o sprostowanie. Na wszystkich możliwych frontach obecna partia rządząca stara się dziennikarzy zastraszyć i wywołać taki efekt mrożący i zmniejszyć nam komfort pracy – dodała Ivanova.

Przypomnijmy, że w połowie października br. „Gazeta Wyborcza” po przegranym procesie w trybie wyborczej z Anną Morawiecką musiała zamieścić sprostowanie i zapłacić 10 tys. zł na rzecz jednej z fundacji za podanie nieprawdziwej informacji o przekazaniu Fundacji Anny Morawieckiej środków z budżetu starostwa powiatowego. Jeśli chodzi o procesy w trybie wyborczym, to w czasie tej kampanii najwięcej dyskutowano o dwóch przegranych premiera Mateusza Morawieckiego, który musiał przepraszać za swoje wypowiedzi krytykujące rywali politycznych.

Z kolei kiedy w maju 2015 roku „Gazeta Wyborcza” po przegranej w trybie wyborczym musiała przeprosić wobec kandydującego na prezydenta Grzegorza Brauna za nazwanie jego wypowiedzi faszystowskimi, obok zamieszczono komentarz redakcyjny z nadtytułem: „Wyrok wykonujemy, Brauna nie przepraszamy”. Podobnie „GW” postąpiła, kiedy w październiku 2016 roku po trwającym 8 lat procesie przeprosiła na pierwszej stronie Antoniego Macierewicza.

Zachęty do naruszania komfortu prawnego dziennikarzy TVP

– Natomiast po drugiej stronie mamy dziennikarzy telewizji publicznej, którzy za specjalnie nie są atakowani – dodała Ewa Ivanova.

– Zastanawiając się, w jaki sposób można tu i teraz można wpływać na to, jak ci dziennikarze się zachowują, sądzę, że oprócz metody pisania skarg, która ma charakter symboliczny, taką metodą jest występowanie na drogę prawną. Zachęcałabym państwa do tego. Do tego, aby zakłócać komfort osób, które manipulują, naruszają czyjeś dobra osobiste. Bo to jedyna metoda i dowód, żeby pokazać, że instytucje, które stoją na straży etyki mediów nie spełniają swojej roli – stwierdziła.

Przypomniała przebieg procesu o ochronę dóbr osobistych, który sędzia Piotr Gąciarek wytoczył TVP za reportaż w programie „Alarm!”. Zarzucono mu tak, że mścił się na kobiecie z powodu nieodwzajemnionych uczuć.

Materiał wyemitowano pod koniec maja, a na początku września rozpatrujący pozew sąd przychylił się do wniosku Gąciarka, żeby w ramach zabezpieczenia powództwa zakazać rozpowszechniania reportażu. W konsekwencji TVP musiała go usunąć ze swojego serwisu internetowego.

– Zachęcałabym do takich ruchów prawnych, to się nazywa litygacją strategiczna – skomentowała Ewa Ivanova.

Jej zdaniem jest to dużo skuteczniejsza droga niż składanie zawiadomień do prokuratury. – Oczywiście ta droga karna przy obecnej strukturze prokuratury, na czele której stoi polityk, jest mało skuteczna, ale są inne metody związane z naruszaniem dóbr osobistych. Dlatego zachęcałabym państwa, aby analizować materiały pod kątem prawnym. I te, w których dopuszczono się daleko idących manipulacji naruszających czyjeś dobra osobiste, zniesławiających, wykorzystywać w takich celach. Po to, aby ci dziennikarze i wydawcy nie mieli tego komfortu, który dziś mają – stwierdziła (w poniższym nagraniu jej wypowiedzi są na wysokości godziny i 36. minuty).

Przypomniała też, że zawiadomienie do prokuratury skierowano po wpisie twitterowym, w którym korespondent TVP w Niemczech Cezary Gmyz obraził spolszczonym określeniem niemieckim pierwszą prezes Sądu Najwyższego. „Gazeta Wyborcza” we wrześniu podała, że prokurator Piotr Skiba, który złożył to zawiadomienie, został przeniesiony z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego. Okazało się jednak, że Skibę oddelegowano tam tylko na dwa miesiące z powodu braków kadrowych.

Rzecznik PSL: problemem w materiałach TVP jest

O swoich doświadczeniach w sporach prawnych z Telewizją Polską mówili na konferencji niektórzy politycy. Poseł PO Sławomir Neumann zaznaczył, że mimo wszystko warto słać skargi do różnych instytucji państwowych oraz podmiotów kontrolnych. – Presja ma sens – stwierdził.

– Platforma złożyła kilka wniosków do sądów. Każdy program jest monitorowany, jeżeli jest tylko prawna możliwość „zahaczenia”, składamy wnioski do sądu – dodał Neumann.

Szef klubu PO Sławomir Neumann ocenił, że konieczne jest przygotowanie rozwiązań, które przywrócą mediom publicznym „normalność, przyzwoitość i obiektywizm”, a „partyjnych nominatów w mediach zastąpią dziennikarze”. „Jesteśmy dzisiaj w sytuacji, gdzie musimy myśleć o tym, co będzie za rok. Ja jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o wybory i zrobimy wszystko, i ze skutkiem pozytywnym, żeby ta władza odeszła. Ale czeka nas odbudowa na wielu płaszczyznach – to nie tylko TK, SN, KRS, praworządność, ale też media, jako zupełnie oddzielny projekt” – mówił Neumann.

Natomiast Jakub Stefaniak, poseł i rzecznik prasowy PSL, przypomniał, że ponad dwa lata temu udało mu się wyegzekwować przeprosiny w programie TVP Info. Stało się to krótko po tym, jak Stefaniak – w przeszłości dziennikarz TVP – goszcząc w tej stacji u Michała Rachonia, zwracał się do niego „panie rzeczniku” (Rachoń w 2007 roku był przez kilka miesięcy rzecznikiem jednego z ministerstw). Prowadzący zarzucił natomiast Stefaniakowi, że w czasie pracy w TVP został zawieszony. Stefaniak zaprzeczył i wysłał do TVP sprostowanie, które miesiąc później na wizji odczytał Rachoń.

W czasie konferencji Jakub Stefaniak przyznał jednak, że pozywanie Telewizji Polskiej jest trudne. – Te materiały w większości są skonstruowane w taki sposób, że wszyscy wiedzą o co chodzi, ale z punktu widzenia prawnego nie ma się do czego przyczepić. I to jest główny problem. Prawnicy siedzą, zastanawiają się, jak to zrobić – stwierdził.

– Oczywiście zgadzam się, że jeżeli są możliwości, to trzeba takie pozwy składać. Tylko tych pozwów nie będzie zbyt dużo – dodał polityk PSL.

Wiceprzewodnicząca Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) podkreśliła, że telewizja publiczna nie może być „kolejnym członkiem – i to decydującym – komisji wyborczych, a tak to jest”. „Nie możemy wchodzić w wybory z tego rodzaju przekłamaniem rzeczywistości” – mówiła.

Śledzińska-Katarasińska zachęcała też do kierowania skarg do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. „Co prawda nie bardzo wiemy, do kogo się skarżymy, dlatego że przewodniczący KRRiT był i jest radnym sejmiku wojewódzkiego z ramienia PiS. To jest coś niewiarygodnego, że czynny polityk jest przewodniczącym organu konstytucyjnego” – mówiła. „Te skargi są po to, żeby wykazać, że wyczerpaliśmy drogę krajową i jeżeli zostanie wyczerpana droga krajowa, będzie powód, żeby się udawać do obserwatorów i struktur zewnętrznych. Nie mamy żadnego zaufania dla regulatorów rynku medialnego, nie mamy żadnego zaufania dla tych, którzy powinni stać na straży wolności słowa i prawa do informacji” – dodała.

Ponadto zapowiedziała, że przedstawiciele klubów opozycyjnych wystąpią z wnioskiem o zwołanie posiedzenie Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, aby prezes TVP Jacek Kurski odpowiedział na raport Towarzystwa Dziennikarskiego. Posłanka PO zapowiedziała także złożenie wniosku do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli wydawania pieniędzy z budżetu państwa przez TVP, ze szczególnym uwzględnieniem okresu kampanii wyborczej.