Dziennikarze o liście ambasador USA ws. TVN: szarża dyplomatki czy kryzys zawiniony przez rząd?

Georgette Mosbacher i Mateusz Morawiecki

Według części publicystów ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, wytykając w liście do premiera Mateusza Morawieckiego krytykowanie TVN przez polityków PiS, wyszła poza swoją funkcję i nastawienie, jakie ma do mediów Donald Trump. Inni oceniają, że to kolejny zgrzyt w relacjach z USA wywołany działaniami polskiego rządu.

Georgette Mosbacher skierowała list do Mateusza Morawieckiego w sprawie TVN, ponieważ ta firma od ponad trzech lat ma amerykańskiego właściciela (najpierw Scripps Networks Interactive, które wiosną br. zostało kupione przez Discovery). Według ustaleń DoRzeczy.pl ambasador w swoim liście skupiła się na niedawnych krytycznych wypowiedziach polityków obozu rządzącego o dziennikarzach „Superwizjera”, którzy przygotowali reportaż na temat grupy neonazistów.

Przypomnijmy, że materiał wyemitowano w styczniu br., a w konsekwencji prokuratura w Gliwicach podjęła śledztwo, w ramach którego zatrzymano kilka osób pod zarzutem propagowania faszyzmu. Sprawa wróciła na forum publiczne na początku listopada, gdy w kilku publikacjach wPolityce.pl opisano, że według jednego z zatrzymanych pokazane w reportażu obchody urodzin Hitlera zostały opłacone przez nieznane osoby, a operator TVN Piotr Wacowski (razem z Anną Sobolewską działali wtedy incognito) w czasie wydarzenia wykonywał faszystowski gest pozdrowienia.

Wiarygodność reportażu kwestionowali niektórzy politycy PiS, m.in. rzeczniczka partii Beata Mazurek. TVN zapewnił, że nikt z ekipy „Superwizjera” nie płacił za organizację uroczystości ku czci Hitlera, pozwał też wydawcę wPolityce.pl i „Sieci” za teksty w tej sprawie.

Georgette Mosbacher w liście do polskiego premiera zapowiedziała, że USA nie będzie tolerować krytycznych słów polityków na temat reportażu „Superwizjera”, a wpis ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego, że „była to ohydna, odrażająca i dewastującą wizerunek Polski w świecie prowokacja” jest niesłychany. – Trudno uznać ten list za pismo mające charakter dyplomatyczny. Ton pisma jest niezwykle arogancki – powiedziała anonimowo serwisowi DoRzeczy.pl osoba z otoczenia Mateusza Morawieckiego.

Jarosław Gowin, wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego, odwołał zaplanowane na poniedziałek spotkanie Georgette Mosbacher.

Ambasador wyszła ze swojej roli?

Niektórzy z dziennikarzy oceniający na Twitterze list Georgette Mosbacher oceniają, że takie stanowisko ambasadorki USA jest przekroczeniem jej obowiązków dyplomatycznych. – Niedopuszczalny nacisk ze strony pani ambasador – stwierdził Bartłomiej Graczak z „Wiadomości”.

– Szanowna Pani Ambasador, uprzejmie proszę uzupełnić swoją wiedzę o historii Polski. Polacy od trzech stuleci, szczerze nienawidzą, kiedy ambasadorzy mylą rolę dyplomaty z rolą namiestnika – napisał Cezary Gmyz, korespondent TVP w Niemczech. – Szanowna Pani Ambasador Mosbacher, dziękujemy za wskazanie nam, troglodytom, jak powinniśmy się zachowywać wobec wyższych cywilizacji i wzorców, np. tych z Pani Indiany. Jak zginać karki i oddawać hołdy. I przepraszamy za nieodpowiedzialne ataki na święty TVN. Wdzięczni rabowie – kpił Stanisław Janecki z „Sieci”.

– Polska ma prawo być traktowana z szacunkiem i jakaś reakcja na wypowiedź ambasador Mosbacher była konieczna. Ta jest czytelna, a jednocześnie nie zbyt ostra. Oczywiście nie ma co liczyć, że politycy z ekipy której szef MSZ „robił loda nie tylko Niemcom” to zrozumieją – ocenił szef TVP.info Samuel Pereira, nawiązując do wypowiedzi Radosława Sikorskiego sprzed kilku lat z podsłuchanej rozmowy z Jackiem Rostowskim.

Szanowna Pani Ambasador, uprzejmie proszę uzupełnić swoją wiedzę o historii Polski. Polacy od trzech stuleci, szczerze nienawidzą, kiedy ambasadorzy mylą rolę dyplomaty z rolą namiestnika https://t.co/nTti0X3eAM

— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) 26 listopada 2018

– Imho pytanie czy to nie idzie zbyt daleko i czy nie jest to już lobbing w interesie amerykańskiej spółki Discovery Communications – zastanawiał się Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy”. – Nie podoba mi się, że ambasador nawet naszego sojusznika pozwala sobie na naciski w sprawie tego, co może uchwalić nasz Sejm. Dokładnie tak samo jak nie podobają mi się plany mieszania w rynku medialnym i uważam je za groźne dla wolności słowa – ocenił Łukasz Warzecha, też z „Do Rzeczy”.

– Pani Mosbacher rozkazywać to sobie pani może w domu. TVN łamie standardy i jako SDP będziemy domagać się wyciągnięcia konsekwencji za skandaliczny „reportaż” – stwierdził dziennikarz śledczy Witold Gadowski, członek zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Przypomnijmy, że działające przy SDP Centrum Monitoringu Wolności Prasy nie skrytykowało działań prokuratury wobec Piotra Wacowskiego, za to wyraziło zastrzeżenia do reportażu „Superwizjera” o neonazistach.

Donald Trump krytykuje media, wybór Trumpa krytykowano w TVN24

W komentarzach do listu Georgette Mosbacher zwrócono też uwagę, że jest on niespójny z nastawieniem wobec mediów prezentowanym przez Donalda Trumpa. Prezydent USA w czasie swojej kadencji i wcześniejszej kampanii wyborczej ostro atakował nieprzychylne mu media i dziennikarzy, najczęściej zarzucając im publikowanie fake newsów.

Trump już podczas swojej pierwszej konferencji po wygranych wyborach skrytykował dziennikarza CNN. Na początku ub.r. agresję wobec mediów zarzucili mu Reporterzy bez Granic, w a sierpniu br. ponad 200 amerykańskich dzienników zamieściło artykuły na ten temat.

Na początku br. Trump ogłosił swoje antynagrody dla mediów, w których opublikowano największe fake newsy, a w sierpniu stwierdził, że należy zwolnić szefa CNN.

– Co dalej? Ambasador Moschbacher następny list wyśle do Donalda Trumpa, żeby nie krytykował CNN? – ironizował Samuel Pereira. – To jednak ciekawy paradoks, że propolski prezydent USA wysyła do tak proamerykańskiego kraju ambasador, która pisze później taki list. Ciekawe, czy G. Mosbacher zmieniłaby zdanie, gdyby zobaczyła wcześniejsze materiały TVN-u (zwłaszcza wieczór wyborczy) o D. Trumpie? 🙂 – napisał Karol Gac z DoRzeczy.pl.

Ktoś pamięta teksty Jolanty Pieńkowskiego tego wieczoru? https://t.co/ohD2r1ksW0

— Marzena Paczuska (@MarzenaPaczuska) 27 listopada 2018

Jako dowód na nieprzychylne nastawienie TVN do Donalda Trumpa przypomniano wypowiedzi Jolanty Pieńkowskiej podczas wieczoru wyborczego w listopadzie 2016 roku, zaraz po tym jak okazało się, że Trump wygrał z Hillary Clinton.

Pani Ambasador @USAmbPoland poważnie Pani broni takiego „dziennikarstwa” ? pic.twitter.com/7Q2Pju5TBH

— Maciej Stańczyk (@stanczykmaciej) 26 listopada 2018

Michał Karnowski pisze do ambasador USA

W poniedziałek wieczorem list otwarty do Georgette Mosbacher skierował Michał Karnowski, członek zarządu ds. redakcyjnych we Fratrii, wydawcy wPolityce.pl i „Sieci”. Skupił się na pracy Wojciecha Biedronia, który na wPolityce.pl opisał zastrzeżenia prokuratury co do realizacji przez dziennikarzy „Superwizjera” reportażu o neonazistach.

– Wcześniej, zanim pani ambasador postawiła (pośrednio, ale jednak) problem redaktora Biedronia, zajmował się on m.in. ujawnianiem powiązań lokalnej warszawskiej władzy z mafią reprywatyzacyjną, która brutalnie skrzywdziła dziesiątki tysięcy warszawiaków. Także ciągłe wskazywanie na portalu wPolityce.pl jak nieciekawie działa wymiar sprawiedliwości w Polsce to jego sprawka. Nie mówię już o dociekaniu prawdy o majątku ważnego polityka, który kupił za niewiadomego pochodzenia pieniądze apartament na Bałkanach – wyliczył Karnowski.

Zasugerował, że Wojciech Biedroń może napisać w przyszłości artykuły niekorzystne dla innych amerykańskich firm działających w Polsce. – Wtedy byłby prawdziwy pasztet, nie tylko nie byłoby „Fort Trump” w przyszłości, ale i McDonald’s mógłby się wycofać z Polski, a górale pragnący odwiedzić krewnych w Chicago jeszcze 100 lat będą musieli płacić za wizy – stwierdził.

– Uprzejmie proszę o poradę jak takie sprawy rozwiązujecie w Stanach Zjednoczonych. Myślę też, że pomogłoby wysłanie polskim władzom listy firm, w tym medialnych, których pracy analizować i komentować nie wolno. Jak rozumiem, taka lista w Stanach Zjednoczonych obowiązuje – ironizował Michał Karnowski.

Georgette Mosbacher pisze do premiera, Michał Karnowski pisze do Mosbacher. „Co mam zrobić z redaktorem Wojciechem Biedroniem?” https://t.co/SGn8H9tVMZ

— Michał Karnowski (@michalkarnowski) 26 listopada 2018

Do sprawy w felietonie na wPolityce.pl odniósł się też Jacek Karnowski, redaktor naczelny „Sieci”. Jego zdaniem list ambasador USA dotyczący TVN to kolejna próba ograniczania suwerenności Polski.

– Zmiany właścicielskie skutecznie i sprytnie powiązały nadwiślańską stację z częścią tamtejszego establishmentu, zarówno biznesowego, jak i politycznego. Do tego pani ambasador Mosbacher nie rozumie, choćby w stopniu minimalnym, intuicyjnym, natury postkomunizmu. A może po prostu zrozumieć nie chce, bo nie takie ma instrukcje – stwierdził.

– Wygląda na to, że w roku 2019-ym znów będziemy głosowali, decydując o sprawie ważniejszej niż podziały partyjne: czy w Polsce suwerenem są Polacy, czy też TVN? I ten konkretny, i ten symboliczny – podkreślił.

List to konsekwencja słabej dyplomacji polskiego rządu?

Niektórzy dziennikarze uważają, że reakcja Georgette Mosbacher kolejny raz dowodzi, jak podrzędną pozycję ma Polska w relacjach z USA oraz jak mało przygotowane w zakresie dyplomacji były zapowiedzi dekoncentracji kapitałowej mediów w naszym kraju.

– Czyli tak: 1. PiS stawia wszystko na USA. 2. Amb. USA w związku z tym czuje się uprawomocniona, żeby sztorcować polskich posłów. 3. Sztorcuje ich za niemądre plany niemądrej ustawy, o której wiadomo, że wywoła wstrząs. 4. Elektorat PiS ma o to pretensję – wyliczył Łukasz Warzecha. – Myślę, że teraz powinniśmy się godnościowo postawić Waszyngtonowi, znacjonalizować TVN i przejść w tryb splendid isolation – drwił.

– Sprawa z listem pani ambasador wygląda boleśnie prosto: ustawiasz się w relacjach z Trumpem w roli usłużnego lokaja, to czasami twój pan wytarmosi cię za ucho, bo igrasz z jego błyskotkami – ocenił Tomasz Walczak z „Super Expressu”.

– Podsumujmy: na podstawie zeznań neonazisty oskarżonego o propagowanie totalitaryzmu część prawicy stawia tezę o tym, że urodziny Hitlera zamówił TVN. Do ataku dołączają politycy PiS. Ambasador USA broni TVN. Efekt? Kolejny kryzys w relacjach z Waszyngtonem. Warto było? – zapytał Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”. – A pisałem, jak tylko pojawiła się sprawa zarzutów dla operatora TVN, że zanosi się na „sromotny sukces PiS”. W tym wypadku formatu międzynarodowego. Po co to Ziobrze było? – dodał Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej.

Przypomniano też, że przedstawiciele USA kolejny raz wypowiedzieli się negatywnie o działaniach polskiego rządu w kwestiach krajowych. Pod koniec ub.r. Departament Stanu skrytykował nałożenie przez KRRiT 1,48 mln zł kary na TVN24 (w połowie stycznia kara została uchylona), a na początku br. administracja amerykańska podobnie oceniła nowelizację ustawy o IPN.

Czytając komentarze dotyczące pani ambasador i TVN przypomniało mi się, jak po ustawie IPN do prezydenta Dudy dzwonił Rex Tillerson, a w pałacu trwała narada, kto powinien odebrać telefon. Przypomnę tylko, że prezydent nie odebrał…

— Michał Szułdrzyński🇵🇱💯 (@MSzuldrzynski) 27 listopada 2018

Dyrektor programowy Onetu Bartosz Węglarczyk w felietonie zwrócił uwagę, że władze USA zawsze bronią interesów firm z tego kraju działających na całym świecie. – Politycy partii rządzącej wydają się nie rozumieć, że amerykański biznes w Polsce to nie tylko Patrioty, gaz i F-16. To wszystkie amerykańskie firmy działające w naszym kraju, w tym również TVN. Ameryka będzie bronić wolności słowa, ale jeśli jest to wolność słowa w wykonaniu firm amerykańskich, to będzie jej bronić bezwzględnie – ocenił.

Przypomnijmy, że Donald Trump wiele razy krytykował amerykańskich gigantów technologicznych. Pod koniec sierpnia br. ostrzegł Google’a, Facebooka i Twittera, by „uważały na to, co robią” oraz zarzucił tej pierwszej firmie, że w swojej wyszukiwarce ukrywa informacje na jego temat przygotowane przez „uczciwe media”. Jednak kiedy Komisja Europejska nałożyła 3,34 mld euro kary na Google, Trump wyraził oburzenie, podkreślając, że Unia Europejska wykorzystuje USA.

Oczywista obrona wolności mediów

Dla części komentujących list ambasadorki USA nie jest niczym szczególnym, pokazuje naturalne dla Amerykanów wyczulenie na punkcie wolności mediów. – Myślę, że Pani Ambasador Georgette Mosbacher robi coś bardzo niekorzystnego dla rządu, ale bardzo dobrego dla Polski. Tak coś czułem, że proces przejmowania mediów przez władzę rozpocznie się od kłótni z Amerykanami. I na niej zakończy – stwierdził Janusz Schwertner z Onetu.

– W prawicowych głowach nie mieści się, że interesy mogą stać ponad ideologią. Po liście ambasador #Mosbacher nagle okazało się, że można wspierać jakąś firmę, mimo jej krytycznego podejścia do władzy. Odkrycie na miarę XXI wieku – ironizował Grzegorz Łaguna z Superstacji. – Zaraz się okaże, że Georgette Mosbacher to resortowe dziecko – kpił Jacek Gądek z Gazeta.pl.

– Mosbacher i list. Może i niedyplomatycznie, ale prawdziwie. Z prawej wszyscy w szoku, a ona po prostu słusznie nie wpisuje się w propagandowy teatrzyk – skomentował Marek Twaróg z „Dziennika Zachodniego”.