W czwartek odbyła się pierwsza rozprawa w procesie o ochronę dóbr osobistych, który Jarosław Kaczyński wytoczył Lechowi Kaczyńskiemu. Prezes PiS domaga się od byłego prezydenta przeprosin za stwierdzenia (m.in. wpisy w mediach społecznościowych), że 10 kwietnia 2010 rozmawiając telefonicznie z Lechem Kaczyńskim, kazał lądować w Smoleńsku, przez co ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za katastrofę.
Kanały informacyjne przez kilka godzin pokazywało na żywo rozprawę – już od momentu, kiedy obaj politycy pojawili się przed salą sądową i wymieniali złośliwości.
W relacji TVN przed godz. 13:00 znalazło się ujęcie z dowodem osobistym Jarosława Kaczyńskiego położonym na stole. Dokument pokazano z bliska i z wyostrzonym obrazem, dlatego widać było zapisane tam dane osobowe, m.in. numer PESEL i numer dowodu osobistego.
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych pisze do KRRiT
Jak dowiedział się portal internetowy „Rzeczpospolitej”, prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Edyta Bielak-Jomaa skierowała w tej sprawie pismo do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Oceniła, że pokazanie z bliska dowodu osobistego Jarosława Kaczyńskiego to „praktyka niewłaściwa z punktu widzenia ochrony dóbr osobistych osób, które znalazły się lub mogą się znaleźć w podobnej sytuacji”. Zaznaczyła, że przepisy o ochronie danych osobowych dotyczą wszystkich osób, także tych pełniących funkcje publiczne.
Szefowa Urzędu Ochrony Danych Osobowych nie sugeruje ukarania TVN24 za ujęcie z dowodem osobistym Jarosława Kaczyńskiego, tylko zachęca KRRiT do zainicjowania rozporządzenia dotyczącego prezentowania w mediach danych osobowych oraz zorganizowania szkoleń w tym zakresie.
Według danych Nielsen Audience Measurement w październiku br. średnia oglądalność minutowa TVN24 wynosiła 281 732 widzów (16,6 proc. więcej niż rok wcześniej), a udział stacji w rynku oglądalności – 4,57 proc.
TVP Info nie zagłuszyło danych z relacji z procesu
Na początku stycznia ub.r. TVP Info, retransmitując proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman, nie nadążało z zagłuszaniem danych osobowych osób, które pojawiały się w aktach sprawy odczytywanych na sali sądowej. Na sali sądowej padały niezagłuszane pikaniem nazwiska i adresy rodziny oskarżonego o zabójstwo Adama Z., jego partnera seksualnego, dziewczyny z czasów studenckich, świadków zamieszanych w sprawę lub tylko przewijających się przez nią, nazwiska rzekomo zastraszających go w śledztwie policjantów. Pojawiły się też szczegóły współżycia z podawaną z imienia i nazwiska dziewczyną i adres oskarżonego.
Telewizja Polska przyznała, że w czasie relacji „mogło dojść do błędu technicznego, na skutek którego nie udało się wygłuszyć wszystkich danych osobowych oskarżonego”. Zaznaczyła, że zespół TVP Info „sprawdza przyczyny zaistnienia tej sytuacji i podejmie wszystkie niezbędne kroki, by taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła”.
Związek zawodowy policjantów zażądał od Telewizji Polskiej zapłatę po 50 tys. zł odszkodowania dla każdego z funkcjonariuszy, których nazwiska podano w relacji. TVP zawarła z nimi ugodę, wypłacając po kilkanaście tys. zł odszkodowania.