Kuba Wajdzik: Mija 25 lat od debiutu „Miesięcznika Dzikie Życie”. Co jest największym sukcesem na przestrzeni prawie ćwierćwiecza?
Grzegorz Bożek: Ciągłość wydawania przy niezwykle trudnych uwarunkowaniach ludzkich i finansowych, ale przede wszystkim, bo nie wydajemy pisma bez powodu – podnoszenie ważnych społecznie i środowiskowo tematów, które inne media omijają (inwazyjna turystyka w górach, presja łowiecka, ochrona dużych drapieżników, ochrona korytarzy migracyjnych zwierząt itd., etyka i filozofia), lub inicjowanie takich tematów, które trafiają później do mainstreamu (np. Rospuda, o której pierwszy tekst u nas pojawił się w 1999 r., czy kampania „Polowania nie dla dzieci” w sprawie zakazu udziału dzieci w polowaniach – obie te sprawy zakończyły się sukcesem).
Jak na niewielkie pismo, którym zawsze zajmowała się jedna osoba (oczywiście jako redaktor prowadzący), to całkiem nieźle.
KW: Świadomość ekologiczna 25 lat temu była zdecydowanie niska. Jak świadomość ekologiczna wpłynęła na losy pisma?
GB: Ćwierć wieku temu wiele rzeczy, jeśli nie wszystkie, były inne. Świadomość środowiskowa była niewielka, ale wtedy nie cieszyły się taką popularnością, jak dzisiaj, fake newsy i teorie spiskowe dotyczące środowiska (zwykle podkręcane przez biznes, któremu nie w smak jest zmiana), jak choćby zmian klimatycznych.
Pismo powstało w konkretnym celu, aby chronić dziką przyrodę, w tym szczególnie Puszczę Białowieską – wtedy w latach 1993-1995 trwała ważna kampania dla ochrony Puszczy. To czasopismo miało realny wpływ na to, że Białowieski PN został powiększony. Puszcza zresztą do dzisiaj jest mocno obecna w miesięczniku – to kluczowa kampania środowiskowa trwająca prawie 30 lat.
Dzisiaj mamy jednak do czynienia z ogromną konsumpcją i presją człowieka na tereny dzikie, niezamieszkane i cenne przyrodnicze, wszak prawie każdy chce mieć kawałek dziczy dla siebie… Zmiany środowiskowe, tylko za życia naszego pisma, są wyraźnie zauważalne. Choćby tegoroczne lato trwające od 8 kwietnia do dzisiaj (gdy piszę te słowa na zewnątrz jest wciąż ponad 20 stopni, podobnie jak w kwietniu). Zmiany klimatu są nieubłagane, czas dokonać radykalnej zmiany – dlatego staramy się publikować to co kluczowe w kontekście najważniejszych wyzwań świata.
KW: Jakie tematy podejmujecie na łamach czasopisma? Do kogo dzisiaj kierujecie magazyn?
GB: To pismo skierowane i dla ludzi nauki, pasjonatów, obrońców środowiska, jak i edukatorów.
Łączymy na łamach pisma bardzo specjalistyczne, czasem trudne zagadnienia z takimi tematami, które dotyczą filozofii, psychologii czy etyki i miejsca człowieka w świecie i w obliczu zagrożeń. Jest sporo zagadnień prawnych, omawiamy nowości książkowe, wreszcie publikujemy sporo wywiadów z ludźmi wielu dziedzin.
Mocno osadzeni jesteśmy w realiach Polski, ale u nas – co wyjątkowe – czytelnik sporo znajdzie na temat tego, co dzieje się w zakresie spraw ochrony przyrody w Ukrainie, Rosji, Białorusi, Słowacji, Niemczech i Czechach. W prasie branżowej i głównego nurtu to praktycznie niemożliwe.
KW: Magazyn powstał w 1994 r., w okresie szczególnym dla ochrony Puszczy Białowieskiej. Dzisiaj to znów temat „na topie” czyli historia zatoczyła koło. Do wielu niezałatwionych do końca tematów często powracacie na łamach pisma?
GB: Tak, wspominałem już o tym wcześniej. Puszcza Białowieska to w Polsce przyrodniczy skarb, wymagający wyjątkowej uwagi obrońców i obrończyń środowiska, stąd do tego tematu wracamy. Z 4200 artykułów jakie opublikowano, na łamach „Dzikiego”, te o Puszczy to pewnie około 200. Ale Puszcza Białowieska to kluczowa sprawa.
Do wielu spraw wracamy, bo też niektóre problemy trwają latami, przykładowo sprawa ochrony Pilska czy Beskidu Małego, ochrona drapieżników. To nie jest tak, że coś trwa rok czy pół roku – generalnie zajmując się ochroną przyrody trzeba być przygotowanym na działania trwające dziesiątki lat. „Dzikie Życie” spełnia taką samą misję, przy okazji będąc miejscem, które archiwizuje zmiany.
KW: Przez blisko 25 lat na łamach magazynu ukazało się ponad 4200 artykułów. Czy pamięta Pan te najważniejsze?
GB: Ważne i ponadczasowe są teksty nieżyjącego prof. Arne Naessa, norweskiego filozofa, twórcy nurtu filozofii głębokiej ekologii, czy nieżyjącego Janusza Korbela, pierwszego redaktora naczelnego „Dzikiego Życia”.
Z artykułu „Głęboka ekologia na XXII wiek” lubię cytat prof. Naessa „nie mamy czasu na pesymistyczne hasła i niebezpieczne bagatelizowanie problemu, bo to woda na młyn orędowników bierności”. Zaś z felietonu Korbela „O hipokryzji Dnia Ziemi” wypowiedź
„Jedynym sprawdzianem naszych prawdziwych intencji jest zajęcie się konkretnymi sprawami. Dopóki nie będzie można otwarcie poruszać konkretnych spraw dotyczących naszej przyrody i jej problemów, dopóty Dni Ziemi będą służyły ich możnym sponsorom zarabiającym miliardy właśnie na eksploatacji ziemi. Apeluję do wszystkich, którzy tę Ziemię naprawdę kochają: nie dajcie się wplątywać w różne dni, nie wierzcie ich propagatorom, dopóki nie zajmą się konkretnymi miejscami, gdzie przyroda jest niszczona i nie zaczną się domagać konkretnych rozwiązań. Ekologia, o której oni mówią to płaszczyk dla dalszego niszczenia planety i uspokojenia swoich sumień”.
Dla nas jako czasopisma, ale i dla mnie, liczy się prawdziwe dokonywanie zmian, a nie tylko mówienie czy pisanie o jej potrzebie zrealizowania. Czasopismo jest narzędziem do wprowadzania zmian prawnych i świadomościowych.
KW: Uzupełnieniem pisma jest platforma internetowa. Co można na niej znaleźć?
GB: Prócz wszystkich artykułów od powstania czasopisma skategoryzowanych, z dobrą wyszukiwarką, dzikiezycie.pl to serwis aktualności, patronaty medialne, galerie, przypięty fanpage miesięcznika na facebook i konto twitterowe, wreszcie nasz team biegowe Dzikie Życie RunTeam. Jest też nasz sklep, gdzie można kupić miesięcznik w różnych formatach.
W tym, momencie jest narzędzie na naszą skalę, jeśli rozwój postrzegać jako mądre zarządzanie – to na tym będzie polegać jego rozwijanie.
KW: W piśmie nie ma zamieszczonych reklam. To ewenement. Jak zatem utrzymuje się magazyn?
GB: Brak reklam jest celowy. To ma być pismo, które czytelnik czyta, ewentualnie korzysta ze zdjęć, ale nie marnuje czasu na reklamy, które zwykle nie miałyby nic wspólnego z czasopismem, ani jego linią programową.
Środki na wydawanie czasopisma pochodzą ze sprzedaży egzemplarzowej, 1% podatku i darowizn.
Sporadycznie aplikowaliśmy do różnego rodzaju funduszy. Dzięki takim funduszom, jak ostatnio Fundacji Batorego, możemy rozwijać czasopismo i poszerzać jego krąg odbiorców, tym samym tworzyć lepsze czasopismo, co przekłada się na skuteczniejszą ochronę przyrody.
KW: Czy pomimo tego, że nie płacicie za zdjęcia czy teksty, autorzy wam nie odmawiają?
GB: Piszą dla nas ludzie różnych profesji, ceniąc – jak sądzę – i jakość, i różnorodność, którą wnosimy na rynek prasowym w obrębie pism przyrodniczo-ekologiczno-społecznych.
Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby móc ludziom płacić za teksty, ale w uwarunkowaniach, które są częścią funkcjonowania naszego czasopisma, to nierealne. Dlatego tym bardziej cenimy zaangażowanie wszystkich współtworzących.
KW: Jakie są najbliższe plany magazynu?
GB: Trwa 25 rok istnienia naszego czasopisma, w czerwcu 2019 r. odbędzie się uroczystość 25-lecia miesięcznika, wydamy wtedy 300 numer naszej gazety.
Cały czas chcemy rozwijać zasięg naszych tekstów i mediów oraz dbać o ich jakość. Najważniejsze jednak pozostanie bycie aktywnym komentatorem kluczowych zdarzeń w obrębie tematyki środowiskowej w Polsce i na świecie. Niestety, mamy o czym pisać…
KW: Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Bożek
Krośnianin, redaktor naczelny „Miesięcznika Dzikie Życie” od 2010 roku, członek Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Wśród zainteresowań głównie przyroda, historia, trochę turystyki, sportu, muzyki i filmu.