W „Gazecie Polskiej Codziennie” i na portalu Telewizji Republika ukazały się teksty usprawiedliwiające spoliczkowanie działaczki KOD przez pracownicę Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Według części dziennikarzy publikacje pochwalają przemoc. – To nie jest usprawiedliwianie przemocy, przemoc stosują Obywatele RP i KOD – tłumaczy Dorota Kania.
Do incydentu doszło w sobotę podczas obchodów Dnia Weterana na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Do aktywistów opozycyjnych, którzy skandowali „Konstytucja” podeszła Dominika Arendt-Wittchen i spoliczkowała Magdalenę Klim, regularnie uczestniczącą w demonstracjach i wiecach politycznych.
Po nagłośnieniu tej sytuacji Dominika Arendt-Wittchen zrezygnowała z pracy w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. Natomiast Magdalena Klim zapowiedziała złożenie prywatnego aktu oskarżenia. W mediach społecznościowych przypomniano, że wcześniej to Klim zdarzało się zachowywać agresywnie, m.in. podczas niedawnych spotkań Patryka Jakiego z warszawiakami.
We wtorek w „Gazecie Polskiej Codziennie” zamieszczono artykuł Jana Przesmyckiego „Spadł na nią patriotyczny liść”. Dziennikarz wyliczył osiągnięcia Dominiki Arendt-Wittchen w zakresie popularyzowania historii Polski. – To ona w stolicy Dolnego Śląska organizowała m.in. marsze pamięci w rocznice krwawej niedzieli na Wołyniu, uroczystości związane z obchodami wybuchu Powstania Warszawskiego, a także inne inicjatywy upamiętniające ważne wydarzenia z naszej historii. Była pracownik Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego zasłynęła jako propagatorka wiedzy na temat płk. Witolda Pileckiego – opisał.
Krótko przedstawił też działalność publiczną Magdaleny Klim: „W jej dorobku znaleźć możemy notoryczne próby zakłócania spotkań z politykami Zjednoczonej Prawicy i blokady marszy pamięci podczas miesięcznic smoleńskich”. Zaznaczył, że aktywistka nie poniosła żadnych konsekwencji odepchnięcia starszego mężczyzny w czasie niedawnego spotkania wyborczego Patryka Jakiego.
Artykuł jest zapowiadany na pierwszej stronie dolnośląskiego dodatku „Gazety Polskiej Codziennie”. Zamieszczono tam zdjęcie Dominiki Arendt-Wittchen z tytułem: „Zachowała się jak trzeba” i krótką wypowiedzią kobiety tłumaczącą jej zachowanie.
Aż poszedłem do kiosku zweryfikować kosztem 2 zł, bo same sprzeczne informacje. Nie fejk. pic.twitter.com/2d41wdhnUd
— Kosmonałta (@MichalFlow1) 4 września 2018
Natomiast na portal Telewizji Republika omówienie tekstu zatytułowano: „I tak miało być! Spadł na nią patriotyczny liść!”.
Na razie nie udało nam się uzyskać komentarza w tej sprawie od Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej Codziennie” i członka zarządu Telewizji Republika.
Dziennikarze oburzeni: to pochwała przemocy
Zdecydowana większość dziennikarzy komentujących na Twitterze te publikacje uznała je za usprawiedliwianie przemocy. – Wyjątkowe gówniarstwo. Bardzo w stylu okładki „Faktu”. – Btw. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że tym iż kobieta została uderzona w twarz przez inną kobietę onanizują się głównie byłe szkolne popychadła, takie co to przed monitorem ekscytują się „ale mu dał…” – skomentował Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy”. – Wspólny marsz niepodległości i oczyszczający, narodowy liściopad. Tak to widzę – kpił Dominik Uhlig z Wyborcza.pl.
– Przyklaskiwanie przemocy w życiu publicznym to kompletny hunwejbinizm. To, że robią to ludzie uznający się za dziennikarzy jest wstydem i hańbą – ocenił Konrad Piasecki z TVN24. – Jak „nasi” biją ich – patriotyzm. Jak „oni” biją naszych „chamstwo i prostactwo”. Że też dziennikarze biorą udział w takim popisie hipokryzji – napisał Marcin Makowski z „Do Rzeczy”. – Danie komuś w twarz to „spontaniczna reakcja”. Jak trzeba być bezmyślnym, żeby podgrzewać i tak gotujące się nastroje w taki sposób? – zapytał Łukasz Warzecha, też z „Do Rzeczy”.
Komu to się podoba? https://t.co/LxTxD7OhQQ
— Anna Skiepko (@AnnaSkiepko) 4 września 2018
Teksty skrytykowali też dziennikarze związani z mediami publicznymi. – Błagam, spuście komuś w TV Republika dyscyplinarnego liścia na tyle ciężkiego by tak więcej nie robił – stwierdził Wiktor Świetlik, dyrektor radiowej Trójki. – Nie ma zgody na coś takiego. Żadne medium nie powinno pochwalać ataku fizycznego na nikogo – ocenił Mateusz Maranowski z Polskiego Radia 24.
Poza kwestiami prawnymi i moralnymi (zakaz przemocy) spoliczkowanie Magdaleny Klim to danie jej i jej środowisku tlenu: wreszcie jest ofiarą, ma martyrologiczną kartę, a polityczny rywal to agresor używający przemocy. Wszystko zostało odwrócone. To więcej niż zbrodnia, to błąd. pic.twitter.com/bDQww25Nfu
— Stanisław Janecki (@St_Janecki) 4 września 2018
Niektórzy za niestosowne uznali sparafrazowanie w tytule „Zachowała się jak trzeba” ostatniej wiadomości wysłanej z aresztu przez Danutę Siedzikówną „Inkę”, skazaną na śmierć przez komunistyczny sąd w 1946 roku.
– Nie pokażę okładki dzisiejszej „Gazety Polskiej”, ale przez pamięć „Inki” jej autorowi nie dałbym z liścia. Tylko tyle możemy zrobić – skomentował Adam Buła z „Polski the Times”. – Trzeba zupełnie nie mieć przyzwoitości, by porównywać urzędnika państwowego policzkującego działacza opozycji do „Inki” członka antykomunistycznego podziemia zamordowanego przez urzędników ówczesnego państwa – ocenił Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”.
Skoro to nie fejk – to mam dla @GazetaPolska trzy uwagi:
1.Źle robicie.
2. Nie używajcie tak łatwo dramatycznych słów Inki przed egzekucją- jej tragiczna śmierć wymaga większego szacunku
3. Dajecie lewakom usprawiedliwienia do uderzenia w twarz kogoś z prawej strony. pic.twitter.com/94Qha4WuKr
— Piotr Semka (@PiotrSemka) 4 września 2018
Dorota Kania: przemoc stosują Obywatele RP i KOD
W ostatnich dniach na Twitterze pojawiły się aprobatywne komentarze o spoliczkowaniu aktywistki KOD przez Dominikę Arendt-Wittchen. – Ludzie u kresu życia, weterani przyjechali do Polski. Wyjącą tłuszcza krzyczała do nich ordynarne słowa. Dominika Arend Witchen zachowała się tak, jak wymagała sytuacja. A później podała się do dymisji, która moim zdaniem nie powinna być przyjęta – napisała w niedzielę Dorota Kania, redaktor naczelna Telewizji Republika i publicystka „Gazety Polskiej”. – Pełna zgoda. Bierność wobec zła i agresji daje pożywkę złu – skomentowała to Ewa Stankiewicz-Jørgensen.
– Ok. Przemoc w przestrzeni publicznej jest niedopuszczalna. Ale na swojej krótkiej liście mam trzy nazwiska do wypłacenia z liścia. I nie będę potem przepraszał ani podawał się do dymisji. Sorry bardzo – stwierdził w sobotę wieczorem Cezary Gmyz, korespondent TVP w Niemczech.
Ludzie u kresu życia, weterani przyjechali do Polski. Wyjącą tłuszcza krzyczała do nich ordynarne słowa. Dominika Arend Witchen zachowała się się tak, jak wymagała sytuacja. A później podała się do dymisji, która moim zdaniem nie powinna być przyjęta.
— Dorota Kania (@DorotaKania2) 2 września 2018
Według części dziennikarzy w tych wpisach chwalono agresję fizyczną. Co na to Dorota Kania? – To nie jest usprawiedliwianie przemocy, przemoc stosują Obywatele RP i KOD, który atakuje systematycznie, sukcesywnie, za każdym razem stosuje przemoc – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl.
– Doszło do rzeczy skandalicznej: wulgarnie zostali zaatakowani ludzie, którzy stoją nad grobem. To nie było tylko wykrzykiwanie haseł, proszę obejrzeć na tym filmie dokładnie, co tam się działo. Pani Dominika Arendt-Wittchen zareagowała bardzo emocjonalnie, ponieważ obrażono ludzi, którzy są naszymi bohaterami – tłumaczy dziennikarka.