Iwanowski od kwietnia przemierzył łącznie ok. 1900 km przez Walię, Anglię, Francję, Belgię, Holandię, Niemcy oraz część Czech i Polski. Cel wyprawy osiągnął we wtorek późnym wieczorem.
– Ostatnie tygodnie były niezwykle trudne ze względu na upał. 15-kilogramowy plecak mocno mi się dawał we znaki, dostałem nieźle w kość, ale jak zobaczyłem na horyzoncie górę Ślężę, która jest punktem orientacyjnym w moich rodzinnych stronach, to zrobiło mi się ciepło na sercu. Z jednego domu w Cardiff do drugiego w Świebodzicach dotarłem, używając jedynie nóg. To niesamowite – przyznaje Iwanowski.
Jego wyprawa to połączenie projektu dokumentalnego i artystycznego, na który środki wyłożyło walijskie ministerstwo kultury. Inspiracją do wyruszenia w podróż było dla niego hasło „Go home, Polish” („Do domu, Polaku!”), które zobaczył kilka lat temu na jednym z murów w Cardiff. Po referendum brexitowym w 2016 roku postanowił zmierzyć się z tym hasłem i spróbował poszukać odpowiedzi na pytanie „Gdzie jest dom?”.
Fotograf zbierał od napotkanych w trakcie wędrówki ludzi odpowiedzi na swoje pytanie i na ich podstawie robił fotografie nawiązujące do usłyszanych historii. Jak podkreśla, sam jeszcze nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
– Układam sobie to wszystko w głowie, bo jest to niezwykle złożona kwestia i będę starał się to pokazać na wystawach, które przygotowuję – mówi Iwanowski.
Otwarcie obu zaplanowanych wystaw 21 września jednocześnie w Warszawie i walijskim Caernarfon. Powstanie też film, który w trakcie wyprawy przygotowywał przyjaciel Iwanowskiego, brytyjski dokumentalista Ian Smith. Fotograf myśli też o napisaniu książki.
To była kolejna artystyczna wędrówka Iwanowskiego. W 2013 r. przeszedł pieszo z rosyjskiej Kaługi do Wrocławia drogą, którą w 1945 r. pokonał jego dziadek, uciekając z bratem z sowieckiego obozu. Na jej podstawie powstała wystawa oraz książka pt. „Clear of people”.