Izba Wydawców Prasy popiera dyrektywę o jednolitym rynku cyfrowym

Chrabota: bez niej rynek prasy opiniotwórczej zniknie

Bogusław Chrabota

Wydawcy zrzeszeni w Izbie Wydawców Prasy we wspólnym stanowisku zaapelowali o poparcie dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym, nad którą niebawem będzie głosował Parlament Europejski. – Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być – podkreśla Bogusław Chrabota, prezes IWP i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.

We wspólnym stanowisku członkowie Izby Wydawców Prasy opisali zalety dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym. – Dyrektywa ma naprawić znaczące dysproporcje między wynagrodzeniem twórców a zyskiem komercyjnych platform internetowych, udostępniających różnego rodzaju utwory. Dzięki stosownym licencjom twórcy otrzymają godziwe wynagrodzenie, a internauci nadal będą mogli dzielić się utworami i przesyłać posty bez czyjejkolwiek cenzury i ograniczeń – podkreślili.

– Rozwiązanie to jest korzystne przede wszystkim dla małych i średnich, także lokalnych wydawców, których nie stać na prowadzenie długotrwałych i kosztownych procesów sądowych w obronie swych praw – czytamy w stanowisku.

Według wydawców prasowych obecnie ich treści są w internecie bezprawnie kopiowane i udostępniane w wielu serwisach. – Wydawcy i dziennikarze nie otrzymują należnych rekompensat, a większość wpływów z reklamy w sieci wędruje do światowych gigantów technologicznych, zwiększających swą atrakcyjność dzięki wykorzystaniu cudzych treści – opisano w stanowisku IWP.

Podkreślono, że dyrektywa jest korzystna „przede wszystkim dla małych i średnich, także lokalnych wydawców, których nie stać na prowadzenie długotrwałych i kosztownych procesów sądowych w obronie swych praw”.

„Wydawcy nie zabiegają o przywileje, ale o równe traktowanie”

W stanowisku członków IWP polemizowano z obiegowymi opiniami o szykowanej dyrektywie. Podkreślono, że nowe przepisy nie ograniczą linkowania i nie wprowadzą tzw. podatku od linków oraz zachowają możliwość cytowania, tworzenie ilustracji i memów oraz kopiowania treści w ramach prywatnego użytku. Ponadto nie dotyczą platform edukacyjnych i open source oraz usług w chmurze, oprócz tych największych z płatnymi ofertami.

– Jednolity rynek cyfrowy powinien przynosić korzyści wszystkim twórcom (w tym dziennikarzom) oraz konsumentom (w tym czytelnikom). Nie tylko kilku dominującym na rynku gigantom internetowym – komentują wydawcy. – Na wprowadzeniu dyrektywy skorzystają wszyscy, także portale i wyszukiwarki, w których czytelnik znajdzie wartościowe treści – przekonują.

– Wydawcy nie zabiegają o przywileje, ale o równe traktowanie: prawo pokrewne, z którego od lat korzystają producenci filmowi, muzyczni, audiowizualni, producenci gier i programów komputerowych, bazujące na zasadzie: jeśli zarabiasz na cudzej twórczości, to podziel się zyskiem – podkreślono w stanowisku.

Zaapelowano też o oparcie dyrektywy do Parlamentu Europejskiego i polskich przedstawicieli w nim oraz naszego rządu. Zaznaczono, że chodzi o przepisy „zapewniające wreszcie dziennikarzom i wydawcom godziwe traktowanie i powstrzymujących degradację prasy”.

Stanowisko opublikowano w piątek w wybranych dziennikach, których wydawcy należą do Izby Wydawców Prasy, m.in. „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej” i „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Chrabota: dla wydawców i dziennikarzy to być albo nie być

W „Rzeczpospolitej” apel skomentował krótko redaktor naczelny Bogusław Chrabota, który dwa tygodnie temu został prezesem Izby Wydawców Prasy.

– Dla nas, wydawców i dziennikarzy, ta dyrektywa to być, albo nie być. Dzięki niej zyskamy mechanizm, który pozwoli lepiej się bronić przed nielegalnym korzystaniem z naszych materiałów – stwierdził Chrabota. – Nie jesteśmy za ograniczeniem wolności w internecie, ale za sprawiedliwą opłatą za powielane treści. Dzięki tej dyrektywie będziemy mogli się rozwijać. Bez niej rynek prasy opiniotwórczej zniknie – prognozuje.

Parlament Europejski będzie głosował nad dyrektywą w przyszłym tygodniu

Dyrektywa o jednolitym rynku cyfrowym ma na celu ustalenie nowej formuły prawa autorskiego, tak żeby przepisy można było stosować w cyfrowej, a nie analogowej erze mediów.

Projekt dyrektywy w zeszłym tygodniu został przyjęty przez Komisję Prawną Parlamentu Europejskiego – za zagłosowało 14 członków, przeciw – 9, a dwie osoby się wstrzymały. W przyszłym tygodniu nad nowymi przepisami będą głosować europosłowie na posiedzeniu plenarnym.

Najwięcej dyskusji wzbudzają dwa przepisy dyrektywy. Art. 11 dyrektywy wprowadza dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści za pomocą tzw. podatku od linków, co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Natomiast art. 13 mówi o obowiązku filtrowania treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.

Parlament Europejski podkreśla, że proponowane regulacje mają zapewniać „uczciwą płacę za pracę wykonaną przez przemysł kreatywny i wydawców” oraz wzmocnić prawa negocjacyjne autorów i wykonawców, umożliwiając im dochodzenie dodatkowego wynagrodzenia od podmiotów internetowych korzystających z ich treści.

Dwa art. dyrektywy krytykuje branża cyfrowa

Za to Fundacja Mozilla sprzeciwia się dyrektywie, od kwietniu br. na specjalnej stronie internetowej wzywa internautów do apelowania do europarlamentarzystów, żeby zagłosowali przeciwko wprowadzeniu art. 11 i 13. Zapisy te zostały skrytykowane także przez organizacje branży cyfrowej z Polski, Czech, Słowacji i Węgier.

W naszym kraju przeciw dyrektywie w obecnym kształcie opowiedziały się m.in. Centrum Cyfrowe Projekt Polska, ZIPSEE czy Fundacja „Panoptykon”. Natomiast Wykop.pl wzywa swoich użytkowników do wywierania presję na europosłów, by odrzucili w głosowaniu proponowane przepisy.

– Obecny system prawny wystarczająco chroni treści i nie ma potrzeby jego zmiany. Co godzinę w internecie tworzone są tysiące utworów, nie widzę technicznej możliwości by każda firma budowała bazę, do której porównywałaby każdy wpis użytkownika – uzasadnia Michał Białek z zarządu Wykopu.