Według ustaleń Piotra Zaremby przepisy ograniczające koncentrację kapitałową w mediach mogą zostać przyjęte już jesienią br. Mają być uderzeniem w media krytyczne wobec rządu, takie jak TVN i Grupa Onet-RASP (wydawca m.in. Onetu i „Faktu”). – Naprawdę PiS myślicie, że tak zamkniecie nam usta? Raczej przeciwnie – komentuje Mikołaj Wójcik, szef działu politycznego „Faktu”.
Piotr Zaremba we wtorkowym „Dzienniku Gazecie Prawnej” powołuje się na bliskiego współpracownika prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Według tej osoby kierownictwo partii podjęło już wstępną decyzję, żeby do kwestii dekoncentracji kapitałowej w sektorze mediów wrócić jesienią br. Przepisy w tym zakresie mogą zostać przyjęte już przed wyborami samorządowymi, które odbędą się w drugiej połowie października lub na początku listopada.
Według ustaleń Zaremby politycy PiS zdecydowali się wznowić prace nad dekoncentracją mediów, ponieważ ostatnio pogorszyły się relacje z władzami Unii Europejskiej dotyczące ustaw reformujących system sądowniczy. W tej sytuacji rządzącym nie zależy na dalszych ustępstwach wobec Brukseli.
Przepisy w zakresie dekoncentracji mają być wymierzone m.in. w TVN i Grupę Onet-RASP, wydającą m.in. Onet i „Fakt”. TVN podpadł ostatnio rządzącym tym, jak relacjonował protest niepełnosprawnych i ich rodziców w Sejmie. W „Faktach po faktach” wicemarszałek Senatu Adam Bielan ocenił, że stacja jest bardziej empatyczna wobec protestujących niż cztery lata temu w analogicznej sytuacji, a temat szybko podchwycił portal TVP.info.
Z kolei „Fakt” od tygodnia opisuje romans posła PiS Stanisława Pięty, który w poniedziałek w związku z informacjami ujawnionymi przez tabloid został zawieszony w członkostwie w partii i komisjach sejmowych. To, jak należy opisywać jego romans, poróżniło serwisy Niezalezna.pl i wPolityce.pl, uważane za mocno sprzyjające obecnej władzy.
Pod koniec kwietnia „Fakt” na pierwszej stronie opisał w krytycznym tonie, że podczas protestu niepełnosprawnych wicepremier Beata Szydło brała udział w spływie flisackim. Wtedy marszałek Senatu Stanisław Karczewski zapowiedział na antenie Radia ZET, że nie będzie już czytał tego dziennika.
PiS dekoncentrację mediów zapowiada od ponad roku
Nowe regulacje dotyczące koncentracji kapitałowej w sektorze mediów były zapowiadane przez polityków obozu rządzącego od początku ub.r. Parokrotnie mówił o nich Jarosław Kaczyński. – Rynek gazet telewizyjnych, gazeta dla pań, gazet dla młodzieży – to jest jedna firma w Polsce. Rynek codziennej prasy lokalnej – to jest inna firma. Jest też ogromna przewaga jednej firmy w telewizji, jeżeli chodzi o reklamy – to jest przeszło 40 proc. dla jednej firmy – wyliczał prezes PiS w październiku ub.r. – Powinniśmy konsekwentnie wychodzić z sytuacji, w której większość mediów nie należy do Polaków, nie należy do polskich firm – zaznaczył.
– Po ostatnich zajściach uważam, że agresja płynąca z części mediów jest argumentem za tym, że repolonizacja to absolutna konieczność – stwierdziła w grudniu ub.r. posłanka PiS Anna Sobecka, komentując m.in. niedawne ataki na dziennikarzy TVP Info.
Przepisy ograniczające koncentrację kapitałową od początku ub.r. przygotowywano w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, projekt koordynuje wiceminister Paweł Lewandowski. Resort współpracował przy tym z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji oraz Urzędem Konkurencji i Konsumentów.
Paweł Lewandowski i Jarosław Sellin (także wiceminister w resorcie kultury) zapowiadali jesienią, że wstępne wersje przepisów są już przygotowane, ale nie podjęto jeszcze decyzji, które z nich i kiedy zostaną skierowane do prac w parlamencie.
– Czekamy teraz tylko na decyzję polityczną, które z tych założeń wprowadzić. Tak jak wielokrotnie mówiłem, projekt zawiera kilka wariantów. Gdy zapadnie decyzja „idziemy w lewo, albo w prawo”, to przepisanie tych założeń na akt prawny nie zajmie nam wiele czasu. Natomiast nie ma na razie żadnego sygnału, czekamy – mówił Paweł Lewandowski portalowi Wirtualnemedia.pl na początku stycznia br.
Wiosną ub.r. w sondażu zleconym przez dom mediowy UM prawie 60 proc. Polaków poparło pomysł dekoncentracji kapitałowej.
TVN i Polsat rosną dzięki fuzjom i przejęciom
W ostatnich miesiącach umocniła się pozycja rynkowa Grupy TVN i Telewizji Polsat. Pierwszy nadawca, jako część Scripps Networks Interactive, został przejęty przez Discovery. Zgodę na transakcję w lutym br. wydała Komisja Europejska, zastrzegając, że TVN24 i TVN24 BiS mają być oferowane przez nowego właściciela w najbliższych latach operatorom za rozsądne ceny. Decyzję w sprawie tej fuzji chciał podjąć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale KE oddaliła jego wniosek.
Miesiąc temu TVN i Discovery powołały nowe kierownictwo w Polsce, prezesem i dyrektorem zarządzającym został Piotr Korycki, zastępując Jima Samplesa zarządzającego TVN-em z ramienia Scripps. W ostatnich miesiącach zastrzeżenia wobec treści w TVN24 i „Faktach” zgłaszał na Twitterze minister kultury Piotr Gliński. – Do kłamstw TVN jestem przyzwyczajony, ale chciałbym publicznie zapytać p. Katarzynę Kieli – szefową Discovery Polsca – czy aprobuje takie pomówienia swojej stacji – zapytał na początku marca, komentując materiał „Faktów” o rocznicy marca ’68.
Z kolei Cyfrowy Polsat przede wszystkim za 1,28 mld zł kupił dwie trzecie akcji Netii. W maju zgodę na przejęcie kontrolnego pakietu akcji wydał UOKiK, oceniając, że nie ograniczy to konkurencji na rynku telekomunikacyjnym i telewizyjnym.
Ponadto pod koniec ub.r. Telewizja Polsat za ok. 103 mln zł nabyła od Grupy ZPR Media 100 proc. udziałów spółek nadających kanały Eska TV, Eska TV Extra, Eska Rock TV, Polo TV i Vox Music TV oraz 34 proc. udziałów nadawcy Fokus TV i Nowa TV (z opcją dokupienia kolejnych 15 proc., zrealizowaną na początku br.). Natomiast pod koniec maja br. zapowiedziała kupno za 38 mln euro 50 proc. akcji Eleven Sports Network.
Jednocześnie w kwietniu zmieniło się kierownictwo pionu informacji i publicystyki w Polsacie: szefową została Dorota Gawryluk, zastępując Henryka Sobierajskiego. Pociągnęło to za sobą dalsze roszady: Jarosław Gugała został oddelegowany do wieczornych „Wydarzeń” w Polsat News, zakończono współpracę z Kamilem Durczokiem oraz odwołano kilkoro kierowników i dyrektorów: Beatę Grabarczyk, Marcina Cholewińskiego, Romana Kukielaka, Radosława Kietlińskiego i Jerzego Sikorę. Jesienią do Polsatu ma przejść Bogdan Rymanowski, który właśnie żegna się z TVN24.
„Gazeta Wyborcza” w połowie maja oceniła, że te zmiany to ustępstwa wobec obozu rządzącego, związane z innymi interesami Zygmunta Solorza. Przedstawiciele Polsatu zaprzeczają takim sugestiom.
Dziennikarze: dekoncentracja to straszak na krytyczne media
Według dziennikarzy komentujących na Twitterze zapowiedź powrotu do prac nad przepisami o dekoncentracji kapitałowej, jest to forma presji na media krytyczne wobec obozu rządzącego.
– Hahaha, naprawdę PiS myślicie, że tak zamkniecie nam usta? Raczej przeciwnie – skomentował Mikołaj Wójcik, szef działu politycznego „Faktu”. – Kto się odważy podnieść rękę przeciwko władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu władza tę rękę odrąbie! Zapamiętajcie to sobie, koleżanki i koledzy! – napisała Renata Grochal z „Newsweeka”. – Dziwne jest to poruszenie z powodu rzekomej zemsty. Przecież realizację znów zleci się ministerstwu kultury, a to jak posyłać na ring Najmana – stwierdził Dariusz Grzędziński z „Faktu”.
Inni wskazywali, że przyczyny, dla których wrócono do tematu dekoncentracji, są doraźne i błahe. – To jest tak cudownie głupie uzasadnienie, że aż trudno rozstrzygnąć co głupsze: pomysł czy uzasadnienie – napisał Bartek Godusławski. – Gdy nie będzie zagranicznych mediów, to żaden z posłów już nie zdradzi swej żony. Chyba że jakiś opozycyjny – skomentował Sławomir Wikariak, też z „DGP”. – Pięta jest z Bielska-Białej. Dostanie u nas robotę – w bielskim oddziale DZ. Tak się zrehabilitujemy i zdekoncentrujemy. Ale może to za mało na jego ambicje? – kpił Marek Twaróg, redaktor naczelny „Dziennika Zachodniego” (wydawanego przez Polska Press Grupę, której politycy PiS wiele razy wytykali dominację w segmencie dzienników regionalnych).
Hahaha, naprawdę @pisorgpl myślicie, że tak zamkniecie nam usta? Raczej przeciwnie https://t.co/jy1oDDNBuc
— Mikolaj Wojcik (@MikolajWojcik) 4 czerwca 2018
– Nie wierzę. To by było ogromnie ryzykowne przed cyklem wyborczym. Sprawa ma gigantyczny potencjał międzynarodowy, mielibyśmy powtórkę z art. 7. razy cztery. Pomijając fakt, że to z gruntu zły pomysł, o czym wiele razy pisałem – ocenił Łukasz Warzecha z „Do Rzeczy”. – Co więcej, jeśliby Piotr Zaremba miał rację, to by oznaczało stricte polityczny motyw działania. Mówiąc wprost – chęć uciszenia niewygodnych mediów – dodał.
Rząd wybrał taki moment na odświeżenie ustawy o dekoncentracji w mediach, że już zawsze będzie ona kojarzona z nieudolnością przy wychodzeniu z kryzysów wizerunkowych.
— Marcin Dobski (@szachmad) 5 czerwca 2018