Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w wydanym przez siebie oświadczeniu odniosło się do operacji spreparowania zabójstwa rosyjskiego dziennikarza Arkadija Babczenki. Według organizacji „świadome wprowadzenie w błąd opinii publicznej przez przedstawicieli władzy przy użyciu dziennikarzy jest działaniem nieetycznym i nie może być akceptowane”. Zaapelowano także o niewykorzystywanie prasy i dziennikarzy w działaniu służb specjalnych.
Sprawa inscenizacji śmierci rosyjskiego dziennikarza, Arkadija Babczenki była szeroko komentowana na całym świecie. We wtorek wieczorem podano, że Babczenko został zamordowany na klatce schodowej, którą wracał do swojego mieszkania w Kijowie. Dziennikarz miał zginąć od strzałów w plecy. W środę po południu szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy poinformował, że zabójstwo Arkadija Babczenki zostało sfingowane. Na konferencji pojawił się sam dziennikarz. Celem prowokacji było ujęcie osób, które podjęły się zamordowania Babczenki. W czwartek tłumaczył, że wziął udział w inscenizacji własnej śmierci, która była specjalną operacją Służby Bezpieczeństwa Ukrainy z własnej woli.
„Świadome wprowadzanie w błąd nieetyczne i nie może być akceptowane”
CMWP SDP, w wydanym przez siebie 31 maja br. oświadczeniu, zaapelowało o „niewykorzystywanie prasy i dziennikarzy w działaniach służb specjalnych jakichkolwiek państw, gdyż działanie takie bardzo obniża wiarygodność środków społecznego komunikowania wśród naszych odbiorców”.
Według SDP: „bez ich zaufania wolne i niezależne media nie mogą pełnić swoich funkcji w demokratycznych społeczeństwach”. Natomiast świadome wprowadzenie w błąd opinii publicznej przez przedstawicieli władzy przy użyciu dziennikarzy uważa za „działanie nieetyczne, które nie może być akceptowane”. CMWP SDP zapewnia także, że nadal będzie monitorować, kontrolować i nagłaśniać „każdą sytuację, w której zagrożone jest życie i bezpieczeństwo dziennikarzy”.
„CMWP SDP nie współpracowało z SBU”
W wydanym 31 maja br. oświadczeniu, Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zapewnia także, że „nie współpracowało z wykonawcami akcji służby bezpieczeństwa Ukrainy, dotyczącej dziennikarza Arkadija Babczenki”.
„Nasze stanowisko w sprawie jego rzekomej śmierci było jedynie reakcją na powszechnie publikowane informacje na ten temat, a ich źródłem była policja na Ukrainie. Informacje te zostały także potwierdzone przez współpracujących z CMWP SDP dziennikarzy z Ukrainy. Wszystkich, których mimowolnie wprowadziliśmy przez to w błąd przepraszamy” – podano.
Tym samym CMWP odniosło się do oświadczenia, wydanego przez organizację dzień wcześniej – 30 maja br., w którym napisano: „CMWP SDP wyraża głęboki smutek i oburzenie z powodu zabójstwa rosyjskiego dziennikarza, korespondenta wojennego, Arkadija Babczenko, który 29 maja 2018 r. został zabity strzałami w plecy przed swoim mieszkaniem w Kijowie”. Podano w nim także krótki opis sytuacji, jaka miała mieć miejsce, dodając, że Babczenko jest kolejnym rosyjskim dziennikarzem, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach oraz „jest także kolejnym obywatelem rosyjskim, zabitym na Ukrainie w ostatnich dwóch latach”.
Organizacja zaapelowała wtedy do władz Ukrainy o „przeprowadzenie wnikliwego śledztwa, które dokładnie wyjaśni przyczyny i okoliczności śmierci Arkadija Babczenko oraz do międzynarodowych organizacji dziennikarskich o wsparcie wszelkich działań prowadzących do ujawnienia prawdy o tym zabójstwie oraz zapobiegnie takim tragediom w przyszłości”.
– CMWP SDP wyraża także nadzieję, iż sprawcy i osoby odpowiedzialne za zamordowanie dziennikarza zostaną odnalezieni, osądzeni i surowo ukarani – dodano.
„Nie chodziło o fake news, lecz o operację specjalną”
Podczas czwartkowej konferencji Arkadij Babczenko podał, że początkowo miał wątpliwości czy rzeczywiście jest na niego planowany zamach. Nie chciał też brać udziału w operacji SBU. Dodał jednak, że „nie miał innego wyjścia”. Według Babczenki przygotowania do operacji trwały miesiąc. „Nie chodziło o fake news, lecz o operację specjalną” – zaznaczył w rozmowie z rosyjską redakcją BBC.
Opisując szczegóły operacji Babczenko podał, że po rzekomym ataku został przetransportowany karetką do kostnicy. Tam miał udawać martwego, potem przebrał się i śledził doniesienia o swojej „śmierci” w telewizji. Następnie przewieziono go w bezpieczne miejsce, cała operacja zakończyła się nad ranem. Podczas akcji wykorzystano świńską krew, a na miejscu pracował charakteryzator.
Dziennikarze, pytani przez portal Wirtualnemedia.pl o ocenę akcji i o to, czy współpraca ze służbami jest etyczna, jeśli życie reportera jest zagrożone, mówili, że trudno jednoznacznie ocenić tę sytuację. Według nich, najważniejsze to fakt, że Babczenko żyje.
– Teoretycznie dziennikarze nie powinni kreować rzeczywistości, kłamać ani współpracować ze służbami specjalnymi, bo jest to oczywiste naruszenie etyki. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście w grę wchodziło życie, potępianie go za to byłoby nieuczciwe – komentował między innymi Michał Potocki, z „Dziennika Gazety Prawnej”.