Przypomnijmy, że w niedzielę 20 maja politycy parlamentarnej opozycji zbojkotowali wydanie programu „Woronicza 17”. Do podobnej sytuacji doszło tydzień wcześniej, gdy wyszli ze studia w trakcie programu. Tłumaczyli, że audycja jest stronnicza i manipuluje informacjami. Rzecznicy PO, PSL i Nowoczesnej domagali się od władz TVP odwołania Michała Rachonia, zarzucając mu brak wiarygodności.
W środę 23 kwietnia zarząd PO miał dyskutować o bojkocie „Woronicza 17”, lecz jak poinformował „Presserwis” rzecznik PO Jan Grabiec, nie rozmawiano o tym. Dodał jednak, że politycy PO nie widzą możliwości, by w takiej formule pojawiać się w programie Rachonia. – Nie jest to uchwała zarządu, ale decyzja parlamentarzystów, którzy chodzili do tego programu – mówi Grabiec.
Rzecznik PSL Jakub Stefaniak twierdzi, że ludowcy nie bojkotują telewizji publicznej, ale wciąż będą protestować przeciw temu, by program publicystyczny prowadził Michał Rachoń. – Nie mamy nic przeciwko obecności Michała Rachonia w programach publicystycznych. Ale niech zasiądzie na miejscu gościa z PiS. On nie jest dziennikarzem, tylko rzecznikiem PiS – tłumaczy Stefaniak.
Także przewodnicząca Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer zapowiada, że politycy jej partii nie będą gościć w programach prowadzonych przez Michała Rachonia. Jej zdaniem nie są one obiektywne.
Tymczasem zdaniem dziennikarzy bojkotowanie mediów przez polityków jakiejkolwiek partii nie jest dobrym rozwiązaniem. Według Jacka Nizinkiewicza z „Rzeczpospolitej” politycy, bojkotując media, „strzelają sobie w kolano”. – Powinni chodzić do mediów i umieć się wybronić. Tak naprawdę politycy przychodzą do widzów i odbiorców. Obrażanie się na telewizję to wypinanie się na część Polaków i elektoratu – mówi Nizinkiewicz. I dodaje: – Politycy opozycji mają dziś problem z tym, czy chodzić do mediów publicznych. Tak było i w przeszłości, gdy opozycyjny PiS i niektórzy politycy tej partii bojkotowali różne media.
Krzysztof Ziemiec z „Wiadomości” TVP 1 uważa, że bojkotowanie programów przez polityków wynika z ich postawy emocjonalnej. – To się im nie opłaca i tracą na tym, bo biorąc udział w programach różnych stacji, mogą zostawić widzom swój przekaz. Jedni politycy się obrazili, a że życie nie znosi próżni, ich miejsce zajęli inni. Polityk musi mieć grubą skórę – stwierdza Ziemiec.
A publicysta Onetu Andrzej Stankiewicz zwraca uwagę: – Doszło do tego, że nie tylko politycy bojkotują media, które uważają za niechętne wobec nich, ale też selekcjonują sobie dziennikarzy. Nawet w mediach, do których chodzą. A ponieważ dziennikarze są podzieleni, politycy mogą ogłosić bojkot jednych mediów, bo wiedzą, że mogą pójść do innych.