Pozew skierowany przez Kamila Durczoka dotyczył kilku artykułów we „Wprost” z lutego 2015 roku autorstwa Sylwestra Latkowskiego (ówczesnego redaktora naczelnego pisma), Michała Majewskiego, Marcina Dzierżanowskiego i Olgi Wasilewskiej.
W pierwszym tekście („Nietykalny” z wydania, które ukazało się 2 lutego 2015 roku) opisano, jak znany dziennikarz kierujący redakcją w jednej ze stacji telewizyjnych wulgarnie zaproponował seks dziennikarce, a kiedy ta odmówiła, zaczął ją gorzej traktować. Dziennikarka poskarżyła się kierownictwu stacji, które stwierdziło, że ma sobie z tym radzić sama.
Trzy tygodnie później we „Wprost” znalazły się artykuły, w których powołując się na anonimowych byłych i obecnych pracowników „Faktów” opisano, że Durczok jako researcherów zatrudniał głównie kobiety, z którymi chętnie żartował, niektóre zapraszał do swojego gabinetu i faworyzował, przy czym szybko zmieniał swoje ulubienice. zdarzało mu się krzyczeć czy wulgarnie krytykować materiały reporterów, a w lipcu 2010 roku w ataku wściekłości na współpracowników ogłosił nawet, że rozwiązuje redakcję.
Z kolei była researcherka „Faktów” stwierdziła, że Durczok SMS-owo proponował w środku nocy na wyjeździe służbowym w 2010 roku, żeby do niego wpadła. W kolejnych miesiącach wysłał jej wiele podobnych SMS-ów, a kiedy konsekwentnie odmawiała i prosiła, żeby nie składał jej takich propozycji, zapowiedział że „teraz wszystko się zmieni”. Potem co prawda dał jej awans na producentkę i podwyżkę, ale kiedy w 2012 roku odmówiła kolejnej jego dwuznacznej propozycji, zaczął mocno krytykować jej pracę. Inni pracownicy nie reagowali i ani nie pomagali, tłumacząc, że w tym zespole to norma.
Już po pierwszym tekście „Wprost” w tej sprawie w TVN powołano wewnętrzną komisję, która po rozmowach z wieloma pracownikami ustaliła, że w redakcji „Faktów” były trzy przypadki stosowania mobbingu i molestowania. Nie wskazano jednak, że sprawcą był Kamil Durczok, ale jednocześnie za porozumieniem stron rozwiązano z nim umowę, a poszkodowanym zapłacono rekompensatę. Durczok zapewniał, że jest niewinny.
W procesie zeznawali pracownicy TVN
Kamil Durczok pozwał wydawcę „Wprost” i autorów tych tekstów, zarzucając im naruszenie dóbr osobistych. Domagał się publikacji przeprosin oraz 2 mln zł odszkodowania.
W procesie jako świadkowie zeznawało wielu obecnych i byłych pracowników TVN, m.in. dziennikarze oraz Adam Pieczyński, członek zarządu firmy kierujący pionem informacyjnym.
Pod koniec października ub.r. Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska oraz Marcin Dzierżanowski w artykule „Kłamstwa Durczoka” opublikowanym we „Wprost” zarzucili Durczokowi kłamstwo w sprawie mobbingu i molestowania. W odpowiedzi na nowe zarzuty „Wprost” i Sylwestra Latkowskiego pod jego adresem Durczok zapowiedział kolejny proces, tym razem wobec Sylwestra Latkowskiego za naruszenie tajemnicy procesu w wywiadzie dla portalu Dziennik.pl.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie w całości oddalił pozew Durczoka. Poinformował o tym Sylwester Latkowski. Uzasadnienie zostało wygłoszone przez orzekającą w tej sprawie sędzię bez obecności mediów.
– Kilka lat batalii sadowych zakończyło się pełnym sukcesem. Dziękuję wszystkim odważnym kobietom, które złożyły zeznania przed sądem, potwierdzając historie opowiedziane nam w trakcie zbierania materiałów do artykułu – skomentował na Facebooku Marcin Dzierżanowski. – Ten wyrok przywraca wiarę w sądy i sprawiedliwość. Mam nadzieję, że będzie też przełomem w postrzeganiu spraw molestowania seksualnego kobiet. #polskiemetoo – dodał.
Komentując ten wyrok, Kamil Durczok stwierdził, że jest zdumiony argumentacją sędzi. Zapowiedział złożenie odwołania.
– Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i wierzą, zapewniam: przegraliśmy bitwę ale nie przegraliśmy wojny. Przyjdzie czas na sprawiedliwy, prawomocny wyrok. A kłamstwo doczeka się kary – dodał Durczok na Twitterze.
Durczok wygrał już inny proces z „Wprost”
Miesiąc temu Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok w procesie wytoczonym przez Kamila Durczoka w sprawie innego tekstu we „Wprost” z lutego 2015 roku. W tym artykule, autorstwa Michała Majewskiego, Sylwestra Latkowskiego i Olgi Wasilewskiej, opisano pobyt Durczoka w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono też materiały pornograficzne, gadżety seksualne i biały proszek. Do tekstu dołączono wiele zdjęć pomieszczenia.
Były szef „Faktów” domagał się od wydającej „Wprost” spółki AWR Wprost (należy do PMPG Polskie Media) publikacji przeprosin (na okładce tygodnika i trzech kolejnych stronach „Wprost”) i 7 mln zł zadośćuczynienia.
W maju 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że pozwani mają zamieścić przeprosiny i zapłacić Durczokowi 500 tys. zł. Natomiast Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok w zakresie przeprosin, a wysokość zadośćuczynienia obniżył do 150 tys. zł.
Firma wydająca „Wprost” (należy do PMPG Polskie Media) zapowiedziała, że złoży do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną na ten wyrok.