Półtora roku temu Andrzej Poczobut został skazany na pobyt w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Nowopołocku – jednej najcięższych w Białorusi.
„Sytuacja się zmienia”
W kwietniu z Poczobutem miała się spotkać Andżelika Borys, dziennikarka i szefowa nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi. Poczobut w czasie dwuipółgodzinnej rozmowy miał zadeklarować, że jest szansa, by przeniósł się do Polski. Pisze o tym „Rzeczpospolita”.
– To możliwe, że Andżelika dostała pozwolenie na widzenie – mówi Aleksy Dzikawicki, redaktor naczelny kanału Biełsat. – To prawda, że jeszcze trzy lata temu Andrzej nie chciał wyjeżdżać z Białorusi (w Polsce przebywa jego żona i dzieci – red.), ale sytuacja się zmienia. Jest chory, a władze kolonii nie zagwarantują mu leczenia. Nie dziwi mnie, że choć jest nieugięty, rozważa taką możliwość.
Przeniesienie do Polski proponowała Poczobutowi jeszcze przed aresztowaniem i procesem „Gazeta Wyborcza”, której był etatowym dziennikarzem. Wtedy zdecydował się pozostać na Białorusi.
Karta przetargowa białoruskiego reżimu
O propozycji uwolnienia Andrzeja Poczobuta nie wspomina na swoim profilu facebookowym jego żona Oksana. To obecnie najbardziej bezpośrednie źródło informacji o dziennikarzu. W najnowszym wpisie zarzuca politykom, że używają jej męża do swoich walk.
– Kroplą, która przepełniła czarę, stało się dla mnie stwierdzenie, że nie chce wyjechać do Polski, bo nie będzie mógł wrócić. To nonsens. Kompletna bzdura. Mój mąż siedzi w całkowitej izolacji, bez możliwości wyrażenia swojego zdania. Wszystkie założenia mediów i polityków to spekulacja, gra polityczna albo nie wiem, co tam jeszcze. Odsiedział prawie połowę swojej kary i będzie ją odsiadywał do końca, a być może i dłużej – napisała żona Andrzeja Poczobuta.
– Nie wiem, czy reżim białoruski w ogóle rozważałby takie uwolnienie – mówi Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego” i przyjaciel Poczobuta. – Dla nich to jeszcze jedna karta przetargowa.
Aleksy Dzikawicki zwraca uwagę na ekonomiczny wymiar sprawy dziennikarza. – Bardziej niż naciski polskiego MSZ mogą działać naciski Chin. Białoruś pozostaje traktem, którym importuje się towary do Europy. Chiny sobie tego szlaku nie odpuszczą, ale też będą wywierały nacisk na Białoruś, by ta miała dobre stosunki z sąsiadami. A sprawa Andrzeja Poczobuta takim stosunkom nie służy – stwierdza.