Przypisanie UOKiK roli „negocjatora” mogłoby naruszać polskie i unijne przepisy oraz zmniejszać ochronę m.in. w obszarze eliminowania nadużyć pozycji przez big techy – poinformował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, odnosząc się do pomysłu prowadzenia przez niego arbitrażu w rozmowach big techów i wydawców.
W czwartek senacka Komisja Kultury i Środków Przekazu rozpoczęła prace nad nowelą ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, którą pod koniec czerwca przyjął Sejm. Podczas prac dyskutowany był zawarty w zaproponowanych przez Lewicę poprawkach do projektu pomysł ustanowienia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) podmiotem pośredniczącym w rozmowach wydawców z firmami technologicznymi.
– Niezmiennie uważamy, że przypisanie nam nowej roli, w tym „negocjatora”, mogłoby nie tylko naruszać przepisy prawa europejskiego i przepisy prawa polskiego, ale przede wszystkim zmniejszać ochronę tam, gdzie państwo i podmioty rynku tego już dzisiaj bardzo mocno potrzebują, w szczególności w obszarze eliminowania praktyk nadużycia pozycji dominującej przez big techy – poinformował UOKiK pytany przez PAP o swoje stanowisko w tej sprawie.
Dlaczego UOKiK nie chce być negocjatorem między big techami i mediami
UOKiK zaznaczył w komentarzu, że – jak każdy urząd antymonopolowy – działa „wyłącznie w interesie publicznym”, co sprowadza się do „braku bezpośredniej ingerencji w sprawy indywidualne”. Dodał, że prawo europejskie gwarantuje urzędom antymonopolowym „warunki bezstronności i unikania konfliktu interesów”. Podkreślono, że w żadnym z państw członkowskich UE rola, którą przewidziano w dyrektywie DMA (Digital Markets Act, Akt o rynkach cyfrowych) nie jest przypisana urzędom antymonopolowym.
– Porównując różne rozwiązania można mówić w modelu włoskim, gdzie szczególną rolę wyznaczania kryteriów rozliczenia pomiędzy wydawcami a big techami przejął urząd komunikacji elektronicznej. Wydaje się, że modelem, który powinien być brany pod uwagę w Polsce, jest arbitraż Komisji Prawa Autorskiego – napisał Urząd.
Ocenił też, że niezbędne jest kontunuowanie prac w celu znalezienia najlepszego rozwiązania chroniącego twórców i wydawców. – Chętnie będziemy dzielić się naszym doświadczeniem i wiedzą podkreślając stanowczo, że pomysł rozbudowania naszych kompetencji doprowadzi do konfliktu interesu i wpłynie na możliwość podejmowania interwencji na rynku zarówno na gruncie prawa antymonopolowego, jak i kompetencji przewidzianych przez akt o rynkach cyfrowych (DMA) – dodano.
UOKiK zwrócił też uwagę, że w konsekwencji „mogłoby dojść do systemowego zmniejszenia ochrony prawnej wrażliwych uczestników rynku medialnego, w szczególności twórców i wydawców”.
Urząd podkreślił również, że zawsze popierał rozwiązania chroniącymi interesy oraz prawa twórców i wydawców. – Mamy świadomość tego jak bardzo dyrektywa DSM jest ważna dla całego rynku cyfrowego. Uczestniczymy w pracach nad jej implementacją od początku i podkreślamy, że jesteśmy za zwiększoną i unormowaną ochroną zarówno twórców, jak i wydawców, nie możemy jednak przyjąć dodatkowych obowiązków, które ograniczyłyby skuteczność egzekwowania prawa w zakresie dotychczasowych kompetencji, w tym w zakresie ochrony konkurencji – przekazano też.
Pod koniec czerwca Sejm przyjął nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wraz z poprawkami dotyczących m.in. tantiem ze streamingu. Nie uwzględniono natomiast poprawek Lewicy dotyczących interesów wydawców.
Nowelizacja ustawy włącza do prawa krajowego dwie unijne dyrektywy – SATCAB II (satelitarno-kablowa), która ma za zadanie stworzenie warunków umożliwiających szersze rozpowszechnianie w państwach członkowskich programów telewizyjnych i radiowych pochodzących z innych państw członkowskich, oraz DSM (dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym), której celem jest wprowadzenie m.in odpowiedzialności pośredników usług internetowych.
Termin na wprowadzenie w życie obu dyrektyw minął 7 czerwca 2021 r. Polska jest jednym z ostatnich państw UE, które nie wdrożyły tych przepisów.