Google ograniczał zasięgi w reakcji na akcję dziennikarzy?

"Nie snujmy teorii spiskowych"

Większość wydawców nie wierzy, że Google ograniczył zasięgi portali biorących udział w akcji protestacyjnej pod hasłem: "Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów"

Roman Imielski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, zaalarmował, że w dniu akcji protestacyjnej pod hasłem: „Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów” zasięgi Wyborcza.pl spadły o 25 proc. z powodu opresyjnych działań Google. Jednak pozostaje w tej ocenie odosobniony. Inne redakcje portali internetowych istotnych spadków nie odnotowały i wątpią, by Google mógł w ten sposób zareagować na akcję zmierzającą do uregulowania relacji wydawców z big techami.

Przeprowadzona w ubiegły czwartek akcja „Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów” była reakcją dziennikarzy i wydawców na pominięcie ich postulatów w procesie zmian Prawa autorskiego, które implementuje do polskiego systemu prawnego dyrektywę DSM (Digital Single Market) przewidującą wypłatę wynagrodzeń dziennikarzom i wydawcom za treści eksploatowane przez platformy cyfrowe.

Zastępca naczelnego „Wyborczej” odosobniony

Jak informowaliśmy, większość posłów rządzącej koalicji KO-Trzecia Droga-Lewica odrzuciła poprawki zgłaszane przez organizacje zrzeszające dziennikarzy i wydawców, które wprowadzały m.in. mechanizm rozstrzygania ewentualnych sporów o zapłatę wynagrodzeń przez big techy. A to – w ocenie dziennikarzy i wydawców – spowoduje, że nowe regulacje prawne będą miały charakter teoretyczny i wydawcy nie będą mogli uzyskać wynagrodzeń za treści wykorzystywane przez big techy.

W dniu akcji Facebook zablokował posty i strony grupie portali lokalnych, które przyłączyły się do akcji. W ocenie Romana Imielskiego również Google przyczynił się do jej ograniczenia. – W ubiegły czwartek zasięgi Wyborcza.pl były o 25 proc. mniejsze. Prawdopodobnie było to spowodowane celowymi działaniami Google – mówi Roman Imielski.

Zastępca redaktora naczelnego „Wyborczej” pozostaje w tej ocenie odosobniony. – Nie zauważyliśmy żadnych istotnych zmian zasięgu w dni akcji – mówi Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.

Istotnych zmian w zasięgach nie zauważył również Piotr Witwicki, szef pionu informacyjnego i publicystyki Polsatu. – Problematyka czwartkowej akcji nie jest łatwa w komunikacji, ale sprawa jest bardzo poważna, bo brak regulacji relacji wydawców internetowych z big techami może doprowadzić do upadku tych pierwszych – mówi. – Sprawdziłem dane z ubiegłego czwartku, żadnych istotnych zmian nie było – dodaje.

„Snucie teorii spiskowych”

Również Sylwia Olczak, zastępczyni redaktora naczelnego Gazeta.pl, nie odnotowała zmian w zasięgach jej serwisu w dniu akcji wydawców. – Naturalnie, były pewne wahania, ale o charakterze sezonowym – mówi.

– Pierwsze ciepłe dni, czy np. pierwsze dni upałów z reguły przynoszą istotny spadek zasięgów, bo nasi użytkownicy wyjeżdżają na urlopy i inaczej korzystają z urządzeń mobilnych. Spadki zasięgów powodują też takie wydarzenia, jak odpadnięcie Polski z mistrzostw Euro 2024. Z całą pewnością poprzedni czwartek nie odróżniał się od sąsiednich dni w kategorii zasięgów na żadnej z platform – stwierdza Olczak.

W jej ocenie również blokada postów i grupy stron wydawców lokalnych przez Facebook nie była celowym działaniem Mety wymierzonym w akcję dziennikarzy i wydawców. – Najpewniej zadziałały algorytmy Facebooka – przypuszcza. – Duża liczba postów z banerem akcji została wysłana w krótkim odstępie i mogła zostać zidentyfikowana jako spam – wskazuje Olczak.

– Istotny spadek zasięgów danego portalu może spowodować np. zmiana algorytmu Google – mówi Radosław Kucko z zarządu Gremi Media, wydawcy m.in. „Rzeczpospolitej”. – Nie jest prawdopodobne, aby platforma cyfrowa przeprowadziła takie działania w ciągu jednego dnia w reakcji na akcję wydawców. Nie chcę się wdawać w dyskusję, która prowadzi do snucia teorii spiskowych – dodaje.