Sejm wziął się za zmianę prawa autorskiego

Gwiazdy i twórcy będą pikietować pod budynkiem

Sejmowa komisja Kultury i Środków Przekazu już dziś rozpocznie prace nad projektem nowelizacji prawa autorskiego. Zapowiedziane zmiany dotyczą m.in. tantiem z internetu, o które środowisko twórcze walczy od lat. Czy Netflix i inne serwisy streamingowe mają się czego obawiać?

Według oficjalnej strony Sejmu we wtorek 11 czerwca na komisji Kultury i Środów Przekazu dojdzie do pierwszego czytania projektu nowelizacji o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Planowane zmiany w prawie w opinii wielu ekspertów niosą ze sobą wiekopomną zmianę dotyczącą tzw. tantiem z internetu. W myśl tych przepisów firmy takie jak Netflix czy Spotify będą musiały płacić tantiemy za wykorzystywanie dzieł artystycznych.

Środowisko twórcze czeka na nowelizację i walczy o nią od wielu lat. Nie wszyscy jego przedstawiciele widzą jednak powody do świętowania. Organizacje zrzeszające artystów takie jak ZAPA czy ZASP zauważają, że w toku prac strona rządowa wyrzuciła z projektu wiele przepisów niezbędnych do właściwego zabezpieczenia ich interesów. Mowa tutaj m.in. o przepisach dotyczących reemitowania filmów i seriali, a także sposobach skutecznego egzekwowania swoich roszczeń u platform streamingowych.

– W obowiązującej obecnie ustawie o prawie autorskim brakuje przepisu, który zobowiązywałby platformy streamingowe do uiszczania tantiem z internetu, stąd nie ma możliwości skutecznego egzekwowania roszczenia. Z chwilą, gdy rozwiązanie to stanie sią obowiązującym prawem, będziemy korzystać z dostępnych środków, aby obowiązek ten był przez platformy w pełni realizowany. Praktyka stosowania znajdujących się w nowelizacji przepisów, w tym dotyczących roszczenia informacyjnego, pokaże, czy środki te są wystarczające. Doświadczenia naszych wieloletnich sporów np. z Cinema City, które od początku działalności w Polsce nie zapłaciło dobrowolnie twórcom filmowym reprezentowanym przez ZAPA ani złotówki, pokazuje, że dotychczasowe przepisy nie są wystarczające, jeśli użytkownik jawnie uchyla się od obowiązków ustawowych – w komunikacie wysłanym Wirtualnym Mediom tłumaczył Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych.

Nowelizacja prawa autorskiego w Sejmie. A pod Sejmem pikiety

W związku z zaplanowanym posiedzeniem sejmowej komisji kultury środowisko filmowe zapowiedziało organizację protestu pod budynkiem Sejmu, a także specjalny briefing prasowy w tej sprawie. Na wydarzenie będą obecne delegacje wielu innych organizacji związanych z kulturą, w tym Koła Młodych SFP, Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, Koła Reżyserów SFP, Gildii Scenarzystów Polskich. Swoją obecność na żywo potwierdzili też artyści: Agnieszka Holland, Małgorzata Szumowska, Magdalena Boczarska, Eryk Kulm Jr., Maria Dębska czy Michał Sikorski.

Swój własny briefing prasowy i pikietę zapowiedział też Związek Artystów Scen Polskich. W jej udział wezmą z kolei m.in. Rafał Zawierucha, Daria Widawska, Daniel Olbrychski, Milena Suszyńska, Dominika Ostałowska, Joanna Jarmołowicz i Antoni Pawlicki. Podczas briefingu przedstawiciele organizacji zrzeszających aktorów, artystów, ludzi kultury przedstawią propozycje rozwiązań, które ich zdaniem powinny znaleźć się w procedowanym projekcie nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Wydawcy internetowi krytykują projekt prawa autorskiego

Swoje niezadowolenie z obecnego kształtu projektu wyrażają też głośno przedstawiciele polskich wydawców. Według ich szacunków globalne koncerny cyfrowe powinny płacić w Polsce wydawcom internetowym kilkaset mln zł rocznie za korzystanie z ich treści. Na obecną chwilę w nowelizacji nie znajdziemy jednak przepisów, które mogłyby to zagwarantować, ani nie chroniłyby branży medialnej przez zagrożeniami płynącymi z rozwoju sztucznej inteligencji, o czym mówi prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych Maciej Kossowski.

– Ten projekt ma bardzo długie opóźnienie. Dyrektywa jest z 2019 roku, a my dopiero teraz mamy to na tapecie. Jako środowisko wydawców liczyliśmy, że zostaną wyciągnięte jakieś wnioski z doświadczeń innych krajów i od razu zostaną na poziomie ustawy one zostaną wprowadzone. W pierwszym projekcie ustawy, który został opublikowany przez nowy rząd pojawił się bardzo ciekawy zapis mówiący o wykluczeniu z eksploracji tekstów i danych w celu generatywnej sztucznej inteligencji. Zakazujący dużym modelom językowym uczenia się na treściach wydawców. Później z jakiegoś powodu ten przepis zniknął – tłumaczy Kossowski.

– Rozwój AI postępuje tak szybko, że dyrektywa – przyjęta wszak pięć lat temu – jest w tej sprawie już anachroniczna. Prowadzone przez obecny rząd wiosną tego roku konsultacje wykazały, że w tej sprawie jednym głosem mówią wszystkie organizacje działające w imieniu polskiej kultury. Możemy więc chyba tego samego – reprezentowania interesów polskiej kultury – oczekiwać od naszego rządu. Tym bardziej więc zdumiewające jest, że słuszny zapis odnoszący się do skutków działania AI, który znalazł się w pierwszej wersji implementacji tego rządu, zniknął już w kolejnej – wtóruje mu prezes Izby Wydawców Prasy Marek Frąckowiak.

Prezes ZPWC podkreśla, że w ostatnim czasie swoje własne rozwiązane związane z ochroną wydawców przed AI wprowadzili np. Duńczycy. Polski prawodawca zamiast jednak skorzystać z przyjętych w Europie rozwiązań woli zostawić ten temat na bliżej nieokreślony termin w przyszłości.

– Francja nałożyła niemal miliard euro kary na Google’a za niewłaściwe negocjacje, niewłaściwe praktyki rynkowe w zakresie reklamy, a ostatnio w związku z postępowaniem w kontekście praw autorskich. My jako wydawcy bardzo spójnie podpisaliśmy się pod listem do premiera, w którym apelowaliśmy o wsparcie państwa w negocjacjach, jakimś mechanizmie arbitrażowym np. poprzez UOKiK, który zadziałaby w sytuacji, gdyby one nie szły w dobrą stronę. Bo ustawa jest potrzebna, żeby zmusić wielkie platformy do płacenia. Na list było zero reakcji – dodaje prezes Kossowski.

Oznacza to zaś, że polscy wydawcy muszą rozmawiać z gigantami pokroju Google’a z bardzo słabej pozycji, co potencjalnie może ich zmusić do przyjmowania kompromisów, z których nie będą zadowoleni. Albo będą musieli dochodzić swoich praw w trwających latami procesach sądowych. Prezes IWP wskazuje ponadto na inne niedociągnięcia projektu.

– Zawarte w ustawie przepisy powinny gwarantować skuteczną ochronę praw wydawców i dziennikarzy, nie pozostawiając pola do interpretacji mogących w przyszłości osłabić tę ochronę. Dlatego też ważne jest zapisanie w ustawie implementującej dyrektywę DSM mechanizmu który pozwoliłby na skuteczne zawarcie umowy pomiędzy wydawcami a gigantami technologicznymi wykorzystującymi publikacje prasowe. Istotne jest także prawidłowe określenie pól eksploatacji objętych prawem pokrewnym wydawców prasy. Obecny zapis jest sprzeczny z dyrektywą i, co więcej, pojawił się – ku naszemu zdumieniu – w kolejnej wersji projektu implementacji, przedstawionej przez obecny rząd, zastępując prawidłowe sformułowanie. Ważne jest także jest wpisanie odpłatności komercyjnej formy TDM jako postaci dozwolonego użytku oraz wprowadzenie warunku legalności źródła, aby nie można było korzystać z materiałów zamieszczonych na stronach pirackich. Taki warunek jest wprost wskazany w Dyrektywie – podkreśla Marek Frąckowiak.

Inny ważny dla Izby Wydawców Prasy postulat dotyczy kwestii uściślenia definicji „bardzo małych fragmentów” wyjętych spod działania prawa pokrewnego. Środowisku zależy również na elastycznym uregulowaniu zasady uzyskiwania przez twórców odpowiedniej części wynagrodzenia należnego wydawcy – zgodnie ze sprawdzoną w 23 krajach UE praktyką oraz realiami funkcjonowania wydawnictw i redakcji.

Posłowie posłuchają środowisk twórczych i wydawców?

Otwarte pozostaje pytanie, w jaki sposób niezadowoleni przedstawiciele artystów, aktorów i wydawców będą chcieli wpłynąć na decyzje posłów, którzy pochylą się nad prawem autorskim. Do tej pory ich próby nie przynosiły zadowalającego rezultatu, w innym wypadku nie musieliby wciąż walczyć o istotne postulaty.

– Liczymy na to, że Sejm wniesie do ustawy konieczne poprawki. Wskazuje na to logika. Jeżeli będzie dobra wola wszystkich stron, to one nikogo nie obciążają. Są tylko pewnym modelem zabezpieczenia, co więcej stosowanym w takich krajach jak Czechy, Włochy, Grecja czy Belgia. Obawiam się, że wcześniejszy brak reakcji strony rządowej to kwestia nadmiernego pośpiechu. Padają jakieś deklaracje, że zajmiemy się tym w następnych krokach. Moim zdaniem wciąż jest przestrzeń, żeby odpowiednie zmiany nanieść. Idę na pierwsze odczytanie projektu na komisję sejmową, złożyłem swoje stanowisko na ręce komisji i jeżeli będzie taka możliwość, to po raz kolejny będę przedstawiał nasze stanowisko. Nie mamy innych metod od tych, które są przewidziane prawem – deklaruje Maciej Kossowski.