Od kilku dni polskie media społecznościowe żyją sprawą Dominika Piechoty. Użytkownik X o pseudonimie Rozgłośnia opublikował serię tweetów, które miały stanowić przykłady plagiatów, których dopuścił się dziennikarz serwisu Weszło.
Krzysztof Stanowski rozstał się z Dominikiem Piechotą
We wtorek głos zabrał Krzysztof Stanowski, właściciel portalu. Przekazał, że zdecydował się zakończyć współpracę z Dominikiem Piechotą. – Dzisiaj Dominik Piechota wrócił do Polski i mieliśmy okazję porozmawiać. Życzę mu jak najlepiej, ale już w nowym otoczeniu. Muszę stać na straży standardów w redakcji i chronić innych dziennikarzy przed niesprawiedliwymi ocenami, pomówieniami, łączeniem ich z plagiatami” – napisał Stanowski na X.
I dodał: „Bardzo żałuję, że Dominik narobił takich głupot. Współpracowaliśmy krótko, bo niecałe trzy miesiące, ale decyzja mogła być tylko jedna. Mam nadzieję, że kiedyś chłopak się odbuduje. Na razie musi wszystko przemyśleć i odpokutować”.
Teraz Dominik Piechota pierwszy raz odniósł się w tak obszerny sposób do zarzutów o plagiat. – Przede wszystkim przepraszam. Od tego chcę i muszę zacząć. Przepraszam wszystkich, których zawiodłem. To najważniejsze, co chcę napisać. Dziś bardzo chcę się wytłumaczyć. Powinienem był to zrobić znacznie wcześniej, ale emocje były zbyt duże (…) – zaczął dziennikarz.
Piechota odnosi się do zarzutów o plagiat
Internauci wskazywali, że Dominik Piechota miał przepisać kilka artykułów z hiszpańskiego „Relevo”. – Nieszczęsny materiał o Yarku Gąsiorowskim (piłkarz Valencii – przyp.red.) … napisałem tekst i nie powołałem się na źródła. Nie chciałem tego zrobić. Tego dnia siedziały we mnie inne prywatne tematy, pod presją czasu poszedłem po linii najmniejszego oporu, przeczytałem o nim kilka tekstów, wypisałem najważniejsze punkty i siadłem do pisania, ale ostatecznie popełniłem karygodne błędy i co najgorsze, nie zaznaczyłem źródeł. Jest mi potwornie głupio. Jest mi po prostu wstyd. Wcześniej wykonałem dziennikarską pracę, bo nawiązałem kontakt z jego mamą, menedżerem, trenerem z akademii, ale z różnych powodów odkładałem ten temat. Potem, pod presją czasu oraz nerwów, poszedłem na łatwiznę i absolutnie nawaliłem. Za tekst od razu przeprosiłem kolegów z „Relevo”. Ale, co było moim błędem, nie przeprosiłem czytelników. I dziś, po raz kolejny, to robię – czytamy w oświadczeniu dziennikarza.
Dominik Piechota odniósł się także do zarzutów internautów, że chciał przemilczeć całą sprawę. – Widziałem, że sugerowaliście mi butę, arogancję czy bezczelność. Rozumiem, macie do tego pełne prawo, pewnie sam bym tak postąpił. Było jednak zupełnie odwrotnie. Chodziłem absolutnie dojechany, zestresowany, osłabiony, z bólem brzucha, próbowałem się wrzucić w wir pracy, ale mnóstwo razy od samego początku chciałem po prostu napisać: zjeb***, zbyt mocno zainspirowałem się przy Yarku, przepraszam – wskazał.
I dodał: „Ten przypadek może być pokazywany jak przykład, jak nie zachowywać się w sytuacjach kryzysowych. Niestety nie poszedłem za głosem serca tylko posłuchałem rad, aby w tej sytuacji się nie odnosić, bo to tylko nakręci aferę zasięgami. Parę razy jednak odniosłem się w absolutnie głupi sposób – była to moja bardzo zła próba poradzenia sobie z emocjami albo momenty, gdy nie wytrzymywałem i chciałem się jakkolwiek wyjaśnić. A to – zupełnie słusznie – potęgowało złość”.
Użytkownik X Rozgłośnia twierdzi, że zaczęło się 11 lat temu od „uderzającego podobieństwa” tekstu Piechoty w „Ole Magazyn” do artykułu w „The Guardian”. Następnie dziennikarz miał użyć bez podania źródła fragmenty wywiadu Hanny Urbaniak z piłkarzem Kamilem Jóźwiakiem z portalu Kkslech.com.
Piechota skomentował to tak: „Przy tekście „Guardiana” niewątpliwie nawaliłem. Skończyłem wtedy 16 lat, ale nie chcę się tym tłumaczyć. Obrzydliwa sprawa. Poznański dodatek robiłem w “PS” często po godzinach, ale wcześniej nie zajmowałem się Ekstraklasą. Aby wypełnić kilka stron, jeździłem robić autorskie materiały do Poznania, ale nieraz zbyt często bazowałem na wypowiedziach z mixed-zony czy treściach z innych portali. Przepraszam, bo w niektórych miejscach zabrakło źródła.”
Dominik Piechota podkreślił, że „nie było we mnie takiego cynizmu, świadomego skur**** czy złośliwości, aby komuś kraść pracę. Chciałbym powiedzieć, że to błędy młodości popełnione pod presją czasu albo bez większej ogłady, ale to oczywiście żadne wyjaśnienie. Wydawało mi się, że to sprawy sprzed lat, do których nigdy nie wrócę, bo i moja świadomość jako człowieka czy spojrzenie na ten zawód mocno się zmieniły”.
Pod koniec oświadczenia przyznał, że nie chce by „wyjaśnienia przykryły całość narracji”. – Zachowałem się fatalnie, jestem dorosły i za swoje czyny trzeba brać odpowiedzialność. Straciłem pracę, wizerunek, szacunek wielu osób, które mnie śledziły. I pewnie to dopiero początek – dodał. Na sam koniec dziennikarz raz jeszcze przeprosił odbiorców oraz kolegów z Weszło.
Środowisko dziennikarskie komentuje
Na oświadczenie Dominika Piechoty zareagowali inni dziennikarze. – Dominik, trzymaj się! Masz ogromny talent, a popełnione błędy tego talentu nie przekreślają – napisał Janusz Schwertner, szef portalu Goniec.pl.
– Dominik, trzymam kciuki za akcję padłeś-powstań. Od kiedy cię poznałem, to wiedziałem, że masz zadatki na rasowego reportera – ciekawość świata, ludzi, języki. Weź te trzy rzeczy do serducha, masz masę kontaktów i wiem, że możesz tworzyć kapitalne materiały. Ochłoń i działaj! – dodał Maciej Henszel, były dziennikarz, dziś rzecznik prasowy Lecha Poznań.
– Dominik, ówczesną redakcję „Ole Magazyn” też przede wszystkim warto by było przeprosić. Ludzie tworzyli autorskie treści, robili grafiki po nocach, jeździli po stadionach, budowali relacje i dzielili się kontaktami, by wypromować magazyn. Wielu Ci wtedy pomogło na starcie – napisała z kolei dziennikarka Jolanta Zasępa.
Dominik Piechota był poprzednio związany z Kanałem Sportowym przez trzy lata. Wcześniej przez sześć lat pracował dla „Przeglądu Sportowego”. Współpracował także z Newonce i „Ole Magazyn”.