Dziennikarze woleliby mieć obok siebie korektorów i martwią się o jakość tekstów. – Pewnych niuansów narzędzia w edytorach nie wychwycą – mówią.
Imielski: „Zachodnie gazety nie mają korekty fizycznej”
Jak powiedział „Presserwisowi” redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota, redakcja jego dziennika korzysta z usług korekty zewnętrznej.
– To nie jest dział redakcji. Korektorzy są outsorcowani dla „Rzeczpospolitej”. Ich pracą zarządza sekretariat programowy. Cała gazeta papierowa i duża część internetu jest w korekcie – przekazał nam naczelny Bogusław Chrabota.
Z kolei Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny „Dziennika Gazety Prawnej”, mówi, że zespół korekty pracuje w ramach wydawnictwa i czuwa wyłącznie nad treściami w papierze. – Materiały online sprawdzają redaktorzy i edytorzy – tłumaczy Jedlak.
Roman Imielski, pierwszy wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, której dziennikarze i redaktorzy będą musieli poradzić sobie z brakiem wsparcia korektorów, mówi, że bardzo liczy teraz na rozwinięte narzędzia sztucznej inteligencji. – Takich narzędzi od lat używają zachodnie gazety – one nie mają korekty fizycznej – twierdzi Imielski. Zaznacza jednak, że ostatecznie za końcowy kształt tekstu odpowiadają redaktorzy.
Utrata poczucia bezpieczeństwa
Imielski dodaje również, że od kilku lat w redakcji „Gazety Wyborczej” funkcjonuje wewnętrzny program do autokorekty. Jak dowiedział się „Presserwis”, każdy tekst przygotowany przez dziennikarzy i redaktorów musi być najpierw przepuszczony przez ten program.
– Już dawno temu rozesłaliśmy wytyczne, jak wygląda przygotowanie tekstu i na kim spoczywa odpowiedzialność w tej kwestii – zaznacza Imielski.
Redaktorzy w „GW” mówią o „utracie poczucia bezpieczeństwa”. Korektorzy nie tylko poprawiali literówki, wskazywali też na zbyt hermetyczny język. – Czasami korektorzy dzwonili i sugerowali, że można ująć jakieś zdanie w prostszy sposób, tak by opisywany temat był przystępniejszy dla czytelnika. Takich niuansów nie wychwyci autokorekta czy inne narzędzia w edytorach, podobnie jak nie wychwycą, czy słusznie dane słowo napisane jest wielką lub małą literą – mówi nam redaktor w oddziale „GW”.
Polska Press korekty nie ma od lat
W serwisie Gazeta.pl korektą zajmują się wydawcy serwisów i wydawcy strony głównej.
– W redakcji jest także osoba, która odpowiada za szkolenia dla zespołu, w tym także językowe. I wyrywkowo przegląda portal pod kątem błędów w opublikowanych tekstach, przede wszystkim na stronie głównej. Oddzielną korektę przechodzą materiały premium, które publikuje serwis Weekend.Gazeta.pl – przekazało nam biuro prasowe Agory.
W Polska Press likwidację korekty w „GW” przyjęto z pobłażliwym uśmiechem. W serwisach online PP nie są czytane żadne teksty już od kilku lat. Podobnie zresztą jak większość tekstów w papierowych wydaniach – istnieje system wysyłania materiałów do zespołu korektorów, ale brak czasu powoduje, że ten etap często jest pomijany. Korekta stara się jednak czytać materiały płatne – m.in. reklamy i teksty sponsorowane.