Dziennikarz Radosław Gruca, związany z Radiem ZET, pół roku temu został skazany za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta. Odwołał się od wyroku i niedawno ruszył proces w tej sprawie. – Wezwany na świadka funkcjonariusz policji przyznał, że nie było podstaw do interwencji wobec mnie, ale było zlecenie, żeby na mnie coś znaleźć – mówi dziennikarz portalowi Wirtualnemedia.pl.
W lipcu 2021 roku Radosław Gruca miał szarpać się z jednym z interweniujących wobec niego policjantów, o czym jako pierwsze napisały portale tvp.info i wPolityce.pl. Według ich relacji, funkcjonariusze interweniowali, gdyż zauważyli, że poruszający się chwiejnym krokiem mężczyzna próbuje ruszyć samochodem. Dziennikarzowi postawiono zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy oraz znieważenia go. Nie zatrzymano mu jednak prawa jazdy, nie dostał też zarzutu prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Pod koniec września ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza skazał dziennikarza za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenie go. Radosław Gruca został ukarany grzywną w wysokości 4 tys. zł, z nawiązką na rzecz jednego z policjantów w wysokości 1 tys. zł, poniósł też koszty procesu.
Dziennikarz odwołał się od wyroku i pod koniec listopada ruszyła kolejna sprawa w sądzie. We wtorek zeznawał policjant z komendy stołecznej.
– Powiedział, czego dowiedział się od innych policjantów, którzy tego dnia pełnili służbę w komendzie stołecznej – o tym, jak fałszowano notatki, że nie było podstawy do interwencji i próbowano mnie zniszczyć, bo byłem niewygodny dla ówczesnego szefa policji, m.in. ujawniłem nieprawidłowości w przetargach, za co poprzysiągł mi zemstę i było zlecenie, żeby na mnie coś znaleźć – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dziennikarz. Jak dodaje, w sądzie będzie zeznawało też dwóch kolejnych policjantów.
Dziennikarz przypomina, że do jego zatrzymania doszło w momencie, kiedy wsiadł do samochodu, aby doładować telefon komórkowy.
– Procedura jest taka, że po interwencji i przewiezieniu delikwenta na komendę, policja robi się notatkę. Notatka w mojej sprawie, która jest w aktach, pojawiła się dopiero koło godz. 11.00, chociaż o 8.00 byłem już przewieziony na dołek. Nie chcieli mnie wysłać na badania krwi, chociaż o to prosiłem. Nie chciałem poddać się badaniu alkomatem, bo wiele słyszałem o przekłamanych wynikach takiego badania. Ostatecznie zabrano mnie na badania krwi, które wykazało, że nie jestem pod wpływem alkoholu. Nie było więc podstaw do interwencji – mówi nam dziennikarz.
Cezary Gmyz o “naprutym dziennikarzu”
Kilka minut po powstaniu notatki policyjnej Cezary Gmyz, ówczesny korespondent TVP w Niemczech, napisał o sprawie na Twitterze.
– Dziś w nocy kompletnie napruty dziennikarz Oko.press, niejaki Radosław Gruca, zataczając się na oczach funkcjonariuszy, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Interweniujących policjantów obrzucił wyzwiskami i zaczął się z nimi szarpać. Musieli użyć środków przymusu – napisał Gmyz. Po jakimś czasie usunął tweeta. Radosław Gruca wytoczył mu sprawę o zniesławienie.
Dziennikarz Radia ZET przyznaje, że przeżywał wówczas ciężkie chwile. Miał nawet, wraz ze swoją byłą partnerką, sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Na szczęście, liczne opinie środowiskowe były bardzo pochlebne dla rodziców i sędzia oddaliła sprawę, uznając ją za pozbawioną podstaw.
Gruca odszedł wówczas z Oko.press, gdzie pracował. – Powiedziałem w redakcji, że mogę odejść, chciałem być wobec nich w porządku, nie chciałem, żeby z mojego powodu byli obiektem hejtu – mówi nam Radosław Gruca. Redakcja skwapliwie przyjęła jego rezygnację.