Dziennikarze „19:30” o kulisach programu

"To był cud, ekstremalny stres"

Dziennikarze „19:30” opowiadają w rozmowie z Wirtualnemedia.pl o kulisach tworzenia programu. „Stres jest ekstremalny. Nawet Paweł Płuska nie krył wzruszenia. Był tak zestresowany, że musiał odreagować i wzruszył się na kolegium po pierwszym wydaniu”, „Czujemy się jak na placu boju”, „To był w ogóle cud, że pierwsze wydanie ukazało się” – słyszymy od Witolda Tabaki, Mateusza Lachowskiego i Sandry Meunier.

„19:30” to nowy program informacyjny Telewizji Polskiej na miejsce „Wiadomości”. Emitowany jest w TVP1 i TVP Polonia od czwartku 21 grudnia. Szefem redakcji jest Paweł Płuska, poprzednio przez wiele lat związany z „Faktami” TVN. Pierwsze dwa wydania prowadził Marek Czyż, a w sobotę jako prowadząca zadebiutowała Joanna Dunikowska-Paź.

„19:30” powstaje w trudnych warunkach, bo programy informacyjne TVP były dotąd produkowane w budynku przy Placu Powstańców w Warszawie. Miejsce to jest obecnie okupowane przez byłych szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, a Rada Mediów Narodowych ogłosiła ostatnio Michała Adamczyka nowym prezesem TVP. Zgodnie z decyzją ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, prezesem TVP został ponad tydzień temu Tomasz Sygut, który obecnie zajmuje stanowisko dyrektora generalnego spółki, a likwidatorem został Daniel Gorgosz.

Spartańskie warunki na Woronicza

Dziennikarze „19:30” opowiadają w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl m.in., jak wyglądają kulisy powstawania programu i dlaczego zdecydowali się do niego dołączyć.

– Zacznę może od początku, bo dopiero dzień wcześniej, a tak naprawdę w nocy poprzedzającej dzień emisji naszego pierwszego programu, (chodzi o czwartkowe pełne wydanie „19:30” z 21 grudnia – przyp.red.) dowiedziałem się gdzie i o której spotykamy się jako redakcja. Do ostatniej chwili było to trzymane w tajemnicy – wspomina reporter Witold Tabaka, który wcześniej pracował m.in. w TVN 24, TVP i Polskim Radiu.

I dodaje: „W czwartek rano przyszliśmy na Woronicza. Została sprawdzona lista obecności przed wejściem do budynku. Nie brakowało obaw, bo pamiętam, że sam dopytywałem, czy będziemy bezpieczni. Sytuacja wokół budynku jest skomplikowana z powodu „wizyt” polityków czy innych osób. Weszliśmy do newsroomu – jak się później okazało należącego do TVP Sport. Podejrzewałem, w jakich warunkach możemy pracować, dlatego wziąłem swojego laptopa i słuchawki. Odbyło się kolegium, a potem zacząłem przygotowywać temat, gdy był dość obszerny, bo dotyczył budżetu na przyszły rok”.

Po pewnym czasie wszyscy reporterzy i pozostali pracownicy uzyskali dostęp do komputerów. – Oczywiście jest ich za mało dla nas wszystkich. Działaliśmy pierwszego dnia w dość spartańskich warunkach, ale staraliśmy się na tyle, na ile to możliwe w miejscu nieprzystosowanym do przygotowywania newsów telewizyjnych – wskazuje Tabaka.

Największe problemy redakcji „19:30” wynikają z braku dostępu do budynku przy Placu Powstańców. – To tam znajduje się główny ingest czyli miejsce, gdzie rejestrowane są wszystkie surówki (nieopracowane materiały wideo – przyp.red.), które spływają z całego kraju. Tam są też chociażby archiwa TVP i dział grafiki – opowiada Witold Tabaka.

Codziennie zdarzają się też zaskakujące sytuacje. – W sobotę otrzymaliśmy informację, że przez godzinę nie możemy opuszczać budynku na Woronicza ani nikt nie może do niego wejść. Jedna ze stażystek była na nagraniu setki dla mnie i musieliśmy wykombinować, jak mi przekaże dysk. Okazało się, że do jednego z budynków TVP wszedł ktoś, nie widzieliśmy dokładnie kto. Przekazano nam, że sytuacja nie była może niebezpieczna, ale mogła zagrażać emisji programu i dlatego budynek został zamknięty. Trochę czujemy się przez to jak na placu boju – mówi Tabaka.

Wyjątkowa atmosfera w redakcji

Mimo tego, a może również właśnie dlatego atmosfera w redakcji jest wyjątkowa. – Jeśli chodzi o atmosferę w redakcji to moje odczucia są bardzo pozytywne. Mam duży szacunek i pełne zaufanie do Pawła Płuski, którego znam jeszcze z TVN24. Czuję, że wie, co robi. Działamy pod dużą presją z uwagi na problemy techniczne. Nie pracujemy w normalnych warunkach, nie mamy dużego newsroomu, czy archiwum, ale dajemy radę – mówi Mateusz Lachowski, korespondent zagraniczny znany z relacji w Ukrainie dla TVN 24 czy Polsat News.

Lachowski podkreśla: „Ci, którzy wrócili do TVP po latach, widać że są w dobrych nastrojach. A nowi po prostu są głodni pracy. Wydaje mi się, że większość osób przyszła tu z pasji. To jest duża rzecz odbudować TVP.”

Podobnie patrzy na to Tabaka; „Czujemy, iż tworzymy zupełnie nowy program. Dziennikarze sami dzwonią do wydawców, szefów redakcji czy szefów agencji informacyjnej, by przekazać im wiadomość w stylu: „Wiemy, że jest ekstremalnie trudna sytuacja, ale jeśli możemy, to chcemy pomóc”.

Nie wszyscy z tych, którzy obecnie tworzą materiały w programie „19:30”, będą w nim w przyszłości pracować. – To są także dziennikarze, którzy docelowo trafią do „Panoramy”, „Teleexpressu” czy TVP Info. Nie mamy zbyt wielu researcherów i tak naprawdę wszyscy zajmują się wszystkim. Reporterzy pomagają sobie nawzajem, wydawcy reporterom, a nawet osoby z kierownictwa agencji muszą czasami pomagać – wskazuje Witold Tabaka.

Sandra Meunier ma podobne obserwacje. – Atmosfera w redakcji jest bardzo rodzinna. Wszyscy sobie pomagamy. Mamy wspólny cel – stworzyć jak najlepszy program, w którym znajdą się nie tylko najświeższe informacje, ale również ciekawe tematy, które mogą zainteresować widzów. To dla mnie spore wyzwanie, ale też ogromna przyjemność, że mogę być częścią „19:30″. Nasz szef Paweł Płuska, jako dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem, doskonale zna specyfikę pracy reporterów, a to niezwykle cenne. W redakcji jest również m.in. Maciej Czajkowski, który pracował w BBC – opowiada Meunier, która także pracuje jako reporterka „19:30”.

Nikt się tego nie spodziewał

Nikt z naszych rozmówców nie spodziewał się, że początkom programu będzie towarzyszyć praca w aż tak trudnych warunkach. Zamieszanie polityczne wokół TVP jest nadal ogromne. W środę minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz postawił TVP, PAP i Polskie Radio w stan likwidacji.

– Wiedziałem dzień wcześniej zanim wystartowaliśmy, że może być trudno. Dlatego dopytywałem o bezpieczeństwo, czy można przyjechać autem na Woronicza. Usłyszałem, że lepiej nie, bo nie wiadomo, czy będzie można potem nim w ogóle wyjechać (śmiech). Nie spodziewałem się, że to zamieszanie potrwa tak długo i że dojdzie do takich scen, jakie widzimy na Placu Powstańców. Widziałem w social mediach, że atakowani czy nagrywani są tam pracownicy TVP. To są sytuacje nie do pojęcia. Różne partie rządziły w naszym kraju w różnych czasach, ale przekazanie władzy w Telewizji Publicznej nigdy nie odbywało się w taki sposób – mówi nam Witold Tabaka.

Mateusz Lachowski: „Nie spodziewałem się okupacji newsroomu. Po Ukrainie jestem jednak nauczony, że jak trzeba coś zrobić to robimy nawet w trudnych warunkach. Cieszę się bardzo, że już w pierwszym wydaniu „19:30″ miałem okazję przygotować materiał o Andrzeju Poboczucie. To dla mnie ważny temat. Wspieram akcję wysyłania kartek do rodziny Andrzej Poczobuta. Po dwóch tygodniach kartek było około 200-300. Po moim materiale w „19:30″ w 24 godziny liczba zwiększyła się do 1300. Takie historie dają dodatkowego „kopa”.

Sandra Meunier: „Zawód dziennikarza wymaga umiejętności odnajdywania się w różnych warunkach. Sporym wyzwaniem było pierwsze wydanie programu, przede wszystkim ze względów technologicznych. Wszyscy są jednak na tyle zmotywowani, że program udało się wyemitować i działamy bez względu na pojawiające się trudności.”

Nie obyło się bez wpadek w pierwszych wydaniach nowego programu. Brakowało m.in. belek, a w podpisach pojawiły się literówki. – Jestem przekonana, że z dnia na dzień „19:30″ będzie wyglądać coraz lepiej – mówi Meunier. A Tabaka tłumaczy: „To był w ogóle cud, że tamten program (z czwartku 21 grudnia – przyp.red.) ostatecznie ukazał się. Pamiętajmy, w jakich warunkach musieliśmy go przygotowywać. Jesteśmy świadomi wszystkich wpadek. To nie wynika z niedbałości, tylko z problemów technicznych, których w porę nie udało się rozwiązać. Wiadomo, że pierwszy program robi się tylko raz, ale staramy się, żeby było coraz lepiej. W tamten czwartek walczyliśmy o to, by widzowie w ogóle mogli zobaczyć „19:30”. I mam nadzieję, że mimo niedoskonałości, zobaczyli nową jakość”.

Widzowie powoli wracają do głównego programu informacyjnego TVP. Pierwsze wydanie „19.30” w TVP1 i TVP Polonia obejrzało średnio 4,29 mln widzów – wynika z raportu Wirtualnemedia.pl. Program miał więcej widzów niż “Fakty” TVN i Wydarzenia” Polsatu.

Witold Tabaka przyznaje: „Stres jest ekstremalny. Przez pierwsze trzy doby, gdy robiłem materiały do „19:30”, spałem może po dwie-trzy godziny. Pojawia się taka adrenalina, że trudno wyciszyć się nawet po emisji programu. Problemy techniczne tylko potęgują stres, zwłaszcza kiedy dostęp do potrzebnych materiałów uzyskuje się dopiero około godziny 19:00. Po tym pierwszym programie nawet nasz kierownik redakcji Paweł Płuska nie krył wzruszenia. Był tak zestresowany, że musiał odreagować i wzruszył się na kolegium, jakie mieliśmy po wydaniu. Wszyscy czuliśmy to samo.”

Studio emisyjne „19:30” znajduje się poza Telewizją Polską. – To ze względów bezpieczeństwa. Baliśmy się, że studio na Woronicza zostanie w jakiś sposób odcięte, co zresztą potem potwierdziło się w okupowaniu budynku przy Placu Powstańców. W studiu zewnętrznym znajdują się realizatorzy, z czym wiążą się dla nas kolejne problemy techniczne. Musimy najpierw zgrać materiały na Woronicza, potem wytransferować do studia emisyjnego. To wydłuża cały proces, a jak wiemy w newsach każda sekunda jest ważna – mówi Tabaka.

Dlaczego przyjęli propozycje?

Dlaczego nasi rozmówcy zdecydowali się dołączyć do „19:30”? – Oczywiście jest to skok w nieznane. Wiedziałem, że wiele osób skrytykuje moją decyzję. Natomiast nadal zajmuję się tematyką, która zajmowałem się wcześniej. Bieżące czy polityczne tematy tylko z doskoku by komuś pomóc itd. Docelowo mam zajmować się polityką międzynarodową, kwestiami historycznymi i wojskowymi. Mamy też szersze plany, że po moich kłopotach zdrowotnych będę mógł wrócić na Ukrainę czy na Bliski Wschód – tłumaczy Mateusz Lachowski.

I dodaje: „Miałem mieć przerwę, bo piszę książkę, a do tego rozwijam kanał na YouTube. Jednak kiedy otrzymałem propozycję pracy z TVP przy zupełnie nowym programie poczułem, że to historyczny moment. Poradziłem się także kilku znajomych, którym ufam z innych redakcji. Każdy przekonywał mnie, żeby nawet nie zastanawiać się i zgodzić choćby po to, żeby to zobaczyć i w przyszłości móc opisać w książce, jak byłem z bliska świadkiem historii, tworzenia nowego programu informacyjnego. Przekonała mnie też obecność Grzegorza Sajóra, który pracował w Radiu 357, Pawła Płuski, czy Pawła Moskalewicza, który pracował w „Forum” i należał do Towarzystwa Dziennikarskiego, które bardzo cenię”.

Lachowski przyznaje, że otrzymał ogromne wsparcie. – Dostałem wiele wiadomości od widzów i kolegów dziennikarzy, a także byłych szefów z konkurencyjnych stacji, ze wsparciem, choćby ostatnio przy okazji życzeń świątecznych. To bardzo miłe i motywujące do pracy – mówi.

Witold Tabaka przyznaje, że dziennikarze „19:30” są świadomi swojej roli. – Na pewno chcemy pokazać, że TVP może być lepsza, naprawdę publiczna. Czujemy obowiązek, jaki mamy do spełnienia wobec widzów. U nas jest miejsce zarówno dla przedstawicieli koalicji rządzącej, jak i opozycji, o ile tylko zechcą z nami rozmawiać. Prawie osiem lat temu odszedłem z „Panoramy” po tym, jak mój ówczesny szef stwierdził, że do tematów o planach rządu PiS nie będziemy już nagrywać przedstawicieli żadnych innych partii. Potem już jako widz, miałem okazję się przekonać jak te założenia, codziennie i w każdym programie TVP były wcielane w życie – wskazuje.

Tabaka pracował ostatnio w firmie Huawei, gdzie zajmował się zarządzaniem treściami informacyjnymi. – Z Huawei pożegnałem się kilka miesięcy temu. Chciałem odpocząć, zrobiłem sobie dłuższą przerwę i teraz pojawiła się możliwość dołączenia do nowej TVP. Oczywiście miałem pewne wątpliwości i obawy, czy chcę wracać „do tej samej rzeki”. Z drugiej strony wiedziałem jednak, że to nie do końca jest „ta sama rzeka” – mówi.

Sandra Meunier nie zastanawiała się długo nad propozycją. – W mediach pracuje od kilkunastu lat. Byłam związana z redakcją zagraniczną TVP i kanałem TVP Kultura. Bardzo ucieszyłam się z propozycji pracy w „19:30″. Przyjęłam ją bez żadnych wątpliwości. Zagadnienia zagraniczne są mi bliskie, zatem takie tematy będę proponować na kolejnych kolegiach – opowiada.

Tabaka zdradza zaś, że w „19:30” jest tylko tymczasowo. – Na razie wspomagam zespół, który jeszcze nie ma ostatecznego kształtu. Jednak jak tylko ruszy TVP Info będę pracował właśnie w tej redakcji. Po doświadczeniach z TVN24 BiS wiem, że praca na antenie w stacji newsowej, to coś, czym chcę się teraz zajmować – kończy.

W zespole „19:30” są także m.in. Marcin Antosiewicz, Bartłomiej Bublewicz, Blanka Dżugaj i Małgorzata Nowicka-Aftowicz. W sobotę swoje pierwsze relacje przygotowali Joanna Bukowska-Kasprzak, Maciej Gąsiorowski, Urszula Rzepczak i Tomasz Marzec. Natomiast w niedzielnym wydaniu jako reporterka zadebiutowała Joanna Gabis-Słodownik. We wtorek pierwszy raz widzieliśmy w programie Agnieszkę Żelek, Bartłomieja Feretyckiego oraz Annę Waśkiewicz.

Pierwsze sześć wydań nowego serwisu informacyjnego „19.30” w TVP1 i TVP Polonia obejrzało średnio 2,74 mln widzów. Dziennik ma wyraźnie więcej widzów, niż konkurencyjne „Fakty” i „Wydarzenia” – wynika z raportu Wirtualnemedia.pl.