„Nieodwoływalny” (bo rządzący przez kilka kadencji) prezes SDP, Krzysztof Skowroński, swoją karierę w tej organizacji zawdzięcza Krzysztofowi Czabańskiemu, obecnemu szefowi Rady Mediów Narodowych. To on jesienią 2011 roku zaproponował na stanowisko prezesa Skowrońskiego, który miał łączyć „prawą stronę z lewą”. – Skowroński został prezesem z doskoku i tak już jest nim 12 lat – mówi anonimowo jeden z członków Stowarzyszenia. – Prezes z niego taki sobie, ale przyznać trzeba, że radiowiec bardzo dobry – dodaje. Przypadek Krzysztofa Skowrońskiego to przypadek osoby, w której żyłach płynie tyle samo miłości radia, co do polityki.
Z wykształcenia – filozof. Tak pisze o sobie Krzysztof Skowroński na internetowej stronie swojego sztandarowego dzieła, jakim jest założone w roku 2005 roku Radio WNET. „Radiowcem zostałem przez przypadek” – uzupełnia, choć wiadomo, że akurat ten „przypadek” waży na jego życiu najmocniej. – Profesjonalista, który równocześnie jest artystą radia – tak w 2009 roku dla „Rzeczpospolitej” mówił o Skowrońskim artysta Jacek Kleyff, któremu ani ze Skowrońskim, ani z popieranym przez SDP PiS-em nie jest po drodze. Ale po kolei.
Zanim zaczął pracować w swoim radiu, w 1990 roku Skowroński dołącza do ekipy Radia ZET. Wtedy jeszcze radiem rządzi Andrzej Woyciechowski, a wpierają go w pracy na radiowym ugorze w odzyskanej niepodległej Polsce Janusz Weiss i Leszek Stafiej.
“Śniadania z Radiem Zet”: “Pomysł genialny”
Ale stację tworzą dziennikarskie osobowości: Andrzej Morozowski, Wojciech Jagielski, Szymon Majewski, Beata Sadowska, Robert Bernatowicz, Marzena Chełminiak, Rafał Sławoń, Robert Kozyra – i właśnie Krzysztof Skowroński. Woyciechowski powierza mu rozmowy polityczne („Gość Radia Zet”). To Skowroński wpada wtedy też na genialny, jak się potem okaże pomysł: zaprosić polityków różnych opcji, posadzić ich przy jednym stole, poczęstować kawą – i zaprosić do dyskusji na bieżące tematy, moderowanej przez dziennikarza i emitowanej na żywo. Tak zrodziły się „Śniadania z Radiem Zet” (start: 1992 rok), podchwycone z czasem przez inne stacje radiowe, a nawet i telewizyjne. – Genialny pomysł, bo prosty i skuteczny. Banałem jest mówić, że pokazuje też politykę i polityków z innej strony – mówi były współpracownik Skowrońskiego z tego okresu.
Przyszły prezes SDP wymyśla i prowadzi wówczas też w Zetce codzienną audycję ,,Koktajl Mołotowa” (tematyka: społeczna, polityczna i kulturalna- ale zawsze z udziałem publiczności; 1994-1996), ale wreszcie w 2000 roku wraz z grupą dziennikarzy odchodzi z Radia Zet.
Krótko współpracuje wówczas z radiową Trójką, gdzie prowadzi codzienne rozmowy z politykami w porannym programie „Salon polityczny Trójki”. Równocześnie udziela się w publicznej telewizji, ale wszyscy rozmówcy mówią zgodnie: telewizja to nie jest jego miłość, to przypadkowy romans. – Skowroński zna i kocha tylko radio, jest fachowcem i tego nikt nie może mu odebrać – mówi nam dawny jego współpracownik z Zetki, dodając jednym tchem: – No ale co z tego, skoro tak paskudnie poszedł w politykę.
Trójka: “Jeden z najlepszych szefów”
Pierwsze zetknięcie z Trójką kończy się dla Skowrońskiego w 2002 roku i potrzeba będzie kolejnych czterech lat, by wrócił na Myśliwiecką. Tym razem już jako dyrektor i redaktor naczelny anteny.
Niemal od wejścia szczerze przyznaje, że od miesięcy nie słuchał już Trójki, ale nie stanowi to dla nie go problemu. – Myślę, że jest we mnie 100 proc. menedżera. Jeszcze nigdy nie sprawdzałem tego w praktyce. To moja pierwsza praca w życiu w roli szefa. Jak ktoś zna Platona, to sobie poradzi – mówi w jednym z pierwszych wywiadów.
Robi rewolucję. Poranne „Zapraszamy do Trójki” prowadzi w poniedziałki Dariusz Rosiak, od wtorku do czwartku Marcin Łukawski, a w piątki Wojciech Mann. Własne pasmo dostaje Piotr Baron. W piątki między godz. 11 a 12 pojawia się nowa audycja Piotra Metza „Rock&Roll Historia Powszechna”, a w sobotnie przedpołudnia w Trójce zjawia się (i zostaje na dłużej) „Audycja podzwrotnikowa”, którą prowadzi Wojciech Cejrowski.
W niedzielę do Wojciecha Manna i Grzegorza Wassowskiego dołącza Marek Niedźwiecki, który pojawia się w nowym bloku audycji pt. „Mocna Trójka”. W popołudniowe „Zapraszamy do Trójki” zostaje włączony reportaż; na antenę wraca odmieniona „Powtórka z rozrywki” (jako „Akademia rozrywki”). – Odchodzimy od sposobu myślenia o radiu bliskiego stacjom komercyjnym – mówi wówczas dla „Rzeczpospolitej” Skowroński. Gdy trzy lata później zostawi fotel dyrektorski, słuchalność Trójki będzie tak wysoka jak nigdy dotychczas.
Trzy lata później odchodzi, ale wtedy nawet media nie związane z branżą przyznają: za jego czasów antena miała najlepszą słuchalność. – Skowroński czuł to radio, był bodaj czy nie najlepszym szefem Trójki po 1990 roku – mówi nam Paweł Sito. W 2006 roku – gdy Skowroński obejmował stanowisko – była ona średnio na poziomie 6,3 proc., zostawia ją z słuchalnością na poziomie 6,9 proc.
“Przełamaliśmy stereotyp mediów publicznych”
Ale „Gazeta Wyborcza” kilka miesięcy przed jego odejściem pisze o wątpliwościach związanych z zarządzaniem anteną: o audycie, który „miał wykazać nieprawidłowości przy wypłacie honorariów dziennikarskich dla Skowrońskiego”. Zdaniem tytułu Agory – Skowroński sam miał sobie zatwierdzać wypłatę honorariów, pomijając służbową ścieżkę. ”GW” pisze: „audytorzy zakwestionowali wypłaty na kwotę 120 tys. zł”. Krzysztof Skowroński mówi wówczas dziennikarzowi „Wyborczej”, że zarzuty są nieprawdziwe. Gdy ma odejść, ponad 70 osób podpisuje petycję w jego obronie.
Odchodzi więc, na jego miejsce powołana zostaje Magda Jethon. Skowroński w rozmowie z Robertem Mazurkiem dla „Dziennika” mówi: – Prezes (Robert) Wijas zadzwonił do mnie, kiedy byłem na urlopie, i powiedział, że na kryzys lepszą dyrektor będzie Magda Jethon. Wtedy odparłem mu, że współczuję, że musi takie decyzje podejmować.
O tekście w „Wyborczej” mówi, że nie przypadkiem ukazał się w dniu posiedzenia rady nadzorczej. – Na szczęście dla mnie na tym posiedzeniu były panie z audytu, które potwierdziły, że nie ponoszę żadnej winy, bo inaczej wyrzucono by mnie natychmiast z hukiem z powodu tych honorariów. (…) „Trójka” odniosła sukces. Jakby nie odniosła, to też by mnie zwolniono, ale wtedy zasłużenie. Przełamaliśmy stereotyp mediów publicznych, okazało się, że może być jednocześnie i fajnie, i misyjnie, a w dodatku można osiągnąć sukces w reklamie. Tylko że to zrobił ktoś, dla kogo w radiu nie może być miejsca.
No i zapewnia Mazurka (i czytelników), że nie był partyjnym nominatem.
“Z papierosem w dłoni i gazetami przed sobą”
Jeszcze w 2009 roku założy Radio WNET, któremu nikt na starcie nie daje większych szans. Zakłada je z Grzegorzem Wasowskim, który razem z nim odszedł z Trójki.
Po roku działania rozgłośni dziennikarz portalu Wirtualnemedia.pl daje reportaż z jednego dnia Radia WNET. „W małym pokoiku na drugim piętrze Hotelu Europejskiego przy Krakowskim Przedmieściu, z papierosem w dłoni i kilkoma gazetami przed sobą siedzi Krzysztof Skowroński. Co chwilę z zaciekawieniem czyta wpisy użytkowników i członków Republiki Wnet na stronie radia. Skowroński gasi papierosa, zbiera gazety i żółty kubek z kawą, by za chwilę rozpocząć codzienny przegląd prasy, który usłyszą słuchacze Radia Warszawa i Radia Wnet. W tym czasie wydawca, Ewa Wiktoria Reda, stara się potwierdzić gości, którzy mają pojawić się dziś na antenie. Trudno wyczuć, że audycja nadawana jest na żywo. Krzysztof Skowroński podczas każdej piosenki wychodzi ze studia by zapalić papierosa”.
– Rzeczywiście tak to wyglądało. W radiu był pełen spontan, ale czuć było dobrego ducha i czujne oko Skowrońskiego – wspomina dzisiaj jeden z byłych już współpracowników radia z tego pionierskiego okresu. – To radio ma charakter Krzysztofa Skowrońskiego – mówi nam w tekście z 2010 roku Ewa Wiktoria Reda. Dodaje jednak, że Skowroński niczego, ani nikogo nie ogranicza w jego inwencji. W Radiu Wnet nie ma miejsca dla osób, które czekają na wytyczne i nie potrafią pracować samodzielnie. Skowroński zapowiada, że chce tworzyć radio prawdziwie publiczne. – Czyli robione przez nas i tych, którzy chcą je z nami tworzyć. Już teraz spełniamy wszystkie warunki określane mianem „misji”.
W 2023 roku Radio WNET publikuje wynik za rok poprzedni. W ub.r. jego przychody poszły w górę o 28 proc. do 4,97 mln zł, a przy zmniejszeniu wydatków operacyjnych o 7,5 proc. rentowność netto wzrosła z 721,1 tys. zł straty do 666,1 tys. zł zysku. Paradoksalnie: nie traci swojego charakteru. – Radio WNET Krzysztofa Skowrońskiego jest najbardziej zbliżone do pierwszych lat Zetki. Wynika to pewnie z tego, że Skowroński był od początku w Radiu Zet i umiał podpatrywać, podsłuchiwać pewne rozwiązania Woyciechowskiego. Jednak ostatnią rzeczą, jaką można było powiedzieć o „starej Zetce” to to, że była radiem ideologicznym, podporządkowanym jakiejś partii. A tak jest w przypadku Radia WNET i to różni od siebie te dwie stacje – uważa Paweł Sito.
Skowroński – radiowiec i Skowroński – nieodwoływalny szef mocno ideowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, to jakby dwie różne osoby.
Z “klubu outsiderów” – twierdza stronników PiS
W 2011 roku Krzysztof Czabański podejmuje takie kroki, w wyniku których – jak rok później podsumuje to „Polityka” – „zapomnianego klubu medialnych outsiderów Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przekształca się w twierdzę stronników PiS”. I tak jest do dzisiaj: cokolwiek by się działo, można mieć pewność, że SDP i jego przybudówka – Centrum Monitoringu Wolności Słowa SDP – zawsze staną po stronie dziennikarzy obecnych publicznych mediów. Jak doszło do tego, że Skowroński zaczął w ogóle tam rządzić?
Jak pisze Grzegorz Rzeczkowski w 2011 roku, wszystko właśnie za sprawą Czabańskiego. Jak analizuje dziennikarz – po smoleńskiej katastrofie wielu dziennikarzy i szefów publicznych mediów znalazło się nagle bez pracy i właśnie wtedy zaczęli walczyć o – cieszące się jeszcze wówczas sporym szacunkiem i renomą – SDP.
Były prezes Polskiego Radia, Krzysztof Czabański, postanowił mocno zagrać, by przejąć Stowarzyszenie. Aby uniknąć porażki – jak pisze Rzeczkowski – „sięgnął po Krzysztofa Skowrońskiego, który – jako kandydat ponad podziałami – miał przejąć głosy niezdecydowanych”. Kandydaturę Skowrońskiego zgłosiła oficjalnie jednak Krystyna Mokrosińska, za podpowiedzią Czabańskiego, który przeciągnął na swoją stronę inne prawicowe frakcje. „Po maratonie trzech głosowań Skowroński wygrał” – podaje „Polityka”.
SDP znalazło się wówczas pod rządami Skowrońskiego, który nie oddał tej organizacji w żadnych kolejnych wyborach (dodajmy: przeprowadzanych demokratycznie). W ostatnich, z 2021 roku, frakcja „starych SDP-owców” – mając mocno dosyć tego, co dzieje się w związku – zgłasza szereg uwag pod adresem kandydującego ponownie prezesa. Wybucha publiczna, bo medialna awantura. – To, co się wyprawia w finansach, przechodzi ludzkie pojęcie, dlatego musimy te sprawy jasno postawić i zażądać wyjaśnień – mówi wtedy portalowi Wirtualnemedia.pl Stefan Truszczyński.
A zarzuty są poważne. Wyliczono je w piśmie do komisji rewizyjnej. Mowa w nim o próbie „sprzeniewierzenia środków publicznych z grantów Ministerstwa Kultury oraz Funduszu Patriotycznego” (zarząd SDP rzekomo optował za zakupem zbyt drogiego sprzętu do streamingu), a także o tym, że to, że nowa dyrektor biura SDP (Agnieszka Wójcik, desygnowana na stanowisko przez Krzysztofa Skowrońskiego), „sprawdzała i zatwierdzała faktury wystawiane dla SDP przez firmę jej męża – STAO Stanisław Wójcik”. Ten podmiot zarządzał Centrum Prasowym Foksal. „Według KRS pani Agnieszka jest pełnomocnikiem firmy męża, a według ich strony nawet ją prowadzi. Oznacza to, że zatwierdzała faktury samej sobie” – pisano.
Kolejne zarzuty to m.in. „podpisywania faktur przez nieupoważnione osoby i wypłacanie ich nawet bez podpisu zatwierdzającego”, nie rozliczenie się przez Krzysztofa Skowrońskiego z 18-tysięcznej zaliczki „nie wiadomo na jaki cel”, czy brak rozliczeń z organizowanych przez SDP bali dziennikarzy. SDP ma też figurować w rejestrze dłużników „z powodu niezapłaconej faktury na 800 zł za Cyfrę Plus. To blokuje możliwość przyznania SDP niskooprocentowanej pożyczki z rządowego pakietu pomocowego w BGK” – piszą członkinie zarządu.
Przychodzi jednak dzień wyborów (17 października) – i Skowroński ponownie zostaje wybrany na prezesa. Jakim cudem? – Przez wszystkie te lata na urzędzie zdołał zbudować sobie znakomite i bardzo pewne zaplecze, które stanie za nim niemal w każdej sytuacji – mówi jedna z osób znających kulisy wyborów.
W październiku 2021 roku było już jednak niebezpiecznie: Skowrońskiego wybrano ostatecznie w trzecie turze (uzyskał 64 głosy, a rywalizująca z nim o fotel prezesa SDP Aleksandra Rybińska-Wróbel, pisząca m.in dla „Sieci” – 50 głosów), a wcześniejsze dwa nie przyniosły rozstrzygnięcia. – – To była twarda, demokratyczna walka. Bardzo dziękuję Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, że po raz czwarty powierzyło mi zaszczytną funkcję prezesa – skomentował Skowroński dla portalu wPolityce.pl.
SDP na Twitterze jednak publikuje zdjęcie zmęczonego, częściowo nawet zrezygnowanego Skowrońskiego. Widać, że przeprawa nie byłą łatwa.
“Trochę na to czekaliśmy”
W 2016 roku Krzysztof Skowroński ma jeszcze epizod startu w konkursie na prezesa Telewizji Polskiej. W ostatnim etapie startował jako jeden z czwórki kandydatów, oprócz niego ścigali się wtedy jeszcze Jacek Kurski, Agnieszka Romaszewska-Guzy i Bogdan Czajkowski. Oczywiście wygrał Kurski, chociaż Skowroński przedstawiał wówczas ciekawą wizję rozwoju TVP w oparciu o młodych.
W wywiadzie przeprowadzanym w ramach konkursu szef SDP mówi członkom RMN, że Telewizja Polska powinna cyklicznie realizować programy z różnych miejsc w Polsce, zaś na antenę winni wrócić prezenterzy oprawy. Jego zdaniem w firmie „należy zmniejszyć biurokrację, a odbudować zespoły redakcyjne”. – Postulaty rozsądne, ale kandydat przepadł – podsumowuje dzisiaj jeden z ówczesnych członków Rady Mediów Narodowych.
Współpracownicy Skowrońskiego z czasów początkowych Radia WNET mówią, że jako prezes TVP pewnie sprawdziłby się, wnosząc do tej instytucji powiew entuzjazmu i rzetelnego dziennikarstwa. – Kurski był zdaje się na tyle jednak mocnym kandydatem politycznie, że nikt inny nie miał żadnych szans – słyszymy. Po ponownym objęciu prezesury Kurski nie żywi urazy do ścigającego się z nim Skowrońskiego: szef SDP dostaje swój cykliczny program i pojawia się regularnie na antenie TVP Info.
Jesienią 2022 roku Krzysztof Skowroński – dobry organizator, urodzony dziennikarz i radiowiec, nieodwoływalny szef upolitycznionego SDP i niedoszły prezes TVP – zostaje odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie wręcza u prezydent Andrzej Duda, podając w uzasadnieniu, że honory są przyznane za „wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa, za osiągnięcia w pracy dziennikarskiej i działalności społecznej”.
Oprócz Skowrońskiego odznaczonych zostaje wówczas jeszcze niemal czterdziestu członków SDP, w zdecydowanej większości popleczników obecnego prezesa popierających linię Stowarzyszenia. – To jest wielkie, nasze wspólne dziennikarskie święto – podsumowuje dumny Krzysztof Skowroński, dodając: – Trochę na nie czekaliśmy.