TVP łagodniejsza dla opozycji

„Nachalna propaganda jest już zbędna”

Danuta Holecka i Jarosław Kaczyński jako „Gość Wiadomości” dwa dni przed wyborami

Danuta Holecka mówiąca do polityków opozycji „kochani” i przerywająca posłance PiS, żeby dać wypowiedzieć się Konfederacie? Wszystko jest możliwe po wyborach. Czy TVP zmienia narrację, żeby pokazać, że z PiS można stworzyć koalicję? – Kiedy wiatr zmienia kierunek, trzeba odpowiednio wystawić żagle – komentuje Tomasz Żółciak. Nasi rozmówcy przyznają jednak, że ta strategia nie przyniesie rezultatu. – Wilk jest wilkiem, nawet jak udaje owcę – ocenia Michał Szułdrzyński.

Już w wieczór wyborczy coś w TVP się zmieniło: publiczny nadawca pokazał (i zamieścił na swoim kanale na YouTubie) wystąpienia liderów wszystkich głównych komitetów wyborczych.

Zmiany widać było także na bardziej personalnym poziomie. Jedna z twarzy obecnej TVP, Danuta Holecka, przerwała posłance PiS Joannie Lichockiej, żeby oddać głos politykowi Konfederacji.

„Symbolem łaszenia się do ewentualnej przyszłej władzy będzie już na zawsze Danuta »Danusia« Holecka, która podczas wyborczego wieczoru postanowiła zwracać się do polityków opozycji słowami »kochani«” – napisał w „Newsweeku” Jakub Korus.

Inna pracownica TVP, Magdalena Ogórek, upomniała posła partii rządzącej za mówienie o Koalicji Obywatelskiej, że jest „antypolska”. Choć w poniedziałek w porannym programie TVP Info spięła się z posłanką opozycji Hanną Gil-Piątek.

Nieuchronna opozycyjna miotła

Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej” stwierdził, że „oglądanie teraz TVP Info jest teraz ciekawym doświadczeniem”. „Na moje oko, TVP poświęca teraz o 98 proc. czasu antenowego więcej na pokazywanie ugrupowań opozycyjnych” – dodał w kolejnym tweecie.

– Na pewno dostrzegam złagodzenie tonu, choć nie w stu procentach – podkreśla Żółciak w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. – Dalej pojawiają się docinki, które dobrze znamy z ostatnich dwóch kadencji. Ale to nie jest już ta skala, widać cieplejsze podejście do przedstawicieli opozycji – mówi.

Czy wolta TVP może być podchodami pod potencjalnego koalicjanta? – To może wynikać z tego, że kiedy wiatr zmienia kierunek, trzeba odpowiednio wystawić żagle. Część osób liczy na to, że jakoś odnajdzie się w nowej rzeczywistości, ale wiemy, że opozycyjna miotła w TVP jest przy takich wynikach wyborów nieuchronna – zaznacza dziennikarz. – Drugą rzeczą może faktycznie być kwestia wygładzenia przekazu, żeby pokazywać ewentualne plusy egzotycznej w dzisiejszych realiach koalicji PiS z częścią ludowców. Wiemy, jakie jest nastawienie Trzeciej Drogi do tego pomysłu. Zachowanie TVP mogłoby stworzyć jednak grunt pod negocjacje, pokazać, że PiS i jego medialni akolici też mają ludzkie oblicze, jeśli chodzi o opozycję. Moim zdaniem to jednak próba pudrowania przykrej rzeczywistości, którą mamy w TVP od lat. Trochę już za późno na refleksję – uważa Żółciak.

„Za dwa dni w TVP Władysław Kosiniak-Kamysz będzie mężem stanu niemal tak wielkim jak Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki” – przewidywał na X Patryk Słowik z Wirtualnej Polski.

– Pojutrze wsadzą go na konia i zrobią męża stanu, niemal Witosa – ironizuje Słowik w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. – To będą zorganizowane umizgi, PiS będzie chciało do siebie przekonać choćby PSL. I TVP troszkę poluzuje. Natomiast moim zdaniem nie ma to żadnej szansy powodzenia. Każdy przyzwoity człowiek w Polsce wie, czym jest TVP. Być może ta narracja miałaby jakiekolwiek szanse powodzenia albo zwiększałoby je choć minimalnie u jeszcze rządzących, gdyby TVP przez te lata nie było tak nachalną propagandą i nie szczuło absolutnie na każdego, kto nie jest PiS-em – zaznacza dziennikarz.

Słowik dodaje, że faktycznie w najbliższym czasie Kosiniak-Kamysz może stać się dla publicznej telewizji nowym Witosem. – Kłopot polega na tym, że zarówno on, jak i wszyscy w PSL dobrze wiedzą, kim byli zdaniem TVP jeszcze kilkanaście dni temu – podkreśla.

Wariant na polaryzację

Tomasz Żółciak zauważa, że propaganda TVP była bardziej adekwatna pod wariant, w którym jest polaryzacja i pojedynek PiS kontra wspólna lista opozycji. – Wtedy mogłoby to przynieść inny rezultat. W sytuacji, w której mieliśmy trzy bloki opozycyjne, czyli formę alternatywy dla wyborców opozycyjnych, którzy nie trawią Tuska, a jednocześnie jeszcze bardziej nie trawią PiS, to być może w tej kampanii było zbyt dużo negatywnego przekazu, politycznego kunktatorstwa. To kwestia referendum i dostawienia obwodów wyborczych poza dużymi ośrodkami miejskimi. Są to eksperymenty, które PiS lubi podejmować, a które przynoszą czasami efekty odwrotne od zamierzonych. I taki rezultat właśnie widzimy – podkreśla dziennikarz „DGP”.

Żółciak przypomina, że wedle wstępnego raportu z misji obserwacyjnej OBWE, pojawiły się w kampanii czynniki, mogące budzić wątpliwości z perspektywy równości i uczciwości wyborów. – Wskazuje się na kwestię referendum, która zacierała różnicę między państwowym a partyjnym. Drugi element to stronniczość nadawcy publicznego (OBWE wskazywała też na to przy okazji wyborów w 2019 roku – red.). Dostrzeżono też, że Orlen przejął media regionalne – dodaje dziennikarz.

– Ta wajcha za bardzo poszła w stronę negatywnego przekazu. Widzieliśmy to podczas debaty TVP: dwóch samców alfa wzięło się za łby. W normalnych warunkach byłby to pojedynek PO-PiS, ale dało to tlen depolaryzacji dla mniejszych graczy. W powszechnej chyba opinii najlepiej w debacie wypadli Hołownia i Scheuring-Wielgus. To już pokazało, że taktyka wspólnej listy mogłaby przynieść zupełnie inny efekt niż ten, który widzimy – podkreśla Żółciak.

„TVP nie ma dzisiaj powodów, żeby Polaków przekonywać, że Tusk jest zły”

– PiS, jak to lubię mówić, poniosło sukces – mówi Patryk Słowik. – Bez wątpienia ma najlepszy wynik wyborczy, ale jednocześnie żadnych szans na rządzenie. I rola TVP w ostatnim czasie w kontekście Konfederacji nie jest tu najistotniejsza. Bardziej istotne jest to, gdzie dziś byłby PiS, gdyby w ostatnich latach propaganda tak zwanej telewizji publicznej nie była tak nachalna. Przypuszczam, że PiS miałby wtedy lepszy wynik. Tego się nie dowiemy – dodaje.

Czy teraz politycy Trzeciej Drogi czy Lewicy wrócą do TVP, a głównym wrogiem pozostanie Tusk? – To możliwe, ale będzie ciężkie do zorganizowania dla TVP. Myślę, że przedstawiciele PSL, Polski 2050 czy Lewicy nie będą chętni, by z Tuska robić szatana. Jeżeli będą się pojawiali, będą przedstawiali wspólną narrację w ramach zawiązywania koalicji, pokazywania dobrej woli. Tu się tak dużo nie zmieni. Może być ciut łagodniej, bo TVP nie ma dzisiaj powodów, żeby Polaków przekonywać, że Tusk jest zły. Tego Polacy w najbliższym czasie nie będą oceniali. Z punktu widzenia TVP i rządzących nie ma sensu cisnąć po liderze KO, ale pokazywać PiS jako partię, z którą można się dogadywać – uważa dziennikarz WP. – Jakkolwiek jednak ta strategia nie byłaby rozegrana, zakończy się niepowodzeniem. Zbyt dużo wydarzyło się w ostatnich latach, żeby politycy którejkolwiek opcji niechętnej PiS-owi byli gotowi się z nim układać. Oni widzieli, że PiS, także poprzez działania w TVP czy Polskim Radiu, nie ma żadnych hamulców. Ciężko zawierać wobec tego jakiekolwiek koalicje z kimś, o kim wiadomo, że prędzej czy później będzie chciał cię zniszczyć. Taki byłby los kogoś, kto z PiS-em by się dogadywał. Nie wierzę, że jakakolwiek aktywność TVP mogłaby teraz pomóc – ocenia Słowik. –

Myślę, że w telewizji będzie teraz milej i spokojniej, z tego względu, że najzwyczajniej w świecie nie mają tam nic do załatwienia z Polakami. Nachalna propaganda, ukierunkowana na to, by ludzie stwierdzili, że nie chcą Tuska u władzy, jest już zbędna, bo wybory się odbyły – podkreśla dziennikarz. – Mniej rzucający się w oczy prezenterzy być może przestaną pojawiać się na antenie albo będą jeszcze spokojniejsi. Większość z gwiazd TVP nie ma o co walczyć. Wiedzą doskonale, że wcześniej czy później, jeżeli tylko o losach TVP zacznie decydować nowa koalicja rządząca, nie mają żadnej szansy utrzymać się w telewizji publicznej po tym, co wyczyniali przez te ostatnie lata – dodaje.

„TVP po raz pierwszy od kiedy pamiętam w ciągu 8 ostatnich lat retransmituje wystąpienie Donalda Tuska” – zauważył w wieczór wyborczy Michał Szułdrzyński, wicenaczelny „Rzeczpospolitej”.

Nie ma jednak złudzeń. Pytany, czy złagodzenie kursu może być narzędziem do znalezienia potencjalnych koalicjantów PiS, odpowiada krótko: Nie wierzę, że TVP jest zdolna do łagodzenia czegokolwiek. Wilk jest wilkiem nawet jak udaje owcę – podkreśla Szułdrzyński.

I to, zdaniem Żółciaka, widać. W rozmowie z „Wprost” polityk PSL Władysław Teofil Bartoszewski stwierdził, że najlepszym kandydatem na premiera jest Kosiniak-Kamysz, a nie Tusk, bo „nawet 20 proc. wyborców Platformy Obywatelskiej mu nie ufa. Poza tym ma duży elektorat negatywny”.

– TVP namiętnie teraz przypomina tę wypowiedź. To z jednej strony głaskanie po głowie, a z drugiej granie na skłócenie koalicji opozycyjnej – uważa dziennikarz „DGP”.

W ub.r. Telewizja Polska zanotowała 50,7 mln zł straty netto, pod kreską była pierwszy raz od 2016 roku. Co prawda jej przychody wzrosły mocniej od wydatków operacyjnych, ale obsługa rekompensaty abonamentowej przyniosła aż 184 mln zł kosztów. Przychody Telewizji Polskiej zwiększyły się w ub.r. o 9,5 proc. do 3,56 mld zł, z czego wpływy sprzedażowe netto – z 3,15 do 3,14 mld zł. Natomiast koszty wytworzenia produktów na własne potrzeby poszły w górę z 88,2 do 166,3 mln zł, a wynik ze zmiany stanu produktów poszedł w dół z 19 mln zł zysku do 17,9 mln zł straty.

Liczba pracowników Telewizji Polskiej w ub.r. zmniejszyła się z 2 913 do 2 893, a liczba etatów – z 2888,95 do 2 876,08. Zatrudnienie w spółce było o ponad 100 pracowników i etatów niższe niż planowane przed rokiem. W Telewizji Polskiej w ub.r. zatrudniono 274 nowych pracowników. Równocześnie ze spółką rozstało się 289 osób.