9 sierpnia ukaże się książka dziennikarza Onetu Kamila Dziubki „Kulisy PiS”. Wedle zapowiedzi wydawcy pozycja demaskuje Prawo i Sprawiedliwość „tylko i wyłącznie faktami, o których opowiadają politycy tej partii”. – Zaskoczyło mnie, że poza protokołem, światem przekazów dnia, spora liczba polityków PiS jest w stanie źle mówić o prezesie Jarosławie Kaczyńskim – opowiada Dziubka w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
W Prawie i Sprawiedliwości nie dzieje się dobrze, skoro prominentni działacze partii rządzącej bez skrupułów donoszą na siebie: wicepremierzy i ministrowie dezawuują dokonania premiera Morawieckiego, współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego przytaczają przykłady jego politycznego okrucieństwa, ludzie z Pałacu Prezydenckiego kpią z Andrzeja Dudy, przyboczni Ziobry obnażają jego grę. W tej książce ani jeden rozmówca nie pochodzi z opozycji. „Kulisy PiS” Kamila Dziubki demaskują Prawo i Sprawiedliwość tylko i wyłącznie faktami, o których opowiadają politycy tej partii – zapowiada wydawca książki, Czerwone i Czarne.
W politycznym spektaklu, którego reżyserem od ośmiu lat jest Jarosław Kaczyński, nie ma miejsca na nudę. Kaczyński niczym Hitchcock zaczyna od wybuchu i sprawia, że napięcie z każdą chwilą rośnie.
Jak dodaje wydawca, dzięki najnowszej książęce Kamila Dziubki mamy szansę poznać kulisy powstawania tego politycznego thrillera. 9 sierpnia, na kilka miesięcy przed wyborami, będzie miała miejsce premiera książki „Kulisy PiS”, która uchyla kotarę, za którą pisany jest scenariusz i obsadzane są role w przedstawieniu partii rządzącej.
„Kulisy PiS” to literatura faktu, w której sami pisowcy odzierają Kaczyńskiego, Morawieckiego, Dudę, Ziobrę, Obajtka, Kurskiego i innych czołowych działaczy z szytego na miarę piarowego garnituru. Lektura to niebywała okazja zobaczenia na własne oczy, jak wygląda nagi król…
Wydawca ujawnił niektóre z opinii, które wygłaszają rozmówcy Dziubki, to „opowieści z samego środka partii rządzącej”:
O JAROSŁAWIE KACZYŃSKIM Doświadczony parlamentarzysta: Jarosława interesuje czysta władza. Jest emocjonalnym psychopatą. Jego osobista sytuacja materialna mało go zajmuje. On nie myśli o tym, czy będzie miał co jeść, bo on się żywi polityką.
O ANDRZEJU DUDZIE Poseł: Przepraszam, bo to może zabrzmi niezręcznie, ale ta Ukraina spadła Dudzie z nieba. Jego głównym zajęciem było wybieranie, do którego ośrodka prezydenckiego pojedzie i czy weźmie narty wodne, czy jednak te śnieżne.
O MATEUSZU MORAWIECKIM Bywalec Nowogrodzkiej: Mateusz jest maniakiem władzy. Jemu chodzi tylko o to, bo pieniędzy już więcej nie potrzebuje. Oczywiście jest pytanie, czy jego marzeniem było zostać takim premierem, jakim jest. No bo on tej władzy ma niewiele. I przez te lata w hierarchii obozu władzy przesunął się co najwyżej o milimetry.
O ZBIGNIEWIE ZIOBRZE Członek zarządu państwowej spółki: Jeśli kiedyś wsadzą Ziobrę, to nie za prokuraturę, tylko za biznesy i za to, jak finansuje swoją partię. Ziobryści mają skitrane pieniądze bardzo głęboko. Każdy, kto z rekomendacji Solidarnej Polski wchodzi do spółek, musi się opłacać. Członek zarządu dużej spółki miesięcznie oddaje na rzecz partii piętnaście tysięcy złotych.
O KORUPCJI POLITYCZNEJ Były współpracownik Jarosława Kaczyńskiego: Myśmy pierwszy raz maszerowali po władzę w cieniu afery Rywina. Na tym uszyliśmy swoje sztandary. Miało nie być już więcej kolesiostwa w stylu komuchów. Dziś to już jest pusta retoryka.
Pogodzeni z nadchodzącą porażką
– Odbyłem 42 rozmowy. Praktycznie nikt mi nie odmówił, jedna osoba nie odpowiedziała na prośbę o kontakt, druga zwodziła mnie przez kilka miesięcy – opowiada Dziubka w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. – To w większości politycy PiS, ale także ci, którzy po 2015 roku byli lub są w koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, tak zwana Zjednoczona Prawica. Nie rozmawiałem z opozycją. Zresztą wśród moich rozmówców byli nie tylko politycy, ale również m.in. członkowie zarządów państwowych spółek – zaznacza.
– Pracę nad książką rozpocząłem jesienią zeszłego roku, gdy wydawnictwo Czerwone i Czarne zadzwoniło z takim pomysłem. Gdyby nie byli to Robert Krasowski i Marta Stremecka, pewnie bym się nie zdecydował. Ale czytałem całą trylogię Krasowskiego na temat III RP i wiedziałem, że to ludzie, którzy wiedzą o czym mówią i wiedzą, do kogo zwrócili się z tym pomysłem – dodaje Dziubka.
Rozmowy, jak wspomina, zaczął i skończył w specyficznym momencie. – Obóz władzy był wewnętrznie rozchwiany, politycy PiS byli w dość minorowych nastrojach. Miałem wrażenie, że są pogodzeni z nadchodzącą porażką. Mocno liczyli się z tym, że przegrają nadchodzące wybory. To kilka miesięcy później się zmieniło, bo obóz władzy jednak zebrał się w sobie. Trafiłem jednak w idealny moment, by zacząć rozmowy – podkreśla. – PiS był wtedy partią zmęczoną siedmioma latami u władzy. Gdyby wtedy odbyły się wybory i przegraliby je, niektórym by ulżyło. To zresztą nie byłoby nic nowego. Pamiętam rozmowy z politykami Platformy Obywatelskiej w okolicach 2015 roku, kiedy już wiedzieli, że stracą władzę. Z jednej strony byli podłamani, ale z drugiej miałem wrażenie, że niektórym właśnie zrobiło się lżej na sercu – mówi Dziubka.
Źle o prezesie
– Zapewniłem rozmówcom anonimowość. Dziewięćdziesiąt procent z nich zastrzegło ją od razu. Część nawet nie zgodziła się na nagrywanie rozmów, musiałem robić notatki jak skryba. A momentami były to długie rozmowy. Musiałem to uszanować, to były często ważne w obozie władzy postaci, które obawiały się, że jeżeli nagranie wycieknie, zostaną skompromitowani. Wszyscy oni walczą o polityczne życie, więc nie zdziwiło mnie to – przyznaje dziennikarz Onetu.
Co jednak go zdziwiło? – Zaskoczyło mnie, że poza protokołem, światem przekazów dnia, spora liczba polityków PiS jest w stanie źle mówić o prezesie Jarosławie Kaczyńskim. Miałem wrażenie, że to zaczęło się wcześniej, jesienią 2020 roku, zaraz po wyborach prezydenckich, gdy wejść miała piątka dla zwierząt. Klub PiS pękł, część ludzi zaczęła wtedy w kuluarach – ale nie tylko – mówić źle o prezesie. Zaskoczyło mnie, że takie nastroje wciąż istnieją. Potwierdził się obraz partii zakłamanej. Rzeczy, które mówili mi o kolegach, ministrach, premierze, byłej pani premier, nigdy nie powtórzyliby mówiąc pod nazwiskiem, ale zależało mi właśnie na tym: żeby mówili – dodaje Dziubka.
– Ostatecznie zdecydowaliśmy, że wszyscy rozmówcy wystąpią anonimowo. To dało im też większą swobodę również w rozmowach z tymi, którzy pierwotnie nie wykluczali ujawnienia się pod nazwiskiem. Niektórzy wcześniej mówili: to panu powiem pod nazwiskiem, a tego nie. To utrudniało konstrukcję książki, stwierdziliśmy, że dla czystości formy zanonimizujemy wszystkich. Zależało nam na opowieściach, klimacie, a niekoniecznie na jednym czy drugim nazwisku – mówi autor książki.
I dodaje: Czas na książkę, w której pewne osoby wypowiedzą się pod nazwiskiem, jeszcze przyjdzie. Mi natomiast zależało, żeby w 2023 roku stworzyć w miarę szczery, jak najbardziej rzetelny i jak najciekawszy dla odbiorcy portret własny PiS czy prawicy.
Łatwiej z Dziubką niż prawicowym dziennikarzem
– Byłem zaskoczony niektórymi nazwiskami – spodziewałem się, że odmówią, ale tego nie zrobiły – podkreśla Dziubka, dodając, że z dużą częścią tych ludzi zna się od wielu lat. – Po drugie miałem wrażenie, że łatwiej im było rozmawiać ze mną niż z tak zwanym prawicowym dziennikarzem. Prawicowe media siedzą w kieszeni partii władzy, nie ma tam wolnego dziennikarstwa, to układ biznesowy. Niektórzy politycy PiS boją się prawicowych dziennikarzy, bo nie wiedzą, z kim tamci trzymają. I odwrotnie: dziennikarze prawicowi boją się polityków PiS, bo od nich zależy ich wypłata – twierdzi.
Czy Dziubka nie obawia się, że wydając książkę o PiS tuż przed wyborami parlamentarnymi wystawia się pod pręgierz łatwej krytyki? – Szczerze? Pamięta pan jakąś książkę ostatnio, która kogokolwiek pogrążyła? Zresztą zadaniem tej książki nie było pogrążenie kogokolwiek, ale opowiedzenie historii takiej, jaka ona była, co działo się w środku obozu władzy. To, że książka ukazuje się przed wyborami, to świetny moment, ludzie teraz bardziej interesują się polityką. Ewentualny zarzut, że wydajemy książkę o polityce teraz, bo liczymy na to, że zainteresuje ona czytelników bardziej niż w innym momencie, byłby absurdalny – odpowiada dziennikarz.
W narracji obozu władzy mogą pojawić się także zarzuty, że rządzącym zaszkodzić chce „niemiecki” właściciel Onetu, Ringier Axel Springer Polska. – Nie interesują mnie inwektywy o niemieckich mediach. To na mnie nie działa. Liczy się to, czy książka zainteresuje czytelników. I wierzę w to, że tak będzie – podkreśla Dziubka.
Kamil Dziubka to dziennikarz Onetu. Współautor popularnego podcastu „Stan Wyjątkowy”, a także prowadzący program „Onet Opinie”. W przeszłości reporter telewizyjny. Był sprawozdawcą ze szczytów Unii Europejskiej i NATO. Laureat nagrody Grand Press w kategorii „News”.
Książka dostępna jest w przedsprzedaży w Empiku, jej koszt to 48,04 zł.