„Aż przykucywał na mój widok”

Tomasz Sakiewicz i jego imperium medialne

Tomasz Sakiewicz

Jaki jest Tomasz Sakiewicz? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, bo jego byli współpracownicy albo nie zostawiają na nim suchej nitki albo nie chcą rozmawiać na jego temat. Nawet dziennikarze z prawej strony sceny politycznej nie przyznają się, że go znają. – To tylko korytarzowa znajomość – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Karnowski.

Tomasz Sakiewicz, na wzór ojca Rydzyka, od kilkunastu lat tworzy swoje prawicowe imperium medialne. Od 2009 r. jest prezesem Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, wydającego tygodnik „Gazeta Polska”, redaktorem naczelnym dziennika „Gazeta Polska Codziennie” i prezesem spółki Słowo Niezależne, która wydaje miesięcznik „Niezależna Gazeta Polska – Nowe Państwo”, portal Niezalezna.pl oraz serwis społecznościowy Albicla.

Kilka lat po przejęciu „Gazety Polskiej” Sakiewiczowi zamarzyła się telewizja. W styczniu 2013 r., a więc od momentu rejestracji, został prezesem i akcjonariuszem Telewizji Republika. Jak niedawno przyznał portalowi Wirtualnemedia.pl, ma w spółce ponad 40 proc. akcji imiennych z puli 127,1 tys. akcji należących do prawicowych dziennikarzy, którzy uruchomili stację.

Szef „Gazety Polskiej” zasiada też od 2012 r. w radzie nadzorczej Fundacji Klubów Gazety Polskiej, które nie ukrywają swojego poparcia dla rządzących. Zaraz po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 r. Sakiewicz napisał, że doszło do tego dzięki wsparciu klubów „Gazety Polskiej”.

Od października 2018 r. jest też prezesem spółki Poland Daily, która prowadzi anglojęzyczny portal o Polsce PolandDaily24, mający promować nasz kraj w świecie. Od początku istnienia serwis zaliczył jednak dużo wpadek językowych i stał się obiektem kpin w internecie.

Z kolei Słowo Niezależne zostało założone wspólnie ze spółką Srebrna, kontrolowaną przez Jarosława Kaczyńskiego, szefa PiS. Prezesem spółki od początku jej istnienia, czyli od grudnia 2005 r., jest Tomasz Sakiewicz.

Karnowski: To korytarzowa znajomość

Byli współpracownicy nie chcą rozmawiać o naczelnym „Gazety Polskiej”. Komentarza odmówiła nam dziennikarka Eliza Michalik, która pracowała w „Gazecie Polskiej” i z Tomaszem Sakiewiczem wydała w 2003 r. książkę „Układ” o powiązaniach SLD z Samoobroną. O prezesie Republiki nie chciał też rozmawiać Tomasz Terlikowski, który w latach 2014 – 2017 był redaktorem naczelnym tej stacji, a potem jej dyrektorem programowym. – Nie chcę komentować sylwetki pana Tomasza Sakiewicza. Jaki jest, każdy widzi – powiedział nam Piotr Barełkowski, współzałożyciel i pierwszy prezes Telewizji Republika.

– Nie zamierzam wypowiadać się na temat tej postaci. Po prostu szkoda mi czasu na rozmowę o nim – powiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl Elżbieta Isakiewicz, która wraz z Piotrem Wierzbickim założyła „Gazetę Polską” i była zastępcą redaktora naczelnego pisma. – Gazeta Polska, którą współzakładałam z Piotrem Wierzbickim i współprowadziłam przez 12 lat, nie istnieje od 2005 roku, kiedy to została przejęta przez partię polityczną i stała się jej organem, i nie ma nic wspólnego z tamtym prywatnym, niezależnym pismem – dodała.

– Rzadko się spotykamy, czasem w studiu telewizyjnym. Nigdy nie pracowałem z panem Sakiewiczem, to tylko korytarzowa znajomość. Nic o nim nie wiem, prawie go nie znam – powiedział nam Michał Karnowski, dziennikarz tygodnika „Sieci”.

Trudne początki „Gazety Polskiej”

Błyskotliwa kariera Tomasza Sakiewicza zaczęła się właśnie od „Gazety Polskiej”. W książce „Partyzant wolnego słowa”, która ukazała się w 2013 r., Sakiewicz napisał, że był pomysłodawcą „Gazety Polskiej”. Śmieje się z tego założyciel pisma i jego pierwszy redaktor naczelny Piotr Wierzbicki.

– Kim on już nie był? Partyzantem i niezłomnym dziennikarzem. Przedstawia sytuację, jakbym był jego uczniem, a było odwrotnie. Ale to charakterystyczne dla niego – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl pisarz i publicysta. Wyjaśnia, że Sakiewicz został członkiem trzyosobowego zarządu Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, wydawcy „Gazety Polskiej”, ponieważ „miał smykałkę do zdobywania reklam, a tygodnik przeżywał permanentne kłopoty z utrzymaniem się na rynku”, bo „miał szlaban na reklamy”.

– Ani ja, ani Elżbieta Isakiewicz, która również była w zarządzie, nie nadawaliśmy się do żebrania o reklamy. Sprawa reklam była jednak priorytetem i tylko z tego powodu Sakiewicz znalazł się w zarządzie. Byłem bardzo zadowolony, że mamy kogoś, kto zajmie się pozyskiwaniem pieniędzy. Kiedy więc pojawili się inwestorzy z krajów afrykańskich, milionerzy, to właśnie Sakiewicz został oddelegowany do kontaktów z nimi. W pewnym momencie panowie chcieli się ze mną spotkać. Wtedy wyszło na jaw, że od dłuższego czasu prowadzą przygotowania do przejęcia „Gazety Polskiej” – wspomina Wierzbicki.

– Zrozumiałem, że gazeta, której szefowałem, została wystawiona na sprzedaż nowym udziałowcom na bliżej nieznanych warunkach. Szybko też się okazało, że część zespołu jest już wprowadzona w sytuację, a ja byłem ostatnim, który się zorientował. W zaciemnieniu sytuacji pomogło to, że większość dziennikarzy została przekabacona przez Sakiewicza obietnicą nowych stanowisk i podwyżek – dodaje pisarz.

Inaczej sytuację przedstawia Tomasz Sakiewicz. – To ja stworzyłem i wymyśliłem „Gazetę Polską”, bo Piotr Wierzbicki był początkowo temu przeciwny. Moim pomysłem było, żeby został redaktorem naczelnym – mówi nam obecny naczelny. Dodaje, że on był wówczas „bardzo młodym człowiekiem” i dlatego nie pretendował do stanowiska szefa pisma.

Wierzbicki: Był najbardziej potulnym pracownikiem

Wierzbicki podkreśla, że po przejęciu „Gazety Polskiej” przez Sakiewicza, ukazało się wiele artykułów przedstawiających sytuację jako konflikt między redaktorem naczelnym a zespołem.

– Wtedy ze zdumieniem się dowiedziałem, że jest jakiś konflikt i moim wrogiem numer jeden jest redaktor Sakiewicz. Byłem zaskoczony, bo jak zwracał się do mnie „panie redaktorze,” to za każdym razem przykucywał. Było kilka charakterologicznych awanturnic w redakcji, np. Anita Gargas, często iskrzyło na zebraniach, ale Sakiewicz nigdy nie brał w tym udziału. On był zawsze najbardziej potulnym pracownikiem GP, moją prawą ręką – dziwi się założyciel „Gazety Polskiej”.

9 czerwca 2005 r. walne zgromadzenie udziałowców odwołało Piotra Wierzbickiego i Elżbietę Isakiewicz z zarządu Niezależnego Wydawnictwa Polskiego. Na ich miejsce weszli: Janusz Miernicki i Włodzimierz Kuligowski, reprezentujący nowego inwestora – firmę King&King. Nowy zarząd mianował Sakiewicza p.o. redaktora naczelnego.

Misiak: Wydawał na imprezy, nie było na pensje

O trudnej sytuacji finansowej „Gazety Polskiej” wspomina też Leszek Misiak, były dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej” w swojej książce „Prawicowe dzieci, czyli blef IV RP”. Jak pisze, na początku 2013 r. w krakowskim Grand Hotelu odbył się Bal Niepokornych. Pomysł zorganizowania takiej imprezy – jak twierdzi – rzuciło kierownictwo „Gazety Polskiej”, „a tymczasem jednego z czołowych dziennikarzy tego pisma eksmitowano wtedy z mieszkania, bo nie miał na czynsz, gdyż nie wypłacono mu poborów”. Kilka miesięcy wcześniej, jak czytamy w książce, kierownictwo „Gazety Polskiej Codziennie” zapowiedziało cięcia wynagrodzeń o 20 proc.

„Tomasz Sakiewicz organizował huczny bal, jego rodzinna spółka Rejtan otwierała nową księgarnię Gazety Polskiej w stolicy, a ludziom nie płacono” – pisze Misiak. Jak dodaje, na jednej z kolacji, Tomasz Sakiewicz miał powiedzieć do Joanny Lichockiej: – Nie możemy zbyt wystawnie tego organizować, bo ludzie nie mają płacone.

Leszek Misiak wspomina też, że przed świętami Bożego Narodzenia wielu dziennikarzy „GPC” opowiadało mu, że „dostali tylko podstawę wynagrodzenia, bez wierszówki, co nawet nie zapewniło im sfinansowania świąt”.

„Tomasz Sakiewicz ma drugą twarz, zupełnie inną niż ta, która jest znana publicznie. Nie jest ciepłym misiem, lecz bezwzględnym graczem” – pisze Misiak. Dodaje, że naczelny „Gazety Polskiej” z katastrofy smoleńskiej uczynił sobie biznes, m.in. wydając kolejne płyty dołączane do gazety.

– Sakiewicz zorientował się, że to okazja życia i może się na tym wypromować, więc stał się obrońcą dogmatu, że to był zamach. Zastrzegam, że nie zamierzam być tubą propagandową rządu Tuska. Uważam, że oddał śledztwo Rosjanom i zachowywał się fatalnie przed samą tragedią doprowadzając do rozdzielenia wizyt w Katyniu – podkreśla Piotr Wierzbicki.

„Na wszystko brakowało pieniędzy”

Kłopoty finansowe dotknęły też Telewizję Republika. – Pracowałem tam przez osiem lat i z Tomaszem Sakiewiczem byłem po imieniu. To człowiek multifunkcjonalny, łapie się różnych stanowisk i prowadzi wiele interesów. Jednym z powodów mojego odejścia ze stacji był fakt, że dostawaliśmy połowę wypłaty, co psuło atmosferę w zespole. Na wszystko brakowało tam pieniędzy. Przypuszczam, że Sakiewicz cały czas liczył na dotacje od rządu PiS, ale ich nie dostał. PiS uznał, że nie ma sensu ładować w małą stacyjkę, skoro mają główną antenę – mówi nam były pracownik Telewizji Republika, który chce zostać anonimowy.

– Tomek stara się być sympatycznym człowiekiem. Na imprezach czy redakcyjnej Wigilii to była dusza towarzystwa. Niestety, w Republice od początku była walka o stołki, co Tomek aprobował. Parę osób pracowało na 1,5 etatu i donosiło do Saka. Rotacja była więc spora, a w pewnym momencie wiele fajnych osób wyemigrowało za chlebem do dużego telewizora – dodaje były współpracownik Sakiewicza.

Sprawy sądowe Tomasza Sakiewicza

Tomasz Sakiewicz jest znany z licznych spraw sądowych. W kwietniu 2017 r. Sąd najwyższy orzekł, że ma on przeprosić Milana Suboticia, byłego sekretarza programowego TVN za to, że napisał w „Gazecie Polskiej” w 2006 r., iż ten po 1993 r. współpracował z WSI.

Naczelny „Gazety Polskiej” miał też spór z Bartoszem Kramkiem, aktywistą i przewodniczącym Rady Fundacji Otwarty Dialog. Pod koniec lutego tego roku Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną wydawcy dziennika i jego redaktora naczelnego. W ten sposób uprawomocniło się orzeczenie nakazujące przeprosiny za okładkę z sierpnia 2017 r. a której twarz aktywisty Bartosza Kramka przedstawiono w mundurze Wehrmachtu.

Z kolei marszałek Senatu Tomasz Grodzki w 2020 r. złożył w sądzie prywatny akt oskarżenia o zniesławienie przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi. Chodzi o wpis, który zamieścił Sakiewicz na Twitterze 6 stycznia 2020 r. „”Platforma już głupiej nie potrafi bronić Grodzkiego niż twierdzić, iż ktoś przekupuje świadków. Są ich dziesiątki, o łapówkach wiedziały setki osób. A Grodzki jeszcze będzie miał sprawę o fałszywe zawiadomienie” – napisał Sakiewicz.

W styczniu tego roku napisaliśmy, że Telewizja Polska oraz redaktor naczelny portalu TVP.Info Samuel Pereira zostali pozwani przez TVN za sformułowania, zarzucające tej stacji m.in. kłamstwo, „bycie stacją Putina” i „ukrywanie prawdy o katastrofie smoleńskiej”. To fragmenty wypowiedzi Tomasza Sakiewicza, które padły w kontekście katastrofy smoleńskiej. Stacja żąda od pozwanych 100 tys. zł, przeprosin i usunięcia wyżej wymienionych sformułowań z internetu.

Co ciekawe, Tomasz Sakiewicz był najczęstszym komentatorem „Wiadomości” TVP w 2022 roku. Jego wypowiedzi pokazano w tym czasie 148 razy – widzowie programu wysłuchiwali zatem jego słów średnio raz na 2,5 dnia.

Złoty czas dla Sakiewicza

Kłopoty finansowe „Gazety Polskiej Codziennie” i Telewizji Republika to raczej pieśń przeszłości. W ubiegłym roku gazeta Sakiewicza odnotowała największy wzrost przychodów reklamowych wśród dzienników – aż o 35 proc. Wpływy reklamowe wyniosły w 2022 r. ponad 48 mln zł. O dobrej kondycji wydawcy świadczyć może to, że w połowie marca tego roku gazeta zorganizowała ogromną akcję billboardową w obronie papieża. Setki banerów z wizerunkiem Jana Pawła II i napisem „Jesteśmy z Tobą, Ojcze” pojawiły się w największych miastach w Polsce.

Z kolei niedawno informowaliśmy, że według wstępnych danych w ub.r. Telewizja Republika osiągnęła zysk, drugi raz w swojej 10-letniej historii. – Pozytywny wynik udało się osiągnąć poprzez zarówno redukcję kosztów, jak też zwiększenie przychodów w niektórych działach – mówił Wirtualnemedia.pl szef stacji Tomasz Sakiewicz. Dla stacji będzie to dopiero drugi rok z zyskiem. W 2021 roku osiągnęła go po raz pierwszy: przy wzroście przychodów o 12,4 proc. do 17,61 mln zł i nieznacznym spadku kosztów operacyjnych (z 17,26, do 17,23 mln zł) zarobiła na czysto 228,1 tys. zł. Rok wcześniej jej strata netto sięgnęła 1,53 mln zł.