Poszło o teksty „Praca jak każda inna. Bardzo bym sobie życzyła, aby oddemonizować ten sex work w Polsce” (Łukasza Muniowskiego) i „Postanowiła zostać prostytutką. Wolałam pracować w burdelu niż dziesięć godzin na kasie” (Jakuba Pietrzaka). Marcin Romanowski w swojej skardze stwierdził m.in. że postępowanie dziennikarzy jest „niezgodne z prawem oraz zasadami etyki zawodowej”. Ponadto „propagują prostytucję, która jest zachowaniem skrajnie szkodliwym w wymiarze społecznym i personalnym” .
Romanowski, przytaczając wypowiedzi sex workerek, wskazuje również, że „wzbudzają pozytywne skojarzenia, sugerujące, że kobietom nie posiadającym kwalifikacji i doświadczenia prostytucja przynosi znacznie większe korzyści materialne niż zwykła forma zatrudnienia”. Twierdzi również, że opublikowane na Gazeta.pl treści „godzą w moralność społeczeństwa i mają znaczący wpływ na kształtowanie postaw młodzieży i dzieci. Ich autorzy z premedytacją propagują treści niedozwolone”.
Rada Etyki Mediów zwróciła skarżącemu uwagę, że nie wyjaśnił, skąd miałby pochodzić zakaz publikacji takich treści – zapis cenzorski na relacje prostytutek na temat ich pracy nie istnieje, a prostytucja nie jest karalna. Dodała również, że odbiera jego skargę jako świadectwo oburzenia i niezgody.
„Każdy ma prawo do wyrażenia krytycznych opinii o tym, o czym czyta w mediach, jednak sprzeciw lub niechęć wobec kontrowersyjnego tematu publikacji albo prezentowanych przez dziennikarza faktów i relacji jego rozmówców nie oznacza, iż musiało dojść do naruszenia zasad etycznych zawodu dziennikarza” – napisał w stanowisku Ryszard Bańkowicz, przewodniczący REM. – „Jeśli nie kwestionuje Pan tego, że dziennikarze portalu Gazeta.pl rzeczywiście odbyli rozmowy z cytowanymi przez siebie prostytutkami, ani że rzetelnie przekazali to, co usłyszeli od tych kobiet – to zdaniem REM we wskazanych przez Pana artykułach nie ma uzasadnienia dla zarzutów naruszenia którejkolwiek z zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów” – dodał.