Postawa rzecznika Prawa i Sprawiedliwości jest skrajnie nieprofesjonalna, ale w polityce od dawna nikt już nie oczekuje profesjonalizmu w komunikacji, a jedynie osiągania politycznych celów – mówią eksperci po ostatnich wystąpieniach Rafała Bochenka, rzecznika PiS, który pozwala sobie na konferencjach na ruganie nielubianych dziennikarzy. Ostatnio Bochenek wprost i publicznie zapytał dziennikarza TVN, czy ten dostał pytania od Donalda Tuska.
W środę podczas konferencji prasowej na temat rzekomo proniemieckiej polityki Donalda Tuska (w której uczestniczyli obok Bochenka także europosłowie Dominik Tarczyński i Tomasz Poręba) dziennikarz „Faktów” TVN Paweł Płuska zapytał Bochenka o umowę koalicyjną z Republikanami Adama Bielana i wskazał na instytucje, wokół których jest teraz sporo wątpliwości (m.in. NCBR). „Czy państwo, jaka najważniejsza partia koalicyjna, macie jakikolwiek wpływ na to, co się w tych instytucjach dzieje?” – zapytał Płuska.
Bochenek nie chciał odpowiadać i zaraz w drugim zdaniu wypalił: „Rozumiem, że są to pytania od Donalda Tuska, tak?” – zaatakował. I dalej perorował: „Telewizja TVN. Tak zwana Telewizja Tuska. Wszystkie stacje transmitują dzisiejszą konferencję prasową, jedyną stacją, która jej nie transmituje, to TVN, która dziś robi kampanię Donaldowi Tuskowi. Widzowie TVN nie dowiedzą się o polityce proniemieckiej Donalda Tuska”.
Płuska próbował interweniować („Chyba pan żartuje?”), ale włączył się poseł Tarczyński i na dyskusję merytoryczną nie było szans.
Na konferencji był też Maciej Knapik z „Faktów” TVN i być może to tak rozeźliło Bochenka. To bowiem Knapik w 2019 roku rozliczał Bochenka po jego awansie na dyrektora w jednej z największych polskich spółek – Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie. Ten awans był powszechnie krytykowany – wskazywano, że Bochenek nie miał kompetencji do objęcia tej funkcji. W materiale Knapika cytowano nawet ówczesnego prezesa PGNiG Piotra Woźniaka, który pytany o Bochenka powiedział: „Na konferencjach mówimy o rzeczach merytorycznych, a nie o tematach pobocznych” – strofował dziennikarza.
– Postawa rzecznika rządu nie jest profesjonalna – ocenia prof. Krystyna Doktorowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego. – Ale przecież podobnie robił prezydent Trump. Jeżeli na konferencji pojawiały się telewizje czy portale, których nie lubił, to je atakował ad personam i wprost, w sposób taki, który uwłacza koncepcji relacji dziennikarz – informator.
Rzecznik Bochenek w czasach rządu Beaty Szydło (2016-2017) cieszył się umiarkowaną popularnością wśród dziennikarzy, ale nie tyle za impertynencję, ile za niewielkie kompetencje i słabe przebicie wśród ministrów. – Miał kompleks pogodynka, powszechnie wtedy przypominano mu ten etap kariery. Szydło go lubiła, ale niektórzy ministrowie lekceważyli – mówi nam jeden z ważnych dziennikarzy politycznych.
Branża public relations w ogóle nie chce rozmawiać o Bochenku, bo to „rozmowa o polityce”. – Przecież rzecznik jest czynnym posłem PiS, to polityka, a nie sztuka PR i rzecznikowania – ucina rozmowę jeden ze menedżerów dużej agencji PR.
– Nie dziwi mnie rzecznik partii krzyczący na dziennikarzy. W takim kraju żyjemy, gdzie krzyczy się na ludzi, którzy mają odwagę zadawać pytania – gorzko konstatuje Przemysław Szubartowicz, kiedyś w Polskim Radiu i TVP, dzisiaj w Interii.
Dziś na zachowanie Bochenka wpływ ma ogólna koncepcja kampanii, w którą wpisano wojnę władzy z TVN z obroną Jana Pawła II w tle. Zaledwie dwa tygodnie temu Bochenek pozwolił sobie na publiczne stwierdzenie na konferencji prasowej, że „dzisiaj wstydem jest mówić, że ktoś pracuje w TVN”, a chodziło właśnie o film „Franciszkańska 3”. To wtedy także Bochenek mówił, że TVN24 przedstawił „spreparowany” materiał dziennikarski na temat tego, co Jan Paweł II wiedział o pedofilii w Kościele katolickim.
– Trzeba pamiętać, że dziennikarze działają w imieniu społeczeństwa. Zadają pytania, żeby społeczeństwo się czegoś dowiedziało, a nie po to, żeby słuchać reprymendy rzecznika – dodaje prof. Krystyna Doktorowicz.
Doktorowicz widzi rolę Bochenka szerzej: – Polityka atakowania TVN nie dziwi, bo ma szerszy kontekst wyborczy. Chodzi o dyskredytację wszelkich informacji krytycznych wobec władzy – mówi.
Przemysław Szubartowicz podsumowuje więc zasadnym pytaniem: – Tutaj nie zachowanie Bochenka jest najważniejsze, ale to, jak zareagują dziennikarze. Czy pozwolimy na siebie krzyczeć? Bo w demokratycznym państwie dziennikarze powinni głośno mówić o tym, co im nie odpowiada. Nie można siedzieć cicho, dlatego że autokrata tego oczekuje.
Rafał Bochenek związał niemal całą swoją karierę z polityką – z wykształcenia prawnik, jest teraz posłem, ale był także radnym miejskim Wieliczki oraz przewodniczącym Sejmiku Województwa Małopolskiego. Dyrektorem PGNiG został po zakończeniu pracy rzecznika w rządzie Beaty Szydło. W listopadzie ub.r. wrócił na eksponowane stanowisko w politycznym PR – jako rzecznik PiS po usunięciu się w cień Radosława Fogla. Zaczynał jako prezenter pogody w regionalnym, krakowskim ośrodku TVP.