Jacek Lepiarz, były korespondent PAP w Berlinie, a obecnie współpracownik polskiej redakcji Deutsche Welle, ostrzegł znajomych na Facebooku, że maile z adresu Jacek.lepiarz.dziennikarz@interia.pl nie są jego. Ktoś założył fejkowe konto i rozsyłał z niego wiadomości, w których jakoby Lepiarz przepraszał za swoje dotychczasowe teksty.
Lepiarz: „Nie wyróżniamy się antyreligijnością”
„Bardzo przepraszam za to oczernianie, opluwanie Kościoła przeze mnie, moje artykuły, moich współpracowników z mediów – gazety, interii, agory, wyborczej, polsatu, onetu, tvn, WP, radiazet, tygodnika powszechnego, itp…..sam byłem ateistą, ale teraz zrozumiałem, ze najwięcej mają do powiedzenia Ci i psioczą na RZĄD, Kościół – to ateiści, wrogowie Kościoła i tacy jak JA” – to fragment jednego z maili, jaki trafiła do około 20-30 redakcji i dziennikarzy. Nadawca nie ukrył listy adresatów, dzięki temu wiadomo, że rozsyłał wiadomości m.in. do dziennikarzy PAP, „Gazety Wyborczej” czy wydawnictwa Bauer. Jacek Lepiarz dowiedział się o incydencie od współpracowniczek z Deutsche Welle, które również dostały wiadomość z fejkowego adresu.
Dziennikarz w niedzielę zgłosił sprawę portalowi Interia, a następnego dnia otrzymał informację, że konto, z którego wysyłano podejrzane treści zostało zablokowane.
– Błyskawicznie i skutecznie interweniowaliśmy. W takich sytuacjach rekomendujemy także niezwłoczne zgłoszenie sprawy odpowiednim organom ścigania – informuje Piotr Baryś, specjalista ds. PR w Interii.
– Omawiam niemiecką prasę, która pisała ostatnio sporo o sprawie Jana Pawła II, a także o sprawie Mikołaja Filiksa. Ale nasze teksty są rzeczowe i niepublicystyczne. Cytują nas zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i prawicowe media: „Do Rzeczy”, Wpolityce.pl czy Fronda, więc w żaden sposób nie wyróżniamy się antyreligijnością – mówi Lepiarz, który jest zdziwiony, dlaczego akurat on miałby kogokolwiek przepraszać za teksty dotyczące polskiego Kościoła.
Policja nie zawsze chce pomóc
Dr Paweł Litwiński, specjalizujący się prawie ochrony danych osobowych, zwraca uwagę, że w Unii Europejskiej można korzystać z wielu usług elektronicznych anonimowo bądź pod pseudonimem. Żaden dostawca usług internetowych nie ma obowiązku weryfikować użytkowników zakładających konto pocztowe. – Ale jeśli z takiego konta wysyłamy maile, działając na szkodę majątkową lub osobistą innej osoby, to wówczas mamy najprawdopodobniej do czynienia z przestępstwem kradzieży tożsamości, regulowanym przez art. 190 a par. 2. kodeksu karnego. Zwłaszcza szkoda osobista ma znaczenie w kontekście dziennikarza: rozsyłane w ten sposób treści mogą wywołać utratę wiarygodności i reputacji poszkodowanej osoby – mówi Litwiński. Radzi, aby takie przypadki zgłaszać jednostce policji wyspecjalizowanej w przestępczości internetowej.
Małgorzata Fraser, ekspertka w zakresie dezinformacji, twórczyni podcastu i serwisu Techspresso.cafe ostrzega, że policja nie zawsze chce pomóc. – W moim przypadku twierdzono, że nie da się ustalić tożsamości sprawcy, co nie jest prawdą. Ewidentnie nie było chęci, aby zgłoszeniem się zająć – mówi Fraser.
Paweł Litwiński zaznacza, że według unijnych regulacji dostawca nie odpowiada za to, że jego usługi są wykorzystywane w celu bezprawnym, ale pod warunkiem, że o tym nie wie. – W przeciwnym razie firmy ponoszą odpowiedzialność za skutki takiego działania. To dlatego większość dostawców w przypadku powiadomienia blokuje fejkowe konto – dodaje Litwiński.
– Biorąc pod uwagę treść i styl przypisanego mi tekstu, jest to raczej wybryk jakiejś niezrównoważonej osoby niż zaplanowana akcja polityczna. Ale warto chyba zastanowić się, szczególnie przed wyborami, czy nie za łatwo można tak po prostu, bez żadnej kontroli, utworzyć konto pod cudzym nazwiskiem i wysyłać z niego takie maile – podsumowuje Jacek Lepiarz.