Przypomnijmy, że Martina Diviska, Maciej Nabrdalik i Maciej Moskwa zostali zatrzymani 16 listopada 2021 roku w okolicy obozu wojskowego niedaleko Wiejek koło Michałowa w województwie podlaskim, poza strefą stanu wyjątkowego. Fotoreporterzy mieli założone kajdanki przez około godziny, do czasu przyjazdu policjantów. Żołnierze zachowywali się w stosunku do nich w agresywny sposób.
Polski rząd ma czas do połowy maja
Po tym wydarzeniu dziennikarze złożyli do Sądu Rejonowego w Białymstoku zażalenie na zatrzymanie oraz przeszukanie. Nie zostało ono jednak rozpatrzone merytorycznie, bo sędziowie uznali, że czynności żołnierzy nie stanowiły zatrzymania i przeszukania, lecz były tzw. sprawdzeniem prewencyjnym. Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ w Białymstoku, której przekazano później sprawę, nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w działaniu żołnierzy. W listopadzie 2022 roku ponownie odmówiono wszczęcia śledztwa.
W czerwcu ub.r. Maciej Nabrdalik i Maciej Moskwa złożyli skargę do ETPC. Ich zarzuty dotyczą zarówno naruszeń popełnionych podczas samego zatrzymania – ograniczenia wolności, nieludzkiego traktowania i pogwałcenia prywatności skarżących, jak i pozbawienia ich skutecznej drogi sądowej. Niemal rok później Europejski Trybunał Praw Człowieka po wstępnym zbadaniu sprawy zakomunikował polskiemu rządowi, że na tym etapie nie uznał skarg za niedopuszczalne.
Polski rząd ma teraz czas do połowy maja na ewentualne osiągnięcie ugody. Jeśli do niej nie dojdzie, wówczas władze będą miały 12 tygodni na złożenie swojego stanowiska pisemnego.
„To było zatrzymanie”
Jak mówi „Presserwisowi” mec. Jarosław Jagura, jeden z pełnomocników Nabrdalika i Moskwy, kluczowe i sporne w sprawie okazało się zakwalifikowanie zatrzymania fotoreporterów przez żołnierzy jako tzw. sprawdzenie prewencyjne, co w praktyce wykluczyło kontrolę sądową nad jego przebiegiem.
– Od początku argumentowaliśmy, że pomimo tego, że nie sporządzono protokołu zatrzymania i nie dopełniono innych formalności, to jednak było to zatrzymanie. A w takim przypadku skarżący ma prawo do zwrócenia się do sądu z wnioskiem o sprawdzenie, czy zatrzymanie miało charakter legalny, prawidłowy i zasadny – tłumaczy mec. Jagura, dodając, że w kilku innych sprawach dotyczących działań straży granicznej lub wojska w stosunku do aktywistów sądy kwalifikowały je jako tzw. zatrzymanie procesowe. W jednym przypadku udało się nawet zasądzić zadośćuczynienie.
Jarosław Jagura: – Fakt, że Trybunał zawiadomił polski rząd o skardze niecały rok po jej złożeniu to kolejny przykład na to, że sprawy dotyczące sytuacji na granicy polsko-białoruskiej traktowane są przez ETPC priorytetowo. Zwykle na komunikację sprawy trzeba było czekać kilka lat, a zdarzają się również sprawy, w których przykładowo skargę składano w 2012 roku, a ETPC oficjalnie zawiadamiał stronę skarżoną dopiero osiem lat później.